wtorek, 23 września 2014

OD Michaela CD Darkness

- Witaj skarbie - przytuliłem ją do siebie 
- Hejka misiu - pocałowała mnie delikatnie 
- Mam dla ciebie prezent - oznajmiłem 
- Jaki? 
-Zabieram Cię dziś wieczorem na dyskotekę.
- W tym mieście nie ma za dobrych klubów - powiedziała lekko zawiedziona 
- A czy ja mówię że tu - zamruczałem jej do ucha 
- A niby gdzie ?
- Od razu po szkole zabieram Cię do Francji, a konkretnie do Paryża. Hotel, kolacja we dwoje i jakaś dobra dyskoteka. Co na to powiesz?
Nic nie odpowiedziała tylko rzuciła się z piskiem na moją szyję. Zacząłem kręcić nią w powietrzu, ludzie którzy nas mijali wysyłali nam dziwne spojrzenia. Ale mnie to nie przejmowało, byłem szczęśliwy że Darkness jest szczęśliwa. Dzwonek zadzwonił pod naszymi głowami, a uczniowie zaczęli wchodzić do sal.
- Więc się zgadzasz? - zapytałem stawiając ją na ziemi 
- Tak - pisnęła
- Spotkamy się pod tym gabinetem od razu po lekcjach. Dobrze?
- Dobrze.
-Idź na te nużące lekcje. Pa - pocałowałem ją ostatni raz odprowadzając do sali.
Lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Cały czas myślałem o Dark. Od razu po zakończeniu poszedłem pod jej gabinet. Ale jej nie było na umówionym miejscu ani w sami. Zacząłem się poważnie niepokoić. Przecież się, przecież ona by nie znikła bez uprzedzenia. Byliśmy umówieni, a Cass dopiero wraca wieczorem. Zacząłem szukać jej po całej szkole. Coś ruszało się w ciemnym korytarzu. Byli to dwaj mężczyźni i coś leżało na ziemi. Nie coś ale ktoś. Tam leżała moja najpiękniejsza, a jej nadgarstki i szyja były obwinięte srebrnymi bransoletami. Pamiętam jak mówiła mi, że samiec alfa z innej watahy chciał, zęby za niego wyszła, a ona odmówiła. To musiał być on. Srebro ją okropnie osłabiło bo nie było niczym pokryte. Że wściekłości drugi raz na ziemi przyjąłem swoją postać diabła i wkroczyłem do akcji.



( Darkness? Cała jesteś ? )

Od Darkness Cd Michael

-Kocham cię - wyszeptałam między jękami. 
-Ja ciebie też - zauważyłam na jego twarzy szatański uśmiech i po chwili dostałam wilczego orgazmu...
Wysunęły się moje pazury, które teraz robiły ranki na jego plecach, a po jego bokach zaczęła spływać czarna krew, oczywiście mu to nie przeszkadzało, był zadowolony z efektu swoich starań.

***

Po najlepszym stosunku ever usatysfakcjonowany i zmęczony Michael położył się obok mnie i złożył na moich ustach jeszcze kilka pocałunków, położyłam się na jego torsie dłonią zjeżdżając na jego podbrzusze, pod kołdrę. 
Diabeł złapał mnie w tali i po jakimś czasie patrzenia sobie w oczy zasnęliśmy zmęczeni.
Niemiłosierny budzik obudził nas o 6:00.
Otworzyłam oczy i wyłączyłam budzik, po czym pocałowałam Michaela.
-Hej - zamruczałam.
-Dzień dobry - uśmiechnął się do mnie i poszliśmy pod prysznic.

Wyszliśmy z pod ciepłej wody. Owinęłam się ręcznikiem, a Michael po prostu pstryknął palcami i był już suchy w świeżym ubraniu.
-Zobaczymy się w szkole - pocałował mnie i zniknął.

***

W szkole na holu panował średni ruch, bez problemu dotarłam pod salę chemii, a Michael niespodziewanie przyparł mnie do ściany i pocałował.

Michaś?

OD Michaela CD Darkness (+18)

+ 18 KTO NIE CHE NIECH NIE CZYTA.

- A co jeśli Cas...
- Cass, wróci dopiero jutro wieczorem - przerwała mi i usiadła na moim torsie. Jej ręce wędrowały pod moją koszulką, a usta przyległy do moich. 
- Pamiętasz co wcześniej mówiłem?
- Tak, ale mi to nie przeszkadza. - zamruczała, szybko się przekręciłem i teraz ja byłem na górze. 
- W takim razie gramy według moich zasad - powiedziałem, na co ona obdarzyła mnie szerokim uśmiechem - Ale pamiętaj, jak będziesz chciała przestać to powiedz. Ja się nie będę gniewał. Dobrze?
- Dobrze - powiedziała całując mnie namiętnie. W jej oczach było widać pożądanie które nie miało zamiaru szybko zgasnąć. Mój język pieścił jej podniebienie. Szybko pozbyła mnie koszuli ale ja nie miałem zamiaru zrobić tego szybko. Powoli schodziłem do jej szyi tworząc słodkie malinki. Ciche jęki wydobywały się z jej gardła. Miałem zamiar bawić się z nią i sprawić że jej pożądanie dotrze do granic. Pozbyła się koszulki z moją pomocą. Całowałem jej obojczyk lekko podgryzając tworząc lekkie zaczerwienienia. Rozpiłem delikatnie jej czarny koronkowy stanik. Pieściłem jej nagie piersi. Ssałem je i podgryzałem. Darkness coraz głośniej jęczała i ciężko dyszała. Zająłem się drugą piersią, a moja jedna ręka powędrowała pod jej majtki które już były wilgotne. Jeździłem po jej stronie intymniej. Ruszałem palcami, a jej talia podnosiła się bliżej mojego torsu. Ściągnęła mi spodnie razem z bokserkami. Jej ręce zacisnęły się na moim pe..sie który staną na maksa.
- Chcę, to zrobić - wyjęczała pośród pieszczot.
- Spokojnie skarbie wszystko w swoim czasie - ściągnąłem jej delikatnie spodnie i majtki. Członkiem jeździłem po jej strefie intymniej całując ją. Była rozpalona mój plan się powiódł, a jęki nie ustępowały. Wepchnąłem go w nią gwałtownie i mocno. Krzyknęła z bólu, ale nie powiedziała żebym skończył. Jeszcze nigdy nie zrobiłem jej czegoś takiego. Moje ruchy były pewne i mocne a jej ciało współgrało ze mną. Cały czas ją pieściłem. Jej jęki były coraz głośniejsze i głośniejsze. Miałem pewność że jej się to podoba.
- Misiek...! - krzyknęła dając mi znak, dochodzi. Chciałem, żeby to był jej najlepszy stosunek jaki ze mną przeżyła. Jedne z zalet diabła, mogę wytrzymać o wiele dłużej od zwykłych ludzi. Robiłem to coraz szybciej i coraz mocniej. Jej ręce zacisnęły się na moich barkach wbijając do krwi paznokcie i głośno jęcząc.

( Darkness? I jak podoba się? Pisz dalej, skarbie:*)

niedziela, 21 września 2014

OD Michaela CD Ann

Co się dzieje z tymi Aniołami, że tak upadają? Mają już dość posłuszeństwa, czy co? Dla tej Anielicy na pewno było dużym upokorzeniem, że ją taką zobaczyłem. Jestem ich "wrogiem". Chociaż Ann stała się bardziej ufna wiem, że nadal czuje zagrożenie w stosunku do mnie. Nieraz zostają wygnani za błahostki.
- Ann? A ty z jakiego powodu zostałaś wygnana?

(Ann?)

Od Darkness Cd Michael

Przytuliłam się do niego.
-Skarbie... - wyszeptałam. - ...mi nie przeszkadza to czy jesteś delikatny czy nie... ważne, że jesteś - pocałowałam go w policzek. - Odprowadź mnie do domu... Cass mówił, że będzie padać wieczorem.
Spojrzałam na lekko zaróżowione niebo. Ruszyliśmy nie śpiesząc się przytuleni do siebie. Gdy otworzyłam drzwi domu i weszłam razem z Michaelem lunął deszcz. 
- No to troszkę sobie u tu posiedzisz... - powiedziałam, gdy byliśmy u mnie w pokoju. - w deszcz cię nie wypuszczę. - pocałowałam go czule w czoło i położyłam się na łóżku.
Czas zaczął nam się dłużyć, gdy tak leżeliśmy przytuleni do siebie z deszczem dudniącym w szybę. Zerknęłam na zegarek..., minęło pięć minut od kąt weszliśmy do domu.
- Misiek.... może jednak wykorzystamy ten czas? - zapytałam poruszając znacząco brwiami.

<Michaelu? Misiu?>

sobota, 13 września 2014

Od Fatin CD Alana

Siedziałam na dziedzińcu rozmawiając z mamą Alana, gdy ten wypadł zamaszyście przed frontowe frota.
-Fatin? Idziemy!-Rzucił ciągnąc mnie za rękę.
-Co znowu zrobiłeś?-spytałam.
-Nie twoja sprawa.-warknął.
-Alan!-krzyknęła jego matka.-Jak ty się odnosisz...
-A Wy?!-krzyknął.-A wy, co cały czas robicie?! Zeswataliście mnie z kimś, kogo zupełnie nie znam! W ogóle się mnie o nic nie spytaliście. A Fatin... Ja ją kocham, rozumiesz?! I teraz Wam nic do tego. Nic!-wybuchnął. Odwrócił się od matki, spojrzał na mnie i powiedział.-Chodź, Fatin. Nie chcę tu być.
-Nie, Alan. Prosiłam Cię, żebyś...-Nie dano mi dokończyć, bo w tym momencie obok nas pojawił się ojciec Alana. Na jego twarzy malował się smutek.
-Alan, posłuchaj mnie...-zaczął.
-Nie chcę Cię słuchać.-warknął chłopak odwracając się od ojca. Jego upór zaczął mnie wkurzać.-Chodźmy, Fatin.-powiedział jeszcze
-Alan, przestań zachowywać się, jak rozwydrzony pięciolatek.-powiedziałam.-Proszę, porozmawiajcie sami. Naprawdę porozmawiajcie. Tego wam trzeba.
Alan?

Od Seth'a CD Kelly

Zmierzyłem przybysza wzrokiem.
-Żądasz pojedynku, tak?-spytałem. W odpowiedzi zmierzył mnie wzrokiem.
-W takim razie pozwolisz, że wybiorę broń.-powiedziałem, a Artur skinął głową.
-Daję Ci wolną rękę.-odrzekł.
-Bez broni. I magii.-powiedziałem. Zauważyłem, że musiało go to zaskoczyć.-W takim razie też bez zbroi. Musisz ją zdjąć, ponieważ ja takowej nie mam. Byłoby nie fair.
-Przystanę i na to.-odparł z niechęcią. Wytworzyła się wokół niego migocząca poświata i zbroi, ani broni już nie miał. Ale i bez tego cherlawo nie wyglądał.
-Granice?-spytałem.
-Cały dziedziniec szkoły. Nie wchodzimy do budynku, ani nie teleportujemy się.
-Ok.-powiedziałem i uśmiechnąłem się szyderczo.-Rozumiem, musisz się wybiegać.
-Zaczynajmy.-warknął.
-Pokonam Cię, elfie.-Uśmiechnąłem się pod nosem. Strzepnąłem ręce i strzeliłem kostkami palców. Artur ruszył na mnie pochylony, jakby chciał mnie staranować. Biernie stałem i oczekiwałem na niego. Gdy był na wyciągnięcie ręki uskoczyłem zwinnie w bok. Impet powalił go na ziemię. Szybko podniósł się i z powrotem na mnie rzucił. Uskakiwałem cały czas, tak że nawet nie mógł mnie dotknąć. W końcu jednak mnie złapał. Chwycił mnie w pasie, kopnął z kolanka w plecy, aż strzeliło, ale ja wywinąłem mu się i wskoczyłem mu na plecy. Artur ryknął, i sięgnął rękami do tyłu próbował mnie zrzucić. Złapał mnie za nogę, ale ja wtedy złapałem jego ramię, zeskoczyłem z niego i wykręciłem mu rękę. Lewą dłoń przyciskałem do jego ramienia, a prawą wygiąłem jego kciuk pod dziwnym kątem. Powaliłem go na ziemię, usiadłem na nim okrakiem, tak by nie mógł wstać, jednocześnie mocniej wyginając jego kciuk. Jego twarz wykrzywiła się w straszliwym bólu. Kiedy próbował wstać dało się słyszeć ostry trzask.
-Mam nad Tobą przewagę.-ostrzegłem go.-Poddaj się, albo połamię Ci kości jedna po drugiej.
-Nigdy.-warknął. Zwolniłem na chwilę uścisk, by trzepnąć go w ucho, i zaraz znowu chwyciłem jego ramię jeszcze bardziej je wyginając. Elf zawył.
-Skończyliśmy, Arturze.
-Nigdy.
-Co będzie gorsze? Poddać się, czy bezradnie leżeć na oczach narzeczonej (BYŁEJ narzeczonej, a MOJEJ dziewczyny), upokorzonym przez zwykłego czarodzieja w nie magicznej walce?
-Zgładź mnie.-błagał.
-Wiem, że jesteś nieśmiertelny. Niemal. Nie zależy mi na tym, żeby dowieść, na czym to "niemal" polega. Powiedziałem, że Cię pokonam, a nie zabiję. Jeśli będę musiał, uczynię Cię kaleką już na zawsze.
-Jesteś na jego łasce, Arturze.-powiedziała Kelly.-Jeśli on nie chce Cię zabić, musisz się poddać. Nastała cisza.
-Poddaję się.-powiedział w końcu Artur. Puściłem go, a na jego twarzy wymalowała się ulga. Odszedłem do niego i podszedłem do Kelly.
Kelly?
Pomysł tego pojedynku jest wzięty z książki "Baśniobór Plaga Cieni"

piątek, 12 września 2014

Adminika Yuuko

Z powodu długiej nieobecności postanowiłam ożywić bloga, innym szablonem~

środa, 10 września 2014

Od Karou CD Vigo

Vigo zaśmiał się cichutko.
-Ja mam tutaj moje szczęście.-powiedział przytulając mnie od tyłu i całując mnie w policzek. Uśmiechnęłam się i zapatrzyłam w krajobraz za oknem.
-Jest tutaj tak pięknie, a my tylko siedzimy w pokoju. Chodźmy gdzieś.-powiedziałam.
-A gdzie byś chciała?-spytał.
-Nie mam pojęcia. Po prostu gdzieś chodźmy. Może nad Staw Kaukazu, co?
-Jasne.-odparł i uśmiechnął się szeroko. Założyłam buty i bluzę, a Vigo poszedł do siebie, by też się ubrać, po chwili staliśmy już oboje przed budynkiem akademii.
-W którą to stronę?-spytał Vigo.
-Tam.-wskazałam otwartą dłonią.-Chodźmy.-Poszliśmy. Po jakichś piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Usiadłam na zasłanym kolorowymi liśćmi brzegu. Po stawie pływała parka łabędzi. Vigo usiadł obok mnie, a ja uklęknęłam bliżej wody. Dotknęłam jej powierzchnię wskazującym palcem, a w tym miejscu wykwitła niebieska smużka, zaczęłam "rysować" palcem po wodzie tworząc różne obrazki. Za każdym razem, gdy dotykałam wody innym palcem kolor się zmieniał. Ostatni, a zarazem najlepszy obrazek (tak mi się wydaje) przedstawiał mnie i Vigo złączonych w pocałunku. Obrazki utrzymywały się na wodzie kilka minut.
-Masz prawdziwy talent.-stwierdził Vigo.
-Dziękuję.-powiedziałam.
-Twoje rysunki są przepiękne. Ale nie ma nic piękniejszego od Ciebie.-dodał. Uśmiechnęłam się lekko, ale odwróciłam twarz, bo oblał mi ją rumieniec.
Vigo?

wtorek, 9 września 2014

Od Alana CD Fatin

Westchnąłem.
- Dobra - mruknąłem i zagwizdałem.
Z części leśnej wybiegł jeden z moich jednorożców. Wskoczyłem mu na grzbiet i podałem rękę Fatin by usidła za mną.
- Trzymaj się, skarbie - powiedziałem i posłałem jej oszałamiający uśmiech.
Pojechaliśmy w głąb lasu. W pewnym momencie na drodze pojawiła się kłoda. Jednorożec przeskoczył ją i tym samym przenieśliśmy się na zamkowe mury.
- Wow - rzekła Fatin
- Wiem - uśmiechnąłem się do niej i zwróciłem się do konia: - Możesz odejść.
Potrząsnął grzywą i odszedł w przeciwnym kierunku do naszego. Chwyciłem dłoń dziewczyny.
- Dla otuchy - uśmiechnąłem się smutno.
Zaczęliśmy iść przed siebie dumnym krokiem. Wokół przechodzili różni strażnicy i gapili się na nas przez chwilę. Odprawiałem ich machnięciem ręki.
Weszliśmy do głównej sali. Na tronie siedział mój ojciec. Po jego lewej stronie siedziała moja matka.
- Alan - jęknęła gdy mnie zobaczyła.
Ojciec spojrzał na mnie.
- Wróciłeś - mruknął. - I przyprowadziłeś ze sobą... Nie swą narzeczoną. Chcesz mi coś powiedzieć, synu?
Wziąłem kilka głębokich wdechów.
- Tak. A mianowicie to...
- Pozwól, że ci jeszcze jeszcze przerwę - rzekł. - Porozmawiajmy w cztery oczy - spojrzał wyczekująco na Fatin, a potem na moją matkę.
- Już idziemy - odparła mama i wzięła Fatin ode mnie.
Gdy wyszły, ojciec spojrzał na mnie.
- Więc? - ponaglił.
- To Fatin jest moją dziewczyną, ojcze. Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Nie kochałem tamtej... Dziewczyny. Już nawet nie pamiętam jej imienia! Nie kochałem jej! Nawet jej nie znałem! A ty nie masz nic do tego wszystkiego, jasne?!
Ojciec zamyślił się. Machnąłem lekceważąco ręką.
- Nie obchodzi mnie co myślisz. Nic mnie nie obchodzi - warknąłem i poszedłem po moją dziewczynę.

<Fatin?>

poniedziałek, 8 września 2014

Od Kelly CD Seth'a

Przetarłam wierzchem dłoni oczy.
- Dobrze - powiedziałam i popatrzyłam na rękaw bluzy. - Przepraszam, że ją pobrudziłam.
Seth machnął lekceważąco ręką.
- Nic nie szkodzi - rzekł
Uśmiechnęłam się do niego.
- Nie mam ochoty siedzieć bezczynnie - stwierdziłam.
- Co kolejny spacer? Szalejesz - zaśmiał się chłopak.
Wzruszyłam ramionami.
- Uwielbiam naturę.
- Pójdziemy, ale musisz nie wyglądać jak panda.
- Dobra - mruknęłam.
Poszłam obmyć sobie twarz, a potem przyszłam do Setha.
- Idziemy? - spytałam.
Chłopak potaknął.
Wyszliśmy przed Akademię. Niestety zauważyłam przed nią kogoś kogo nigdy więcej nie chciałam widzieć.
- Witaj, królewno - pozdrowił mnie i ukłonił się lekko.
- Arturze - też się ukłoniłam, niechętnie.
- Kim jest ten chłystek? - wskazał na Setha.
- To mój chłopak, Seth - powiedziałam.
Artur patrzył na niego.
- Dobra. Miejmy to już z głowy - mruknął.
- O co chodzi? - spytał cicho mój chłopak.
- Masz z nim walczyć - syknęłam. - Na śmierć i życie.

<Seth?>

niedziela, 7 września 2014

Od Ann Cd Michael

Przez chwile myślę i w mojej głowie pojawia się pomysł, który dziwił mnie samą.
- Co byś powiedział na ludzkie miasto? - spytałam lekko unosząc brew i podbródek.
- Czemu nie. - odparł od razu, ale w jego oczach widziałam zdziwienie.
Miałam ochotę prychnąć, ale się powstrzymałam i lekkim krokiem zaczęłam kierować się w stronę miasta. Szliśmy w ciszy, ale nie przeszkadzało mi to, bo dzięki temu mogłam spokojnie myśleć. Byłam zła... na siebie za to, że spuściłam się ze smyczy i dałam upust upadłej stronie. Teraz musiałam zebrać wodze i wrócić do mojego rozsądnego ja, ale i tak miałam ochotę skarcić samą siebie i to robię. Czuje na policzkach rumieńce, ale nie było to wywołane zakłopotaniem lecz gniewem.
- O czym ty myślisz, że się tak czerwienisz? - spytał diabeł rozbawiony z drwiącym uśmieszkiem.
- Widzę, że obok mnie kroczy nie tylko diabeł, ale też i zboczeniec. - prychnęłam i po chwili dodałam. - Jestem po prostu zła na siebie.
- Pierwszy raz widzę upadłą, która rumieni się ze złości. - parsknął powstrzymując się od śmiechu.
Mam ochotę mu coś zrobić, ale tylko odwracam złość ukrywając jeszcze większy i wyraźniejszy rumieniec.
- Ja też pierwszy raz mam do czynienia z tak zadufanym w sobie i głupim diabłem. - mruknęłam z przekąsem 
Widziałam jak Michael otwiera usta, by mi odpowiedzieć, ale od razu je zamyka, gdy słyszymy za nami kroki. Wkroczyliśmy już do miasta i dlatego lepiej było się powstrzymać od takich rozmów, więc przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, ale za nami rozciągała się tylko ulica i chodnik, którym szliśmy. Z niepokojem zerkam na Michael'a, na pierwszy rzut oka jest spokojny, ale gdy się przyjrzeć widać, że jest przygotowany na wszystko. To sprawia, że robię kilka kroków przed siebie i od razu dociera do mnie znajomy zapach, który przywraca wspomnienia. Gwałtownie zakrywam nos i usta dłonią, nie chcę, by było to o czym jako pierwsze pomyślałam, ale z drugiej strony mam nadzieje, że zapach należy do osoby z mojego dawnego życia, do której mi tak tęskno. 
- Deveshe (czyt.Dewesze)? - udaje mi się powiedzieć zduszonym głosem i moim oczom ukazuje się młoda dziewczyna, wychodząca z bocznej uliczki. 
Jest urodziwa, ma szare ozy otoczone mokrymi rzęsami i włosy tego samego koloru, które nie tracą blasku mimo zniszczonych ubrań.


- Ann... - wypowiada te trzy litery, a ja nie czekając podbiegłam do niej i przytuliłam ją. 
Mam ochotę ją skarcić, krzyczeć na nią, a nawet ją uderzyć, ale tylko przyciskam ją mocniej do siebie i szepcze:
- Coś ty zrobiła, głupia?
~~~
Jesteśmy w pustej uliczce obok apteki, w której kupiłam gaziki, wodę utlenioną i bandaż. Siedzę na kartonowych pudłach razem z Deveshe i obmywam jej rany, Michael stoi odwrócony do nas plecami o co go poprosiłam wcześniej, ponieważ musiałam zdjąć z mojej przyjaciółki bluzkę, by mieć dostęp do urazu przez co została w staniku i spodniach. Byłam mu poniekąd wdzięczna za to, że nie zadawał pytań. Po chwili, gdy udało mi się zatamować krwawienie przeszłam do opatrzenia ran.
- Masz. - podałam przyjaciółce moją skórzaną kurtkę, bo wolałam, by nie wkładała brudnej koszulki.
Kurtka była na nią trochę za duża, bo była zawsze drobniejsza ode mnie, ale nie na tyle, by wyglądało to jakoś dziwnie.
- Dziękuje... - posłała mi lekki uśmiech i odwracając się w moją stronę dodała. - Naprawdę chciałabym Ci wszytko opowiedzieć, ale... nie puki on tu jest. Skontaktuję się z tobą później za jakiś czas.
Chciałam zaprotestować, ale świadomość, że fakt, iż naturalny wróg aniołów widział ją w tak upokarzającym stanie był już dla niej ciosem i zamiast tego po prostu ją przytuliłam na pożegnanie.
~~~
Teraz szłam tylko w towarzystwie Michael'a i czułam się przybita. Właśnie dowiedziałam się, że moja najlepsza przyjaciółka, która, gdy ja odchodziłam obiecała mi, że zachowa pozycję archanielicy na zawsze i nigdy nie da zrobić z siebie upadłej, została wygnana do świata ludzi i teraz jest wyrzutkiem tak samo jak ja... Bolało mnie, że nie dotrzymała obietnicy, bo potraktowałam ją bardzo poważnie i do tego nie chciałam, by przechodziła to co ja, bo ból przy wyrywaniu skrzydeł i potem ten przy odrastaniu ich jest prawdziwym piekłem i pozostawia ślad w psychice na zawsze. Nikomu nie życzyłam, by przechodził coś takiego, a szczególnie jej...
- Więc, to twoja znajoma? - Michael odezwał się przerywając ciszę.
Westchnęłam zrezygnowana, jego nie zadawanie pytań było zbyt piękne, by trwało cały czas.
- Tak. - mruknęłam tylko i po chwili przygryzłam wargę.
Nie wiedziałam co jeszcze mogłabym powiedzieć i jakoś nie miałam nowego tematu do rozmowy, więc czekałam aż on coś powie.

(Michael? Miałam wenę, ale i tak jest krótsze od pierwotnego opowiadania, wiesz dlaczego...)

OD Michaela CD Ann

Wiedziałem, że się zgodzi tylko trochę trzeba było ją podpuścić. Wyglądała na przekonaną, ale w jej oczach dostrzegłem cień strachu. Przecież jestem diablim więc, co się dziwię. Ona jeszcze niedawno była po dobrej stronie, a teraz jest upadła. Wyszliśmy ze szkoły jakby nigdy nic i zapytałem dziewczynę:
- Gdzie chcesz iść? Tu jest dużo miejsc, a wszystko zależy od ciebie. Pozwalam ci wybrać.

(Ann?)

piątek, 5 września 2014

OD Michaela CD Darkness

Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie. Trzymałem ją mocno, a jej nogi były splecione na moim torsie. Jej dłonie wędrowały po moich włosach tworząc je jeszcze bardziej niesforne. Przycisnąłem ją do drzewa stale pogłębiając się w pocałunku. 
- Kocham Cię. - wyszeptałem chowając głowę w jej włosach. 
- Też cię kocham. - odpowiedziała znów mnie całując. Po chwili oderwałem się, a ona popatrzała na mnie z żalem w oczach.
- Proszę. Nie nakręcaj mnie. Dziś nie ma we mnie tyle delikatności co zawsze. Mogę być okrutny. Nie chcę zrobić ci krzywdy, za bardzo cię kocham - pocałowałem ją w czubek nosa mocno przy tym zamykając oczy.

( Darkness?)

Od Fatin CD Alana

-Nie mów tak.-powiedziałam. Alan prychnął.
-Nie słyszałaś, co powiedziałem?
-Myślę, że on sądzi, że to, co wybierze będzie dla Ciebie dobre. Nie wie, że masz odmienny pogląd na ten temat. Sądzę, że powinniście porozmawiać.
-Chyba sobie żartujesz!-wykrzyknął.-Nie będę z nim rozmawiać!
-Nie zachowuj się, jak pięciolatek, dobrze?-żachnęłam. Alan założył ręce i spojrzał na mnie.
-Nie będę z nim rozmawiać.
-Proszę, Alan. Porozmawiaj ze swoim ojcem, wytłumaczcie sobie to wszystko.
Alan? Przepraszam, że tak krótko..

Od Seth'a CD Kelly

Spojrzałem na nią i uniosłem brew. Dziewczyna wyglądała śmiertelnie poważnie.
-Narzeczonego..?-kiwnęła głową,a ja zamknąłem oczy.-Narzeczonego...-powtórzyłem.-Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?-spytałem. Kelly odwróciła głowę. Otworzyła drzwi do pokoju, bez słowa weszła do niego i usiadła na łóżku.
-Bałam się, że tego nie zrozumiesz.-powiedziała w końcu. Wstałem i podszedłem do okna.
-To dobrze myślałaś. Nie rozumiem. Możesz mi to wytłumaczyć?-byłem zły. Chociaż zły to może nieodpowiednie słowo. Bardziej pasuje "rozżalony".
-Jestem księżniczką elfów.-powiedziałam.-Mój ojciec zaręczył mnie z jakim dworzaninem, którego praktyczni nie znam. Nie kocham go. Kocham Ciebie, Seth.-powiedziała. Wiedziałem, że mówi szczerze. Odwróciłem się do niej i zauważyłem, że płacze, a łzy psują jej makijaż tworząc wokół oczu ciemne plamy, jak u pandy.
-Masz szczęście,...-powiedziałem ze srogim wyrazem twarzy.-...że masz mnie.-dokończyłem już z uśmiechem. Podszedłem do niej, przytuliłem ją i pocałowałem w czubek głowy.-Kocham Cię, Kelly. I nigdy nie przestanę.-dziewczyna przytuliła się do mnie i odetchnęła z ulgą.-Wszystko będzie dobrze.-wyszeptałem jej do ucha. Przytuliła się do mnie jeszcze mocniej, a ja zaśmiałem się cicho.
-Co?-spytała patrząc się na mnie.
-Panda.-odparłem.
-Panda?
-Nie ja panda, Ty panda.-zaśmiałem się, a ona też.-Rozmazałaś się. Nie płacz już.
Kelly?

środa, 3 września 2014

Od Lirael Cd Shadow

-Kiepsko kłamiesz - stwierdziłam. - Przecież Archaniołowie są bombą atomową Niebios Gabrielu, demon to dla nas nie problem... bo ty umiesz się nawet pozbyć natrętnej diablicy.
-Lirael... - spojrzał na mnie smutno.
-Czego On ode mnie chce? - zapytałam.
-Nie mogę ci powiedzieć tego tutaj - spojrzał z ukosa na Shadowa.
Kebal spojrzał pytająco w stronę Archanioła i wszedł mi na kolana zpychając Lili do Shadowa. Wstałam i stanęłam przed Archaniołem trzymając syna, który wyciągnął rączki do Gabriela, który się cofnął o krok. 
-Boisz się dzieci? - zapytałam nieco rozbawiona.
-Niezręcznie się przy nich czuję - odparł cicho, a Kebal zaczął machać swoimi skrzydełkami próbując wydostać się z moich ramion. Puściłam go a on zawisł w powietrzy twarzą w twarz z Gabrielem.
-Amor? - zapytał Archanioł.
-Anioł - odparłam, a Gabriel skrzywił się tracąc pióro ze skrzydeł, które teraz spoczywało w dłoni Kebala.
Chłopiec zapiszczał radośnie pokazując mi swoją ''Zdobycz'' i wleciał mi w ręce bawiąc się złotym piórem. 
-Ojciec chce poznać - powiedział prawie szepcząc. - I inni.
-Shadow? Zaraz wrócę - powiedziałam i zniknęłam z białym blasku z Gabrielem i Kebalem.

Gdy wróciliśmy był już późny wieczór. Kebal (który otrzymał drugie Enochiańskie imię od Ojca) trzymał w rączce bukiet ze złotych piór Archaniołów ( białe innych aniołów go nie interesowały). Weszłam do domu i udałam się do pokoju maluchów, gdzie zastałam Shadowa usypiającego Lili, która i tak widząc mnie nie zamierzała zmrużyć oczek.
-Gdzie byłaś? - zapytał suchym tonem Shadow kładąc Lili do kołyski.
-Kebal... spotkał się z moim Ojcem - powiedziałam. - I odbył tak jakby... uch... w dzisiejszych czasach to się nazywa chrzest, ale anioły robią to trochę inaczej... Ojciec nadaje nam Enochiańskie imię... ale nie mogę ci powiedzieć skarbie... nawet mojego - położyłam Kebala w kołysce i za Shadowem wyszłam z pokoju malców mówiąc do nic ,,Dobranoc''.
Wróciliśmy do naszej sypialni. 
-Skarbie? - zapytałam łagodnie. - Kocham cię i przepraszam, ze wcześniej ci o tym nie powiedziałam - przytuliłam go.

<Shadow?>

OD Tanatos CD Shin

Patrzałam jak znika za zamkniętymi drzwiami. Wszystko się komplikuje. 
- Skarbie nie wiem czy centaury mogą cokolwiek zrobić. Obowiązują zasady, które mówią, że inne rasy nie mogą się przeciwstawić arcykapłance. Jeżeli przedstawiciel jest tej samej rasy. To działa też w drugą stronę jakby jakiś centaur schował się na naszej, a ścigałby go główny starszy to my się nie mieszamy. - powiedziała Lenobia powoli łamiącym się głosem. 
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego. Amelka nadal płakała w moich ramionach. Odczuwała mój strach. Chciałam się uspokoić, ale nie mogłam. 
- Wolałam o tym nie wiedzieć. - powiedziałam powstrzymując łzy. 
-Wiem kochanie, ale wolałam, żebyś wiedziała.
- Musiałaś mówić przy Shinie?
- Tak. Bałam się, że zrobisz coś bardzo głupiego, a wiem, że on ci na to nie pozwoli. 
I tak zrobię. Jeżeli mam wybór to wolę, żeby tylko mnie wzięli. Nie pozwolę, żeby ktoś z moich skarbów ucierpiał przeze mnie.
- Mam do ciebie prośbę. Ale musisz obiecać mi, że ją spełnisz i nie powiesz nikomu. - powiedziałam stanowczym głosem.
- Nie obiecam ci nie wiedząc co to jest. Proszę cię nie rób nic głupiego.
- Za późno już na to. Chcę, żebyś obiecała mi, że dopilnujesz żeby Anastazja wzięła tylko mnie. Amelka ma zostać z Shinem. I że nie pozwolisz mu iść za mną. Możesz mu powiedzieć, że to mój wybór, ale dopiero po fakcie.
Nie chciała się zgodzić. Prosiłam ją bardzo długo cały czas przy tym płacząc. To nie była łatwa decyzja. Chciałam być przy nich do końca, ale nie chcę, żeby coś się im stało. Amelka przynajmniej by się wychowywała z ojcem. Moja decyzja została niezmieniona aż w końcu mama mi uległa. Maleńka przestała już płakać. Lenobia zostawiła mnie samą, żebym jeszcze wszystko przemyślała, ale ja wiedziałam, że nie zmienię zdania. Nie wiem czemu, ale zmieniłam się w wilka. Amelce się to spodobało, bo zaczęła bawić się moim ogonem. Uszy już należały do niej wyginała je we wszystkie strony. Wsadziłam ją na łóżko i położyłam się obok. Długo nie musiałam czekać, żeby się wtuliła w moje futro. Otuliłam ją ogonem, a głowę położyłam nad nią. Łzy nawet w wilczej postaci napływały mi do oczu. Leżałam tak myśląc - Gdzie jest tata. - usłyszałam w głowie czyjś słodki głos. Podniosłam głowę, a błękitne oczka Amelii były skierowane na mnie. Jest bardzo podobna do tatusia po mnie ma tylko oczy. - Niedługo skarbie wróci. - odezwałam się i polizałam ją po policzku. 

(Shin ?)

Od Alana CD Fatin

Wzruszyłem ramionami.
- Opuszczona posiadłość jakiegoś elfiego młynarza - powiedziałem.
Fatin spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Jesteśmy w tej twojej magicznej krainie? - spytała.
Skinąłem głową.
- Tak - potwierdziłem. - A dalej w królestwie jest jeszcze piękniej. Ale jak na razie nie mogę tam wracać - przewróciłem oczami.
- Czemu?
Machnąłem lekceważąco ręką.
- Miałem się w tej szkole czegoś nauczyć. Nie nauczyłem się prawie nic. I jeszcze sprzeciwiłem się woli ojca. Wątpię by był zadowolony z mego powrotu.
- Nie mów tak - powiedziała Fatin.
- Niby czemu? Jakoś nigdy nam się nie układało. Nie zbyt go lubiłem. Raczej wzajemnością.

<Fatin?>

wtorek, 2 września 2014

Od Kelly CD Seth'a

Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale zamiast tego zawstydzona spuściłam wzrok.
- Kelly? Co się stało? - spytał Seth z troską, ale i z pewną dozą stanowczości.
- Ja... Nie mogę ci powiedzieć - powiedział cicho.
- Jak to nie możesz? - zdziwił się chłopak.
- Ja po prostu... Nie.
- Kel, mi zawsze możesz powiedzieć - zadeklarował i objął mnie ramieniem.
Westchnęłam.
- Wiesz... Bo ja mam narzeczonego.

<Seth? Wybacz, że tak długo i krótko>

OD Shadowe'a CD Lirael

Trzymałem mocno Kebala, by nie spadł z grzbietu feniksa. Tymczasem malec podnosił wysoko rączki, piszcząc z uciechy. Kazałem Ignisowi wylądować na trawie w pobliżu Sabriel. Stworzenie zataczało kręgi nad głową Lirael i Lili łagodnie zniżając lot. Dzięki temu chłopiec mógł podziwiać wszystko z góry. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się na ziemi, usiadłem przy Anielicy i naszej córeczce, która spała smacznie w ramionach matki. Posadziłem Kebala na kolanach i objąłem Lirael.
- Jestem szczęśliwy kochanie, a ty?
Oparła głowę o moje ramię, uśmiechając się ciepło.
- Ja też Shadow, ja też. - dostrzegłem w jej oczach cień smutku.
- Coś cię martwi?
- Czasem tęsknię za dawnym życiem. - powiedziała z wahaniem w głosie. 
- Za piekłem i torturami? - uniosłem wysoko brwi ze zdziwienia - Myślałem....
- Nie mówię o tym. Chodzi o młodzieńczą beztroskę...
- Kochanie...
Przerwało mi oślepiające światło, z którego wyłonił się Archanioł.
- Lirael, przykro mi, że przerywam  wam tą sielankę. - skrzywił się, spoglądając na nasze dzieci.
Instynktownie zacisnąłem pięści postanowiłem podnieść się z ziemi, jednak Anieclica powstrzymała mnie dotknięciem dłoni. 
- O co chodzi Gabrielu? - spytała chłodnym tonem.
- Mamy problem z pewnym demonem... - co ciekawe, Gabriel wydawał się mocno zawstydzony tym faktem.

<Lirael? Sorki, że takie krórtkie...>

poniedziałek, 1 września 2014

Od Vigo CD Karou

Przyglądałem się przez chwilę zawstydzonej dziewczynie. Odwróciła głowę, bym nie dostrzegł uroczego rumieńca. Przysunąłem się do niej bliżej i delikatnie ująłem podbródek błękitnowłosej.

- Karou, skarbie spójrz proszę na mnie. - niechętnie spełniła prośbę - Bardzo się zmieniłem odkąd cię poznałem. Stałaś się dla mnie najważniejsza i będę walczył o twoje szczęście. - pogładziłem jej policzek - Znajdziemy sposób, by pokonać Wilka.
- To nie takie proste. - znów spuściła głowę i przytuliła się do mnie. 
- Znajdziemy sposób. - powtórzyłem jak marną mantrę.
Chciałem przekonać nas oboje, że obecna sytuacja tylko wydawała się tak beznadziejna. Przymknąłem oczy i wciągnąłem słodki zapach Karou, zawsze mnie uspokajał. 
- Najważniejsze, że jesteś blisko kochanie. - wyszeptałem, gładząc jej włosy.
Nie wiem jak długo trwaliśmy w bezruchu. Czas zdawał się płynąć własnym torem, omijając nas z daleka. Wreszcie dziewczyna wyswobodziła się z moich ramion i podeszła do okna. Wpatrywała się przez dłuższą chwilę w zapadający na zewnątrz zmrok.
- Widzisz ten punkt? - wskazała coś niewidocznego dla mnie na odległym horyzoncie.
- Co takiego dostrzegłaś.
- Nasze szczęście. - uśmiechnęła się w zamyśleniu. 

<Karou? Wybacz, że takie krótkie...>