- Odejdź ode mnie. - powiedziałam odwracając głowę. - Dwa razy nie popełnię
tego samego błędu. A Ty lepiej trzymaj się ode mnie z daleka. - odwróciłam
się i poszłam intensywnie rozmyślając. Nie, już nie. Już kiedyś dałam
się nabrać na takie gierki. Poszłam do mojego pokoju i usiadłam na łóżku
rozmyślając o słowach Białego Wilka. Wyjęłam spod łóżka skrzynki z
"materiałem" na naszyjniki. Wzięłam do ręki rzemyk oraz pierwszy
"koralik". Nawlekłam go i odchyliłam głowę do tyłu. Po co ja to robię?
Sama nie wiem... Zaczęłam nawlekać kolejne "koraliki", wszystkie
musiały być ułożone w odpowiedniej kolejności. Gdy skończyłam, odłożyłam
naszyjnik do specjalnego pudełka i zaczęłam chować wszystkie skrzynki z
powrotem pod łóżko. Wzięłam szkicownik i wyszłam z pokoju. Było
popołudnie, koło trzeciej. Skierowałam się nad staw. Położyłam się na
zielonej trawie i zaczęłam rysować, to mnie odstresowywało. Narysowałam
moja Zumę, swoją drogą dawno na niej nie jeździłam, potem narysowałam
naszą szkołę. W końcu zaczęłam przeglądać moje stare rysunki, te sprzed
dołączenia tutaj. W tym szkicowniku było ich mało, jednak widnieli tam
Issa, Yasri, Kishmish, Twiga i Dealer Marzeń. Mój Boże... Był tak
jeszcze Kazmir. Co rysunek tego idioty tu jeszcze robi?! W każdym razie
nie mogłam go wyrwać. Nie chodzi tu o sentyment (Sentyment! Jeszcze
czego!), tylko o szkicownik.
Przewróciłam kartę z powrotem na moje "potwory".
- Niezłą masz wyobraźnię. - usłyszałam przy uchu.
Przewróciłam kartę z powrotem na moje "potwory".
- Niezłą masz wyobraźnię. - usłyszałam przy uchu.
Stał nade mną ten sam
chłopa, dla którego jestem tajemnicą do odkrycia. (Tajemnicą... Szkoda, że nie kimś. Po prostu. Czy wszyscy muszą mnie tak przedmiotowo
traktować.) Zamknęłam szkicownik.
-Ja ich nie wymyśliłam. - powiedziałam uśmiechając się leniwie.
-Ja ich nie wymyśliłam. - powiedziałam uśmiechając się leniwie.
Ten
uśmiech zawsze wystarczał, by rozwiązać wszystkie sprawy. Dzięki niemu
ludzie (i nie tylko) myśleli, że to wszystko wytwór wyobraźni
niebieskowłosej dziewczyny i bagatelizowali. Zawsze lepiej powiedzieć
najbardziej niesamowitą prawdę, w którą nikt nie uwierzy niż zmyślić
jakieś wiarygodne kłamstwo. Chłopak prychnął.
- Czemu w ogóle tu przylazłeś? - spytałam siląc się na spokój.
- Czemu w ogóle tu przylazłeś? - spytałam siląc się na spokój.
<Vigo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz