Uśmiechnęłam się.
-Alan, Alan, Alan.-zaśmiałam się.-Jesteś taki...
-Uroczy, przystojny, zabawny...?
-To też, ale jesteś taki... niezbyt domyślny...-powiedziałam.
-A to znaczy...?
-To znaczy, że się zgadzam.-powiedziałam, a Alan uśmiechnął się. W tym
momencie nasze usta złączyły się i zastygliśmy w pocałunku. Trwaliśmy
tak bez końca, aż do przytomności przywróciło nas rżenie Azy. Była czymś
widocznie przestraszona.
-Czy coś jej się stało?-spytałam zaniepokojona.
-Przestraszyła się czegoś... Ale ona jest niezwykle
spokojna...-Powiedział Alan podchodząc do jednorożca. Gdy próbował ją
pogłaskać odwróciła głowę i odbiegła znikając między drzewami.-Zwykle
się tak nie zachowuje...
-Alan...?
-Tak?-Spytał Alan odwracając się do mnie.
-Tu rzeczywiście coś jest.
-Nie wkręcaj mnie znowu, było tak fajnie..
-Nie wkrę...-przerwał mi trzask gałęzi drzewa, przy którym staliśmy.
<Alan? Melodramatycznie, horrorystycznie, ale krótko i za to sorry x..>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz