niedziela, 31 sierpnia 2014

Od Ann Cd Michael

- Są naprawdę ładne, ale trochę nie w moim stylu. - odparłam patrząc w swoje oblicze w lustrze i przygryzając wargę.
Teoretycznie wszytko było normalnie, ale nie widziałam siebie. Figura była niby taka sama tylko bardziej niż zazwyczaj podkreślona, karnacja też ta sama..., ale ja bym raczej nigdy się tak nie ubrała, choć nie wyglądałam źle.
- Dobrze jest. - stwierdził diabeł z uśmiechem.
- Nie mówię, że nie. - mruknęłam nie odwracając wzroku od lustra, by po chwili założyć ręce na piersi i zauważyć kolejny minus mojego ubioru.
Dekolt byl zdecydowanie zbyt duży, tak samo jak rumieniec, który pojawił się na mojej twarzy. Cholerny diabel...
- Hej, mam wrażenie, że nie chce Ci się iść na zajęcia równie mocno co mi. - Michael po chwili wyrwał mnie z zamyślenia i podszedł stając koło mnie.
- Czy ty coś sugerujesz? - spytałam, gdy tylko dostrzegłam nieco niepokojącą iskrę w jego oczach.
- Być może. - odparł rozbawiony odsłaniając przy tym zęby w uśmiechu, ale po chwili odchrząknął. - Proponuję byśmy zrobili sobie dziś wolne.
- Brzmi jak plan... - odpowiedziałam bez zastanowienia, by po chwili się poprawić. - To znaczy nie mam zamiaru opuszczać zajęć.
Diabeł posłał mi dziwne spojrzenie, na które odwróciłam wzrok. To normalne, że czasem chcę zrobić coś złego, ale sekundę później odzywa się mój rozsądek i natychmiast zmieniam zdanie. To ponoć normalne u upadłych podobnych do mnie...
- No weź nie bądź taka. Nie za grzeczna jesteś jak na upadłą? 
Trafia w mój czuły punkt i nie potrafię tego zignorować. Moja poupadkowa strona pragnie pokazać, że nie boi się wagarować, a ja nie mogę jej już dłużej powstrzymywać.
- Niech Ci bedzie...

(Michael?)

sobota, 30 sierpnia 2014

OD Michaela CD Ann

Spojrzałem na siebie i byłem cały mokry. Super drugi prysznic, a to dopiero ranek to co będzie dalej? Nie mogąc wytrzymać zacząłem się głośno śmiać. Ann poszła w moje ślady i też wybuchła śmiechem. Po chwili opanowałem się. Pstryknąłem palcami i już miałem na sobie suche ciuchy. Wyczarowałem sobie czarką koszule (która jak zwykle była rozpięta), ulubioną skórę i najzwyczajniejsze czarne dżinsy. Patrzałem na dziewczynę, która nadal zakrywała się kołdrą. Miałem świetny pomysł i zamierzałem go wykonać. Na dziewczynie pojawiły się jasnoniebieskie dżinsy pocięte wzdłuż, biała koszulka z czarną czaszką i piszczelami oraz czarna skóra która idealnie podpasywała się pod jej figurę. Czegoś mi brakowało zastanawiałem się przez dłuższą chwilę aż w końcu doszedłem i na jej nagach pojawiły się glany. 
- I jak podobają ci się? - zapytałem, a dziewczyna spojrzała zaskoczona na siebie. Podeszła powoli do lustra i przyglądała się sobie uważnie. Wiedziałem, że zaraz wyskoczy jak ja mogłem to zrobić, ale się nie przejmowałem tym. Wyglądała naprawdę ładnie w tych ciuchach.

(Ann podobają się?)

Od Lirael Cd Shadow

- Tuma... co? - zapytałam.
A Lili zapiszczała na widok Sabriel idącej ku nam. Pies obwąchał dziewczynkę, po czym wyciągnął jęzor i zaślinił jej policzek. Lili zaczęła rączką wycierać swój policzek... a rączkę o moje spodnie, aż się doczyściła.
- Dzięki córcia. - mruknęłam, a ona zapiszczała radośnie. - To był sarkazm Lili.
Ona spojrzała w górę tak jak i ja po chwili. Shadow latał z Kebalem na Feniksie...
- Mmm! - Lili wyciągnęła rączki do góry.
- Sabriel. - zwróciłam się do psa. - Zmień się w smoka. - powiedziałam, a ona po chwili przemieniła się w skrzydlatego gada.
Liliel zapiszczała kiedy usiadłyśmy na grzbiecie smoczycy i wzbiłyśmy się w powietrze. Po chwili Lili wyrosły błoniaste, brązowe skrzydełka zakończone małymi grotami.
- Mama?! - dziewczynka wskazała wzrokiem na swoje plecki.
- To twoje skrzydła skarbie - posłałam jej uśmiech. - Niedługo nauczę cię latać. - powiedziałam, a Lili, gdy to usłyszała zaczęła radośnie piszczeć.
Dogoniłyśmy Shadowa i Kebala bez problemu. Zauważyłam zdziwienie na twarzy ukochanego.
- Co się stało skarbie? Zapomniałeś o moim smoku? - zaśmiałam się.
- Jak one szybko będą rosły? - zapytał.
- Za trzy lata będą wyglądać i zachowywać się jak trzynastolatkowie, ale będą więcej rozumieć i przewyższać oczywiście innych sprytem i wiedzą, a potem będą rosnąć już normalnie jak ludzkie dzieci, aż do dwudziestki, potem są wiecznie młodzi i bla bla bla. - posłałam uśmiech Shadow'owi.
- Mama! -zawołał Kebal.
-Tak skarbulku? - uśmiechnęłam się do niego, a on zapiszczał radośnie.
- Taaataaa! - tym razem Lili zawołała, a jak Shadow na nią spojrzał, ona schowała twarz w rączkach śmiejąc się. 
- Shadow, wiesz... właśnie sobie wyobraziłam nasze dzieci za te trzy lata jak się ścigają. - powiedziałam. -Kebal na feniksie, a Lili na smoku.
Shadow się do mnie uśmiechnął, co chyba oznaczało, że podoba mu się ta wizja. Lili machając skrzydełkami zaczęła mi dawać do zrozumienia, że chce sama polatać. Sabriel zniżyła lot i wylądowała na trawie, zeszłam z niej razem z Lili, a smoczyca znów była psem... tylko że zostawiła sobie skrzydła i wbiła się w powietrze zaraz po mnie i latała robiąc swoje wariacje z wywalonym jęzorem. Lili zaczęła machać swoimi skrzydełkami aż w końcu udało jej się wzbić w powietrze dziesięc centymetrów nad moimi ramionami.. Jednak po chwili opadła w moje ramiona. Zaczęła znów próbować i za każdym razem wpadała mi w ręce. Spojrzała na mnie smutno.
-Mi też się nie udawało za pierwszym razem. - powiedziałam. - Ćwicz dalej skarbie. - zachęciłam ją.
Próbowała tak długo dopóki się nie zmęczyła i po chwili spała już w moich ramionach. Jej skrzydełka zniknęły, a na pleckach miała już tatuaż skrzydeł. Stanęłam na ziemi i wyczarowałam koc, na którym się położyłam razem z Lili.

<Shadow? Kochanie? Jak ci idzie?>


czwartek, 28 sierpnia 2014

Od Darkness Cd Michael

- Przecież mieszkam niedaleko. - zaśmiałam się.
-A no tak.
-Ty mój zapominalski demonie. - zmierzwiłam mu włosy.
-Ty moja pamiętna wilczyco. - przytulił mnie mocniej.
-W sumie... to też jestem zapominalska. - zaśmiałam się i złączyłam z nim usta w namiętnym pocałunku.

<Michael?>

Od Karou CD Vigo

- W takim razie.. To ja ją wypuszczę, bo to moja sprawa. - powiedziałam zamykając oczy.
- Nie, Karou! Nie możesz..
- Czemu? - spytałam ponownie je otwierając.
- Bo ja nie chcę, żebyś... - zaczął.
- Ja też nie chcę, żeby coś Ci się stało. - powiedziałam z naciskiem. Odeszłam od Vigo i zapatrzyłam się w okno. - Chyba wiem, co trzeba zrobić. - powiedziałam i uśmiechnęłam się smutno. - Muszę znaleźć się u Thiago...
- Ale on Cię zabije! Nie da się pomylić Cię z kimś innym. Musi być inny sposób. Znasz jakieś jego słabe punkty...? - spytał Vigo. W jego głosie dało się czuć strach i rozpacz.
- Nie ma innego sposobu. - powiedziałam.-Ale jestem ja. Ja jestem jego słabym punktem. - dodałam uśmiechając się smutno. 
Zaległa cisza. Vigo odwrócił wzrok. Ja zamknęłam oczy i skupiłam się. Zaczęłam się zmieniać. Moje włosy stały się ciemne i długie do ramion, oczy czarne, z głowy wyrosły mi kręcone rogi gazeli, na plecach miałam skórzaste skrzydła, a nogi zmieniły się w nogi gazeli. Twarz, ręce i tors zostały człowiecze, ale skóra była ciemniejsza, bardziej opalona. Miałam na sobie tylko krótką skórzaną sukienkę. Vigo spojrzał na mnie i wydał z siebie zduszony krzyk.
- Karou?! Co...
- To jest moje wcześniejsze wcielenie. Tak wyglądałam, gdy byłam Madrigal. - powiedziałam. - Nikt nie wie o mojej mocy, bo chimery jej nie mają. To jest mój plan. - rzekłam. - Stanę się Madrigal, przejdę do świata chimer i zabiję Thiago. Spalę jego ciało, by nie mogli go wskrzesić i ucieknę stamtąd. Ale będziesz musiał pójść ze mną, bo sama mogę nie dać rady. Będziesz moim wsparciem, w razie, gdyby mnie złapali.
- Pomogę Ci tak, jak tylko będę mógł. - powiedział Vigo obserwując mnie uważnie. Zmieniłam się z powrotem w Karou.
- Dziękuję, Vigo. - rzekłam. - Ale jeszcze nie czas. Nie teraz. - znowu cisza. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
- Karou...?
- Teraz chcę być z Tobą. - powiedziałam z mocą. - Chcę być z Tobą dopóki mogę. - powiedziałam już nieco ciszej. Spojrzałam na Vigo, a on na mnie. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam wzrok, bo nie wiedzieć czemu na twarz wpełzł mi rumieniec.

<Vigo, co zrobisz?>

Od Fatin CD Alana

-Tu jest ślicznie.-powiedziałam uśmiechając się rozmarzona.
-Cieszę się, że Ci się podoba.-odparł.
-Jak znalazłeś to miejsce?-spytałam. Chłopak uśmiechnął się lekko.
-Tajemnica.-odparł. Wywróciłam oczami i wydęłam wargi.-Ej... Nie obrażaj się.-powiedział, przytulił mnie i pocałował w policzek.-Ja mam swoje sekrety i Ty masz swoje sekrety... Na przykład to, jak robisz, że jesteś taka słodka.
-To mój naturalny urok.-zaśmiałam się.-Ty też jesteś słodki.-dodałam i pocałowałam go lekko.-A powiesz mi po co mnie tu zabrałeś?-spytałam.
-Jeszcze nie teraz...-odparł.-Chodźmy.-dodał, ujął moją dłoń i poprowadził mnie ścieżką, na której końcu stała ławeczka. Kwitnące drzewa dodawały temu miejscu uroku i romantyczności. Usiedliśmy na ławce.
-To miejsce jest naprawdę piękne.-powiedziałam zachwycając się całą scenerią.
Alan? Przepraszam, że tak długo i do tego takie krótkie =(

Vigo CD Karou

Zerwałem się z łóżka i zacząłem spacerować po pokoju. Dziewczyna przyglądała mi się ze smutkiem w oczach i niemą zaciętością. Tymczasem ja biłem się z myślami. Nie chciałem podejmować decyzji w tej sprawie, nie teraz. A jednak nie miałem wyjścia... 
Zatrzymałem się gwałtownie, rozpinając kilka górnych guzików koszuli.
- Co robisz? - 
- Nadszedł czas. - ująłem sporej wielkości medalion przedstawiający dwa węże splecione ze sobą w skomplikowane supły  i pożerające własne ogony. Zdjąłem ciężki, srebrny łańcuszek, pokazując go dziewczynie - To pieczęć. Widzisz kochana, ja również mam swoje tajemnice.
- Pieczęć do czego? - Karou wpatrywała się intensywnie w rzeźbiony przedmiot.
W jej oczach pojawił się cień zrozumienia i... przerażenia.
- Czy to...?! - w jej głosie wkradła się nutka histerii
- Tak, Karou... - spuściłem głowę - To Pieczęć Siedmiu Bram, za którymi czeka bestia.
- Zwariowałeś?! - zerwała się na równe nogi i uderzyła mnie w twarz, następnie ze łzami w oczach przytuliła najmocniej jak umiała - Na pewno jest inne wyjście... - wyszeptała cicho.
- Bestia pomoże nam pokonać twojego Wilka... - gładziłem jej błękitne włosy.
- A potem zażąda zapłaty i pożre tego, kto ją wypuścił.... - dodała ledwie dosłyszalnie.
- A kto powiedział, że to my mamy ją wypuścić? - zaskoczona Karou odchyliła głowę,  by z niedowierzaniem spojrzeć mi w oczy.
- Nadal pozostaje życzenie tego, kto ją uwolni....

<Karou?>

środa, 27 sierpnia 2014

OD Shin'a CD Tanatos

- Nie pozwolę, żeby stała się wam jakakolwiek krzywda! - zacisnąłem pięści ze złości - Jesteśmy na ziemi Centaurów i pod opieką Vojmy. Jeśli nawet wasza arcykapłanka odważy się wkroczyć na te ziemie, nie zajdzie daleko! - powiedziałem z naciskiem.
- Nic nie rozumiesz. Ona jest potężna... - Tanatos wyszeptała cicho, a w jej oczach dostrzegłem łzę.
Pospiesznie usiadłem na oparciu sporego fotela i położyłem łagodnie rękę na ramieniu blondynki.
- Nasza pradawna magia jest potężniejsza. Nie musisz się bać tej starej....
- Anastazja wygląda na 20-latkę... - Dziewczyna pociągnęła nosem i przycisnęła mocniej niemowlę do piersi - Nie dostanie Amelki. - powiedziała twardym głosem.
Dziewczynka najwyraźniej wyczuła Zmartwienie matki i rozpłakała się.
- Muszę wyjść skarbie i obmówić parę rzeczy z Opiekunem.
- Co chcesz zrobić? - dosłyszałem w głosie Tanatos nitkę lęku.
- Wszystko będzie dobrze najdroższa, zobaczysz. - pocałowałem ją pospiesznie i wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Nie było czasu do stracenia. Zamierzałem chronić Tanatos i Amelkę za wszelką cenę. To jednak mogło wymagać pewnego poświęcenia... Skierowałem się w stronę odległej chaty Najstarszego Centaura w naszym plemieniu. Vidoqu'a. Udzieli mi niezbędnych wskazówek. Anastazja dostanie dziewczyny po moim trupie!

<Tanatos?>

Od Ann Cd Michael

Zerwałam się z łózka przestraszona gwałtowną pobudką i od razu zaszczękałam zębami. 
- Co ty sobie myślisz?! Wchodzisz mi tu i oblewasz mnie wodą, a jedyne co masz do powiedzenia to ,,Czas wstawać, zaraz lekcje"?!
Diabeł śmieje się wyraźnie zadowolony z "ice bucket challenge", które mi zaserwował, a ja chciałam już mu coś zrobić, gdy spojrzał na mnie i przestał się śmiać.
- Na co się gapisz? - burknęłam, patrząc na siebie i choć na początku nie zauważyłam nic nadzwyczajnego to po chwili zorientowałam się, że wszystko mi prześwituje przez cienką piżamę, wiec złapałam mokrą kołdrę i się nią zakryłam. 
- Czemu to zrobiłem? - spytał z kpiarskim uśmieszkiem nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć.
- Ty..., jak ty w ogóle..., jak ty możesz mieć czelność włazić mi tak do pokoju i się jeszcze ze mnie nabijać?! - czuję na policzkach rumieńce wywołane wstydem i złością. Nie wytrzymuję i myślę tylko o tym, że chciałabym oblać go lodowatą wodą i po chwili stoi przede mną mokry Michael.

(Michael? Teraz tez jesteś mokry .w.)

OD Shadow'a CD Lirael

Obserwowałem wyczyny Lirael z naszym maleństwem w ramionach. Kebal piszczał z uciechy i wyciągał małe rączki do matki, kiedy tylko wylądowała. 
- Czekaj. My faceci mamy coś lepszego. - puściłem oko do synka i zagwizdałem cicho.
Dziecko obserwowało mnie z wyrazem wyczekiwania na maleńkiej buźce. Po chwili na niebie pojawił się mój feniks. Kołował nad nami, aż znalazł dogodne miejsce i łagodnie wylądował tuż przede mą. 
- Shadow, to nie fair! - Lirael uśmiechnęła się z wyrazem udawanego oburzenia.
- Masz własne skrzydła kochanie. - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, zajmując miejsce za włochatym łbem.
- Tylko pilnuj go dobrze. 
- Nie martw się kochanie, wrócimy nim zdążysz wypowiedzieć: "Tuma mērī sārī duniyā hō!". - Feniks wzbił się w powietrze pozostawiając zdumioną Anielicę z Lili w ramionach. 
Uśmiechnąłem się pod nosem i mocniej przytrzymałem synka. Kebal nie okazywał strachu, wręcz przeciwnie, krzyczał radośnie i rozłożył rączki. Chwilę później z jego pleców, w okolicach łopatek wyrosły śnieżnobiałe skrzydła. Uszczęśliwiony tym faktem zaczął wymachiwać nimi energicznie. Mało brakowało, a wyrwałby się z moich objęć.
- Nie tu synu. - powiedziałem z troską.
- Tata! - maleństwo pisnęło z szerokim uśmiechem na twarzyczce.
Zdębiałem. Lirael wspominała, że Anielskie dzieci rozwijają się o wiele szybciej niż zwykłe, ale żeby aż tak....?

<Lirael?>

OD Michaela CD Ann

- Masz pokój naprzeciwko mnie. - zaśmiałem się podając dziewczynie klucz, który dostała od dyrektorki.
- No, to się nazywa fart. - mruknęła pod nosem.
- Nie będzie aż tak źle. A może będzie, sam nie wiem.
- Dzięki za pocieszenie.
- Chodź, przy okazji dowiesz cię gdzie masz pokój. No, chyba, że chcesz włóczyć się po szkole w środku nocy i szukać go. A uwierz mi nie znajdziesz go sama.
- Dobra pokaż mi go. - westchnęła 
Posłusznie poszła za mną. Po jakiś dziesięciu minutach doszliśmy do właściwych drzwi.
- To jest pokój. No to teraz pozostaje mi powiedzieć tylko pa i iść. - skierowałem się w głąb korytarza.
- Czekaj. Myślałam, że masz pokój naprzeciw mnie.
- Bo mam, ale jeszcze do niego nie idę.- zmieniłem się w mgłę i poleciałem na dwór. Lubię tak czasem powędrować sobie z wiatrem. Po jakiejś godzinie wróciłem do pokoju wchodząc przez okno. 
Obudziłem się jakoś po siódmej. Wziąłem prysznic i ogólnie się ogarnąłem. Była już prawie ósma i zaraz miały się rozpocząć lekcje, a czułem że Ann jeszcze nie wstała. Postanowiłem jej zrobić pobudkę. Wziąłem wiadro wody i dosypałem tam lodu. Drzwi od jej pokoju otworzyłem bez problemu. Spała tak, że ledwo mogłem dostrzec jej głowę z pod kołdry. Odkryłem ją ( na szczęście była ubrana) i wylałem całą zawartość wiadra w prost na nią .
- Czas wstać zaraz lekcje. - zaśmiałem się. 

(Ann ?)

OD Michaela CD Darkness

- Stęskniłam się za tobą. - wymamrotała, przytulając się do mnie.
- Ja też się stęskniłem bardzo.
- Co robiłeś przez ten cały czas? Jakieś diabelskie sprawy?
- Tak, całkiem sporo diabelskich spraw.
- Mogę wiedzieć jakie?
- Niestety nie. Teraz zejdźmy z tematu o mnie. Co moja wilczyca robi w tej części lasy ?
( Darkness?)

Od Ann Cd Michael

Spojrzałam na jego dłoń podejrzliwie, a potem znów na twarz Michael'a i w końcu z wahaniem przyjęłam jego pomoc.
- Jeśli nie masz nic lepszego do roboty i sam się zaoferowałeś. - odpowiadam przygryzając dolna wargę.
- No dobra, to najpierw do dyrektorki. - stwierdził z lekkim uśmiechem i nakazał mi ruchem dłoni iść za sobą.
Szkoła nie okazała się daleko, wiec nie minęło wiele czasu nim doszliśmy i stanęliśmy przed wejściem. Diabeł ruszył energicznym krokiem do drzwi i po chwili zerknął na mnie przez ramię. Widząc jak zapatrzyłam się na budynek szkoły zawołał do mnie odrobinę zniecierpliwiony:
- Hej, idziesz czy nie?
- Tak, tak już idę. - zamrugałam kilka razy wyrwana z zadumy i podbiegłam do drzwi.
Gdy byliśmy już w środku skręciliśmy w odpowiednie miejsce, a Michael zapukał do najbliższych drzwi, na których była srebrna tabliczka z pięknie zdobionym napisem o treści: ,,Dyrektor Elizabeth Montgomery''. 
- Proszę. - doszedł do nas głos zza drzwi należący najwyraźniej do jakiejś starszej kobiety.
Weszliśmy, diabeł od razu przeszedł do rzeczy:
- Przyprowadziłem nową uczennicę. - poinformował kobietę za biurkiem kładąc mi dłoń na głowie.
Chciałam zwrócić mu za to uwagę, ale tylko się lekko odsunęłam, bo uznałam to za zbędne szczególnie, że jest tu dyrektorka. Zaczęliśmy rozmowę i po pewnym czasie wyszłam z gabinetu dyrektorki już jako uczennica.

(Michael? Niechętnie, ale owszem c: Przepraszam, że nie opisałam rozmowy, ale bateria mi siada x.x)

Od Seth'a CD Kelly

-Wiesz, jeśli chcesz, to możemy wrócić.-powiedziałem marszcząc brwi. Kelly uśmiechnęła się lekko.
-Nie, nie trzeba...
-Nawet mi nie mów. Chodźmy.-powiedziałem i ująłem Kelly za rękę.
***
Odprowadziłem ją pod drzwi jej pokoju. Robiło się już późno, zachodziło słońce
-Dziękuję, że mogłem miło spędzić z Tobą dzień.-powiedziałem i przytuliłem Kelly. Dziewczyna pocałowała mnie w policzek i uśmiechnęła się z wdzięcznością.
-To ja Ci dziękuję.-powiedziała i przytuliła się mocniej.
-Nie ma za co. Na takie spacery możemy chodzić codziennie.-powiedziałem. W tej chwili zza winkla wyłonił się jakiś chłopak z dziewczyną. Spojrzał na Kelly i podrapał się w głowę.
-O, cześć..-A potem spojrzał na mnie i lekko zmarszczył brwi.-Kto to jest?-spytał. Kelly wywróciła oczami.
-To jest Seth, mój chłopak...-powiedziała. Chłopak jeszcze bardziej zmarszczył brwi.
-Przecież wiesz, że...-zaczął.
-Wiem, Alan! A Ty wiedziałeś?!-krzyknęła nagle elfka.
-Fatin już o wszystkim wie.-odparł niejaki Alan rzucając spojrzenie dziewczynie stojącej za nim, a później wbił wzrok w podłogę.-Ok. Zostawiam to dla was...-powiedział w końcu i poszli.
-O czym on mówił?-spytałem patrząc się na Kelly.
Kelly?

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Od Darkness Cd Michael

Nie wiem co się stało, ale przez dłuższy czas z nim nie rozmawiałam. Jest aż tak pochłonięty swoimi diabelnymi sprawami?

Bezlitosny budzik zadzwonił równo o 6. Ogarnęłam się przygotowując na kolejny dzień w akademii. Godzinę potem ruszyłam na niekończące się zajęcia..., które skończyły się o 16. Zostawiłam torbę w domu i wyszłam na dwór. Szlajałam się miedzy drzewami, aż ktoś zasłonił mi dłońmi oczy. Z ciągnęłam je i odwróciłam się wpadając w ramiona Michaela.
- Myślałam, że już o mnie zapomniałeś. - powiedziałam wtulając się w niego.
- Jak mógłbym zapomnieć? -zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.

<Michael?>

OD Michaela CD Ann

Chciało mi się śmiać, kiedy tak burknęła, ale się powstrzymałem. Rozumiem, że ty nie powód do chwały i zadziwiłem się, że powiedziała prawdę. Nawet jak na upadłą była dość odważna. Inni upadli, kiedy mnie zobaczą albo wyczują to wieją jak najdalej. Ona jednak jest inna usiadła blisko mnie, choć słyszałem jak jej serce nagle przyśpiesza.
- Jesteś dość odważna nawet jak na upadłą, skoro usiadłaś tak blisko mnie. - stwierdziłem, a ona się jeszcze bardziej zarumieniła.
- Ja... - nie wiedziała co powiedzieć - Jestem teraz sobą. 
- Jednym słowem uwolniona spod klosza. - zaśmiałem się co trochę ją przestraszyło. Wstałem w mgnienia okiem i podałem jej rękę.
- Więc jak zaprowadzić cię do dyrektorki i oprowadzić po szkole? - zapytałem nadal trzymając rękę wyciągniętą ku niej.

(Ann, przyjmiesz pomocną dłoń diabła XD)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Od Ann Cd Michael

Moja pierwsza myśl... ,,Kłamca". To diabeł, mój naturalny wróg, przeciwieństwo. Może i od lat jestem upadła, ale dalej nie mam do takich jak on zaufania, ale z drugiej strony nie spotkałam jeszcze diabła w cztery oczy. Chcę uciec, powinnam uciec, ale zostaję i patrzę mu w oczy. Są szczere, jak na diabła. Wiem, że jego słowa nie były fałszywe, ale i tak ściska mnie w żołądku. Nigdy nie byłam tchórzem, więc wstaję i podchodzę do niego. Kiedy jestem w odległości metra, spogląda na mnie i unosi brew, a ja siadam. Mimo wszystko wolę zachować odległość...
- Więc też należysz do Akademii? - spytałam starając się, by mój głos brzmiał pewnie.
- Owszem, od jakiegoś czasu. Ciebie widzę tu pierwszy raz. - odparł drapiąc się po brodzie i przyglądając mi się.
- Jestem tu od niedawna. - zdobywam się na szczerość. Jestem lekko zdziwiona, że rozmowa z nim nie sprawia mi tak wiele problemu jak oczekiwałam.
Michael kiwa głową i zwraca się do mnie z pytaniem, które zbija mnie z tropu:
- Jesteś upadła?
- A co Cię to obchodzi? - udaje mi się burknąć, po chwili czuję rumieniec na twarzy i widzę jego uniesione brwi. To pytanie wydaje mi się zbyt osobiste, ale odchrząkuję - To znaczy, tak...

(Michael? Mam nawet niezły przypływ weny)

sobota, 23 sierpnia 2014

Od Kelly CD Seth

Rozejrzałam się po jaskini.
- Bardzo tu ładnie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Setha. Mimowolnie ziewnęłam.
- Spać ci się chce? - spytał.
- Tak, trochę - przymknęłam oczy. - Jestem zmęczona.
- Czym?
Nagle otworzyłam oczy. Zrozumiałam, że prawie coś mu powiedziałam, a to musi zaczekać.
- Niczym - skłamałam. - Po prostu nie mogę się wyspać. Co robimy dalej?

<Seth?>

Od Alana CD Fatin

Obudziłem się. Fatin leżała wtulona we mnie. Patrzyłem tak na nią przez chwilę, uśmiechając się pod nosem. Dziewczyna w końcu otworzyła oczy i wsparła się na łokciach. Pocałowałem ją w czoło.
- Dzień dobry, moja księżniczko - powiedziałem z uśmiechem na ustach.
- Witaj, Alan - odparła także się uśmiechając. - Która godzina?
Spojrzałem na zegarek, który był na szafce nocnej.
- Jedenasta.
- Jest wcześnie. Nie wstaję - mruknęła i odwróciła się na drugi bok.
Przewróciłem oczami.
- Jak sobie chcesz - zacząłem ją łaskotać. - Wstawaj śpiochu! Miałem cię gdzieś zabrać, nie pamiętasz?!
Fatin śmiała się bo łaskotałem ją dalej, ale w końcu przestałem.
- Przestałeś - powiedziała dziewczyna. - Czemu?
- Bo nie ma dżemu - odrzekłem śmiejąc się. - Wstawaj, przebieraj się i idziemy. Zamknę oczy, jak chcesz.
Zamknąłem oczy. Otworzyłem je po mniej więcej dwudziestu minutach. Koło mnie siedziała Fatin, już ubrana.
- Teraz ty się ubieraj.
- Zamykaj swe paczały - powiedziałem.
Półbogini westchnęła, ale także zamknęła oczy. Przebrałem się i uczesałem.
- Otwieraj oczy.
- No nareszcie - burknęła i rozwarła powieki.
- To co? Gotowa? - spytałem. Dziewczyna potrząsnęła głową. - Chodź.
Wyszliśmy z mojego pokoju, a potem z Akademii. Przeszliśmy przez kilka miejsc aż w końcu dotarliśmy na miejsce.
- Jak ci się podoba? - spytałem.

<Fatin?>

OD Michaela CD Ann

Wyszedłem do lasu odciąć się trochę od tego wszystkiego. Szkoła zaczynała być coraz bardziej nużąca, a do piekła wolałem nie schodzić, bo ojciec nadal jest wściekły przez Lirael. Szczerze ja się cieszę, że wróciła do swojego domu. Układa sobie życie. Ma kochającego chłopaka i dwójkę dzieci. Od czasu do czasu patrzę jak sobie radzi, ale nie zbliżam się do niej. Położyłem się na ziemi patrząc w pojawiające się na niebie gwiazdy. Od dłuższego czasu czułem, że ktoś czai się za drzewem i mnie obserwuje. Nie zawracałem sobie tym głowy, ale po czasie stało się to męczące. 
- Jeżeli masz zamiar tak mnie obserwować to może usiądź. Krzywdy ci nie zrobię. Nie mam humoru do tego. - powiedziałem nie odwracając oczu od nieba. 
Bardziej wyczułem niż usłyszałem jak niepewnie siada na konarze niedaleko mnie. Chyba użyła jakiegoś czaru, żeby nie było jej słychać. Podniosłem głowę i spojrzałem na nią. Po czarnych skrzydłach poznałem że jest Upadłym Aniołem, a może nawet Archaniołem. Usiadłem leniwie.
- Jestem Michael. Idziesz do Akademii?
- Ann... - odpowiedziała niepewnie 
- Nie bój się, ja ci nic nie zrobię, jeżeli ty też nic mi nie zrobisz. - uśmiechnąłem się do niej. 

(Ann?)

piątek, 22 sierpnia 2014

Od Ann

Był chłodny wieczór, a ja stałam na dworze patrząc na niebo. Pojawiały się na nim już pierwsze gwiazdy, a zachodzące słońce rzucało ostatnie czerwone, pomarańczowe i różowe promienie. To był tak nierealny i niesamowity widok...jak magia, a jednak istniał i każdy mógł go dostrzec gołym okiem. Wróciłam myślami do czasów gdy obserwowałam to wszystko z góry, a nie z dołu i od razu odwróciłam wzrok wbijając go w swoje buty. Jako Archanioł czułam się tak lekko i beztrosko, a jednocześnie jak ciągnięta w dół przez łańcuchy i zamknięta w klatce, do której nie mogłam zdobyć klucza. Nie umiałam sobie odpowiedzieć na pytanie czy jest mi teraz lepiej, może i tak, ale na pewno jakaś cząstka mnie tęskni za dawnym życiem. W końcu zaczynam iść przed siebie pośród półmroku panującego w około. Jestem w lesie...mieszanym. Są tu duże klony, stare i rozłożyste w koronach dęby i chude, całkiem młode brzozy, ale też wysokie modrzewia oraz gęste dobrze zaopatrzone w igły świerki wydzielające mocny, ale przyjemny zapach. Wzięłam głęboki oddech napawając się tą niesamowitą wonią niosącą ze sobą ukojenie. Oparłam się o jedno z drzew i przymknęłam oczy na chwilę odpływając, widząc tylko czarną pustkę w głowie, po prostu się "wyłączyłam" i słuchałam szumu liści na drzewach poruszanych przez lekki wieczorny wiatr. Przez chwilę czuję błogi spokój, nie myślę, nic nie czuję, mam wrażenie, że zaraz odpłynę i zasnę, ale dociera do mnie coś niepokojącego. Zapach...trochę słaby, ale i tak otwieram oczy i rozglądam się czujnie. Woń nie należy do zwierzęcia, ale też nie do człowieka, nie jest to też drzewo, ani kwiat. Przechodzi mnie zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa, ale nie boję się. Silniejszy podmuch wiatru przynosi ze sobą większą i silniejszą ilość niezidentyfikowanej woni i sprawia, że zaczynam szczękać zębami. 
- Chcę poruszać się bezszelestnie. - szepczę tak cicho, że sama się nie słyszę i robię pierwsze kilka kroków do przodu.
Moje kroki są bezgłośne tak jak tego pragnęłam, więc pocieram ramiona i idę dalej do przodu. Chcę sprawdzić źródło zapachu, ale też obawiam się na co mogę trafić... Ciekawość zwycięża, niedziwne, że jestem upadła. Przyśpieszam, nie zauważam nawet, gdy zaczynam biec. Przez chwilę szybkim truchtem pokonuję kawałek lasu, aż w końcu staję za drzewem i dostrzegam to czego szukałam. Wygląda jak człowiek, ale jest istotą dla ludzi będącą fantastyczną, zmyśloną i nieistniejącą, to wiem na pewno...

(Chce ktoś dokończyć może?)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Ann Lynn


























Imię: Ann
Nazwisko: Po upadku przyjęła nazwisko Lynn
Wiek: Ma za sobą naprawdę dużo lat, ale nigdy nie przejmowała się upływającym czasem (nieśmiertelna)
Płeć: Kobieta 
Rasa: Upadły Anioł (były Archanioł) 
Charakter: Ann jest skryta i nieśmiała. Nie lubi tłumów, jest trochę aspołeczna i woli mieć dwie-trzy zaufane osoby niż kilkadziesiąt, których praktycznie nie zna. Nie lubi mówić o sobie, ale jest świetnym słuchaczem przez co często nawet nie zauważysz, gdy ona będzie wiedzieć o tobie wszystko, a ty o niej praktycznie nic. Zna się dobrze na mowie ciała, dzięki czemu wie, gdy ktoś próbuje ją okłamać. Jest urocza, ale pełna gracji i powagi czasem burzonej przez rumieniec lub zakłopotanie. Jednak nie jest upadłą bez powodu, bo w tej małej, słodkiej dziewczynce, kryje się coś bardzo niebezpiecznego...
Aparycja: Ma wzrost ponad 170 cm, ciemno kasztanowe włosy do łopatek, dość nietypowej barwy oczy i szczupłą, atletyczną sylwetkę. Posiada zniewalający i wyjątkowo piękny uśmiech. Porusza się zwinnie i lekko, jest dość szybka, jednak posiada siłę przeciętnej ludzkiej kobiety przez co woli polegać na strategi i sprycie niż sile.
Stanowisko: Zabójczyni
Moce: Zachowała kilka boskich mocy Archaniołów w tym zaglądanie do czyjejś duszy spojrzeniem w oczy, jest złotousta (jeśli czegoś zapragnie wystarczy, że powie to nagłos lub w myślach, a to się spełni), ma wyostrzone zmysły.
Partner: Kiedyś powiedziała, że tylko grzesznicy dopuszczają się czegoś takiego jak partnerstwo, ale teraz może powiedzieć: ,,jak najbardziej szukam"
Historia: Ann pojawiła się na świecie dzięki boskiej mocy dającej życie i odbierającej je. Stała się Archaniołem, służyła oddanie i wiernie swemu panu, ale z czasem zaczęła pragnąć czegoś więcej, gdy patrzyła z góry zazdroszcząc ludziom ich życia. Same takie myśli były grzechem, ale zostało jej to darowane do czasu gdy bez pozwolenia zeszła na ziemie i dopuściła się czegoś, czego nie można był ojej wybaczyć...
Sterujący: nikes
Inne zdjęcia:


środa, 20 sierpnia 2014

OD Tanatos CD Shin

Jednym pstryknięciem palców zgasiłam światło i zapaliłam świecę. Cichy pomruk wydarł się z jego gardła. Jego ciepły oddech pieścił moją mokrą skórę powodując, że dostawałam gęsiej skórki. Leżałam na jego torsie, a on mocno otulał mnie ramionami. Zaczęłam go chlapać i podtapiać, ale on się nie poddawał tylko patrzał i się śmiał ze mnie. Nie chciał nawet mnie podtopić zamiast tego przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Rękami jeździł wzdłuż mojej tali. Zamknęłam oczy rozkoszując się dotykiem jego warg na moim ciele. Wyczułam ( nie mam pojęcia jak ), że Amelia wraca do domu z Lenobią.
- Koniec już zabawy. - westchnęłam - Amelia wraca do domu i coś mi się wydaje, że jest głodna, więc nie będzie czekać.- samo wypowiedzenie tych słów wywołało na mojej twarzy uśmiech. 
U Shina to zadziałało tak samo. Powoli wyszedł z wanny wyciągną do mnie rękę i pomógł mi wyjść. Otulił mnie mięciutkim niebieskim ręcznikiem wytarł się i założył suche spodenki. Przytuliłam się do niego, czując jego ciepło stawałam się spokojniejsza. Zanurzyłam palce w jego mokrych włosach i przeciągłam rozplątując je trochę.
- Kocham cie. - wyszeptałam tuż przy jego uchu.
- Też cię kocham skarbie. Ciebie i naszą córeczkę. - pocałował mnie w czubek głowy i wyszliśmy z łazienki. Akurat wtedy do salonu wchodziła Lenobia, która obdarzyła nas szerokim uśmiechem. Nie myliłam się, maleńka była głodna. Tym razem tatuś mógł patrzeć jak je. Nie odrywał o niej oczu, a uśmiech z twarzy nie znikał nawet, gdy rozmawialiśmy z Lenobią. Amelka nadal będzie rosła tak szybko jak rozwijała się we mnie. Nie jest tak jak ze mną, że całkiem po porodzie wszystko wróciło do normy jak u zwykłego dziecka. Zaniepokoiło mnie to, a w głowie huczała mi jedna myśl: "Jak długo będzie z nami? Czy po jakimś czasie przestanie się starzeć? Jak długo będzie żyła?". Siedzieliśmy w milczeniu, aż odezwała się smutnym głosem moja mama.
- Wiesz, że za tydzień w tą pełnię miałaś mieć oficjalny rytuał, że jesteś prawdziwą kapłanką? - westchnęła smutno - A wiesz kto miał go całego zrobić?
- Na pewno Neferet albo jakaś inna najwyższa kapłanka z okolicy.
- Nie, miała tu przyjechać sama Anastazja. - na sam dźwięk tego słowa przeszył mnie strach.
- Ale jak to ona? Czemu? Przecież ma ważniejsze sprawy niż taka ceremonia. - pisnęłam z przerażenia. Shin delikatnie wyjął Amelkę z moich rąk, które mi prawie całkowicie zesztywniały.
- Nie wiem wszystkiego. Podsłuchałam Neferet jak rozmawiała z nią i o ile się nie mulę chciała cię wziąć do siebie do pałacu ( głównej siedziby) i miała zamiar cie uczyć na swoją zastępczynię.
- Kim jest Anastazja? - zapytał Shin najwyraźniej zakłopotany.
- Anastazja jest to jakby najstarsza kapłanka. Ona wszystkimi kapłankami rządzi. Tanatos ma złe z nią wspomnienia za swój występek, bo dostała niezłą można powiedzieć karę.
- Czemu akurat ja? Jest przecież jeszcze dwadzieścia sześć innych siedzib na całym świecie, a tam multum młody kapłanek.
- Jesteś wyjątkowa tak samo jak twoja córeczka. Na pewno przyjedzie wcześniej, więc dlatego muszę wrócić. Przekonać ją, żeby cię nie szukała. A jak się nie uda to znajdzie cię bez problemu, a tego nie chcę.
- Ja nawet nie mogę się jej postawić ona blokuje komu chce moce. Jest bardziej doświadczona przecież ma gdzieś z pięćset lat, a nadal wygląda jak śliczna dwudziestka. Zgniata mnie samą siłą woli. Co my zrobimy? - cała się trzęsłam ze strachu, nie mogłam chwycić powietrza.
- Hej nie będzie tak źle, poradzimy sobie - pocieszał mnie.
- Nie Shin, ona może tak samo zrobić z tobą. - pisnęłam - I to jeszcze w pełnię kiedy muszę wyjść na dwór. Nie mogę zostać w domu, bo w tedy dzieją się ze mną złe rzeczy.

( Shin?)

OD Lirael Cd Shadow

Tej nocy nie spałam za dobrze... Dzieci obudziły mnie trzy razy, a potem jak wracałam do łóżka nie mogłam zasnąć przez dłuższy czas. Shadow (bezlitosny) obudził mnie godzinę po wschodzie słońca, więc w sumie spałam jakieś dwie-trzy godziny. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do jadalni razem z moim ukochanym, ale niczego nie udało mi się przełknąć.
- Coś nie tak? - zapytał Shadow.
- Jestem troszkę zmęczona. - powiedziałam i wypowiedziałam Enochański symbol dodający energii. - Zaraz powinno mi przejść. - wraz z przypływem energii rozwinęły się moje skrzydła.
Po śniadaniu poszłam z Shadowem do pokoju Lili i Kebala. Dzieci gaworzyły między sobą, co chyba rozczuliło Shadowa, ale nie dawał tego po sobie poznać.
- Dogadują się. - powiedziałam do ukochanego i zbliżyliśmy się do kołysek.
Maluchy uśmiechnęły się do nas, a Kebal wyciągnął rączki do nas, Lili piszczała uśmiechając się.
- Ładnie to tak budzić mamusię w środku nocy? - zapytałam biorąc córeczkę na ręce. - Tatuś oczywiście spał jak zabity, nie słysząc was. - westchnęłam i poczułam jak ktoś wyrywa mi pióro. Odwróciłam się, a Kebal jakby zastygł w kołysce trzymając złote pióro, Shadow wziął go na ręce. Nie tylko jego zainteresowały moje skrzydła, Lili również wyciągała swoją dłoń, by je dotknąć.
- Zostawcie moje skrzydła, macie własne. - mruknęłam i wyszłam z pokoju razem z Lili, a za mną Shadow z Kebalem.
- Lira, gdzie idziesz?
- Na dwór, przewietrzyć się. - odparłam.
Wzbiłam się w powietrze jak tylko wyszłam na zewnątrz. Lili się to spodobało, a gdy stanęłam na trawie, ona wciąż chciała jeszcze. Usiadłam na ziemi trzymając ją na kolanach, dziewczynka zaczęła się zachwycać wielkością świata.

<Shadow? Nie miałam pomysły jak ci odpisać - dlatego takie krótkie ;)>

wtorek, 19 sierpnia 2014

OD Shina CD Tanatos

Wynurzyłem się z wody z cichym parsknięciem. 
- To miała być twoja kąpiel, nie moja. - powiedziałem udając oburzenie.
- Coś ci się nie podoba? - dziewczyna chlapnęła wodą.
Spojrzałem na nią groźnie i uśmiechnąłem się przebiegle.
- Właśnie podsunęłaś mi pewien pomysł.
- Zaczynam się bać... - powiedziała cicho i roześmiała się.
Wyskoczyłem z wanny i wybiegłem z łazienki, przy okazji ślizgając się kilkakrotnie na mokrych kafelkach.
- A ty dokąd? - usłyszałem na korytarzu jej głos. 
Czym prędzej pomknąłem do kuchni i wyjąłem z szafki kilka żółtych świec, zapałki, dwa srebrne kielichy i  czerwone wino w wysokim dzbanie. Do łazienki wkroczyłem z drewnianą tacą, niosąc wcześniej przygotowane drobiazgi. 
- Jaka to okazja? - Tanatos uniosła pytająco brew.
- Świętujemy dzisiaj coś wyjątkowego. - postawiłem pełną tacę na półce tuż przy wannie.
- Mianowicie?
- Nasze szczęście. Mam ciebie i naszą córeczkę. 
Dziewczyna przytuliła mnie, przy okazji ponownie wciągając do wody. Ściągnąłem mokre ubranie i podałem blondynce kielich.
- Twoje zdrowie. kochanie. - upiłem łyk i pocałowałem ją.

<Tanatos?>

OD Shadow'a CD Lirael

Kolor skóry Lirael wprawił mnie w osłupienie. Natychmiast podbiegłem do wanny z zamiarem wyciągnięcia Anielicy z farbującej cieczy. Niestety dziewczyna potraktowała to jako świetną zabawę i pociągnęła mnie do wanny. Wynurzyłem się cały w niebieskim kolorze. Na mój widok Lirael zaczęła dusić się ze śmiechu. Wściekły wyszedłem z wanny w ociekającym ubraniu. Podszedłem do lustra i dopiero wtedy poznałem powód wybuchu niezwykłej wesołości Anielicy. Niebieska skóra kontrastowała z mokrymi, czarnymi włosami i długą, różową brodą z piany... Parsknąłem cicho i pospiesznie zdjąłem przemoczoną odzież. 
- Czekaj, czekaj, kobieto. Zaraz się tobą zajmę.
Pół godziny później wyszliśmy z łazienki w szampańskich humorach. Na szczęście nasza skóra wróciła już do normalnego koloru. Posłałem Lirael do sypialni, a sam zajrzałem do dzieci. Spały smacznie jak Aniołki. Ucałowałem każde z nich i wychodząc z pokoju zamknąłem cicho drzwi. 
- Nasze skarby spokojnie śpią. - powiedziałem, kładąc się do łóżka przy Lirael.
- Wiem o tym. - uśmiechnęła się promiennie i przeciągnęła kusząco - Anielskie dzieci szybko rosną, więc skorzystajmy póki są małe i śpią grzecznie za ścianą. - przejechała palcem po moim ramieniu.
- Cokolwiek rozkażesz, Milady. - przykryłem nas oboje kołdrą i przyciągnąłem dziewczynę bliżej.

<Lirael?>  

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Od Karou CD Vigo

-No, wchodź. - powiedziałam wpuszczając Vigo do środka po chwili głuchej ciszy.
-Skąd wiedziałaś...?
-Intuicja. - odparłam. Stanęłam na środku pokoju, poprawiłam ramiączko od koszuli nocnej i założyłam za ucho mokry jeszcze kosmyk włosów. W całym pokoju unosił się zapach bzu.
- Co tak pachnie? - spytał Vigo.
- Mój szampon. A co?
- Nic, nic. Muszę zapamiętać, że lubisz bez. - odrzekł. Uśmiechnęłam się lekko.
- A po co by Ci to było?
- Dobrze jest wiedzieć takie rzeczy. - odparł z uśmiechem. Podeszłam do niego, ujęłam jego dłoń i pociągnęłam go za sobą na łóżko, na którym usiedliśmy opierając się plecami o ścianę.
- Tak w ogóle, to co Ty tu robisz? - spytałam po chwili. - O trzeciej w nocy. W samych spodniach. Czy ty nie dawno jadłeś jajecznicę? - Vigo uśmiechnął się szeroko.
- Nie mogę bez Ciebie wytrzymać. - odparł. - Ale jeść muszę.
- Wiesz, prawdę mówiąc tez myślałam, czy nie pójść do Ciebie... Ale Ty mnie uprzedziłeś. - Odrzekłam. Vigo uniósł lekko brwi.
- A po co Ty miałabyś do mnie przyjść? - spytał. Na twarz wpełzł mi rumieniec, ale uśmiechnęłam się lekko.
- Nie lubię spać sama. - odparłam. - A do tej pory musiałam. - dodałam przytulając się do Vigo. - Zimno. -stwierdziłam po chwili i weszłam pod kołdrę.
- Czy Ty własnie proponujesz mi, żebym został u Ciebie na noc?
- Nie, chcę, żebyś wyczarował mi królika z kapelusza. - żachnęłam się. - Kładź się i mnie grzej. - powiedziała. Vigo z lekkim uśmiechem wszedł pod kołdrę i przytulił się do mnie.
- Cieplutka jesteś.
- Ale jest mi zimno. - powiedziałam. - Grzej mnie. - zażyczyłam sobie i obróciłam się twarzą w jego stronę. Popatrzyłam mu chwilę w oczy. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go. - Dobranoc.
- Dobranoc, śpij dobrze. - odparł i przytulił mnie mocniej.
***
Obudził mnie rozrywający ból prawego barku oraz pleców. Musiało być koło piątej, bo zaczynało świtać. Ból był straszny. Odsunęłam kołdrę i wyszłam z łóżka kierując się do łazienki. Przy każdym ruchu bolało coraz mocniej, nie chciałam budzić Vigo, więc ignorując napływające mi do oczu łzy i promieniujący ból poszłam do łazienki. Gdy stanęłam przed lustrem ujrzałam przerażający widok. Od prawego obojczyka do środka pleców miałam wielkie, rozdrapane, prawie wyryte w skórze szramy. Część ran znikała pod koszulą nocną, ale czułam je. Miały brzydkie, zaschnięte brzegi, była w nich ropa. Mało tego, rany układały się w pewien wzór, litery, ale nie ludzkiego języka. Były magicznie zadane, a osoba, która to zrobiła miała w tym cel. "Wracaj" Wiedziałam, że ktoś mnie szantażuje. Ba, wiedziałam nawet kto. "Wracaj". Przeszłam do pokoju i usiadłam na brzegu łóżka. Boli. Prawie nic nie widzę przez te łzy. "Wracaj". Używając lewego ramienia potrząsnęłam śpiącym chłopakiem.
- Vigo... - mój głos był cienki, cichutki, ale Vigo otworzył oczy i spojrzał na mnie. - Pomóż.
***
- Nigdy nie widziałem takich ran. To straszne. - powiedział, gdy już mi pomógł. - Kto mógł Ci to zrobić?
- Zauważyłeś pewnie, że rany układały się we wzór. - powiedziałam patrząc za okno. Vigo kiwnął głową. - To było "Wracaj" napisane w języku chimer. - powiedziałam. - Teraz wiesz, kto mi to zrobił? - Cisza. Vigo ujął moją dłoń. Miał ciepłe ręce.
- Nie mogli powiadomić Cię w inny sposób?
- Nigdy nie przebierali w metodach. - odparłam. Cisza. - Nie odpuszczą. - westchnęłam. Cisza. - Wiem, że muszę tam wrócić.
- Chyba sobie żartujesz! - zawołał Vigo.
- Właśnie, że sobie nie żartuję! - krzyknęłam nagle rozeźlona. - Musze tam wrócić i skończyć to wszystko, w innym wypadku oni znajdą sposób, by przenieść się tu i zabrać mnie do świata chimer. A wtedy nie wrócę. Nigdy. Ale to nie byłoby najgorsze. - Złość odpłynęła ze mnie, a jej miejsce zajął smutek. Oczy wypełniły mi się łzami. - Zabraliby też Ciebie. Boję się, co mogliby Ci zrobić. Tylko za to, że mnie kochasz. Nie chcę tego, rozumiesz? Kocham Cię i nie mogę pozwolić, żeby coś Ci się stało. Dlatego muszę tam wrócić i skończyć to wszystko. - Twarz miałam mokrą od łez. Vigo mocniej uścisnął moją dłoń. - Ale teraz chcę być z Tobą. Mamy czas. Chcę być tylko z Tobą.
Vigo?

Fenris Clow

Imię: Fenris (Fen)





















Imię: Fenris (Fen)
Nazwisko : Clow
Wiek : 125 (wieczny)
Płeć : mężczyzna
Rasa : Hybryda
Charakter : Fenris jest inteligentny, czuły, zabawny, troskliwy. Lubi uczciwe układy, nie znosi fałszu. Jest uparty kiedy broni swoich przekonań.
Aparycja : Szczupły, wysoki, białowłosy. Na ciele ma wąskie, białe tatuaże. Dużo ćwiczy.
Stanowisko: zabójca
Moce : Ma przeczucia, może się komunikować z innymi myślami, potrafi szybko biegać, celnie strzela z łuku, nigdy nie pudłuje. Ma zwinne, szybkie ruchy.
Partner : szuka
Historia: Rodzice oddali go do domu dziecka. Żadna rodzina nie przygarnęła go, bo był hybrydą i nie wiadomo było jakie umiejętności ujawnią się. Po skończeniu osiemnastego roku życia zaczął wędrować po świecie. Zwiedził nie jedno miejsce, a potem z nudów zawędrował do Akademii.
Zwierze: jednorożec Snow (z adopcji)














Sterujący : najada

niedziela, 17 sierpnia 2014

OD Tanatos CD Shin

Obudziłam się, a Amelka przy mnie nie leżała. Od razu skoczyłam na równe nogi co spowodowało, że nieźle zakręciło mi się w głowie. Ktoś chwycił mnie od tyłu i przyciągną do siebie. Miękkie wargi muskały moje ucho i po chwili przeszły do szyj. Powoli odwróciłam głowę, by zdobyć pocałunek ciepły i namiętny.
- Lenobia wzięła maleńką i powiedziała, że mamy czas dla siebie. A ona będzie korzystać z czasu spędzonego z wnuczką. - uśmiechał się do mnie uwodzicielsko.
Był tylko w koszulce i krótkich spodenkach. Pocałował mnie jeszcze raz i wziął na ręce, wędrując w głąb domu.
- Gdzie mnie niesiesz?
- Do łazienki na kąpiel, którą specjalnie dla ciebie przygotowałem.
Łazienka była bardzo ładna, biało-niebieskie kafelki, wanna, prysznic i inne potrzebne rzeczy. Nie była duża, ale bardzo przypadła mi do gustu. Shin ostrożnie postawił mnie na ziemi i zaczął rozbierać. Za dużo roboty nie miał, bo byłam tylko w jego dużej koszulce i majkach. Nie wstydziłam się przed nim stać nago. Wiele razy widział mnie taką, a w części przypadków to on to robił (nieraz z moją prowokacją ). Zbliżył się jeszcze bardziej i zaczął mnie całować. Delikatnie wsadził mnie w wodę z dużą ilością piany. Przerwał pocałunek i przysiad na krawędzi. Zaczął mnie delikatnie chlapać wodą jakby nie wystarczyło, że i tak jestem już cała mokra. Użyłam trochę mocy i wpadł do wanny.
- Hej to nie fair. To miała być twoja kąpiel nie moja. - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.

( Shin coś nie pasuje ?:P)

OD Lirael CD Shadow

- Jasne. - wymamrotałam.
Jak tylko znaleźliśmy się w łazience otworzyłam oczy, a Shadow postawił mnie na ziemi. Zapach cytryny mnie orzeźwił. Rozejrzałam się po łazience - była bardzo ładna, a świece dodawały romantyczną atmosferę. Pstryknęłam palcami i znalazłam się naga w wannie. Spodobała mi się różowa piana. Mój ukochany podszedł do wanny i uklęknął przy krawędzi. Pocałowałam go, a potem zrobiłam mu bródkę i wąsy z piany. Zaśmiałam się widząc wyraz jego twarzy jakby nie rozumiał dlaczego ma pianę na twarzy jednak po chwili na jego twarz wstąpił uśmiech. Zauważyłam, że moja ręka stała się od różowej piany niebieska. Shadow tego raczej nie zauważył. Starł z twarzy pianę... nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Dobrze, że drzwi były zamknięte. Połowa jego buzi była teraz tego samego koloru co moja ręka.
- Spójrz w lustro. - powiedziałam, gdy na chwilę się opanowałam.
Shadow wstał i podszedł do lustra. Przez ułamek sekundy wyglądał jakby dostał zawału po czym spojrzał na mnie (nadal próbującą powstrzymać śmiech który mi się co jakiś czas jeszcze wyrywał). Zanurkowałam, a jak się wynurzyłam Shadow chyba dostał zawału po raz drugi. Byłam cała niebieska, a jego twarz już powracała do normalnego odcienia. Ja znowu się śmiałam pod nosem.

<Shadow? JESTEM NIEBIESKA :3>



OD Vigo CD Karou

Wróciłem do pokoju jak na skrzydłach. Ciesząc się jak wariat wszedłem pod prysznic. Dopiero po minucie zorientowałem się, że namydliłem ubranie.... Pospiesznie zakręciłem wodę i ściągnąłem mokre ciuchy. Mówią, że zakochany facet jest głupcem. W moim przypadku raczej idiotą.... Nie przejmując się zbytnio stanem w jakim się znalazłem, skończyłem pospiesznie prysznic i wytarłem się do sucha grubym, niebieskim ręcznikiem. Wciągnąłem luźne spodnie i podszedłem do umywalki. Tuż nad nią wisiało spore lustro, w którym przyjrzałem się sobie z uwagą. Gdybym zobaczył obserwującego mnie z gładkiej tafli obłąkańca z szerokim uśmiechem na twarzy gdzieś w ciemnej uliczce, pewnie bym się przestraszył. Pech chciał, że patrzyłem na własną twarz.... Spoważniałem natychmiast. Co Karou ze mną zrobiła? Byłem w niej zakochany i potrzebowałem jak powietrza, a każda chwila bez niej wydawała się wiecznością. Wyszedłem wreszcie z łazienki, by wrzucić coś na ruszt. Na małej kuchence stojącej w rogu pokoju usmażyłem jajecznicę z bekonem i grzankami. Kiedy kolacja była gotowa, a aromat gorącej kawy rozchodził się po całym pomieszczeniu, zdałem sobie sprawę, że nie jestem głodny. Patrzyłem tępo na pełny talerz. Jakoś wmusiłem w siebie danie i popiłem duszkiem wrzącym płynem, parząc boleśnie gardło. Brudne naczynia wstawiłem do zlewu i bezcelowo zacząłem wydeptywać ścieżkę w puchatym dywanie na podłodze. Moje myśli wciąż krążyły wokół błękitnowłosej dziewczyny o oczach jak pogodne niebo. Wreszcie dałem za wygraną i nie przejmując się własnym strojem, wybiegłem na ciemny korytarz. Zimne kafelki podłogi przyjemnie chłodziły bose stopy. Stanąłem wreszcie przed właściwymi drzwiami, jednak nie mogłem zdobyć się na odwagę, by zapukać. Zachowywałem się jak zupełny pomyleniec. Co Karou sobie o mnie pomyśli, kiedy zobaczy przed drzwiami natręta w samych spodniach o 3 nad ranem...? Odwróciłem się z zamiarem powrotu do pokoju, kiedy usłyszałem za plecami cichy zgrzyt klamki...

<Karou?>

Od Setha CD Kelly

Szliśmy jeszcze chwilę, w końcu dotarliśmy do lodowej jaskini. Gdy weszliśmy do środka poczuliśmy chłód i lekki wietrzyk.
-Nie jest Ci zimno?-spytałem patrząc na trzęsącą się Kelly.
-Troszeczkę.-powiedziała, a ja zdjąłem bluzę i założyłam ją na jej ramiona.-Ale teraz Ty zmarzniesz.-zauważyła.
-Ja mogę marznąć, Ty - nie.-powiedziałem Obejmując ją i rozgrzewając jej dłonie.
-Czyli zabraniasz mi marznąć?-spytała z lekkim uśmiechem.
-Tak. Nie mogę pozwolić, żebyś była chora.-odparłem śmiejąc się.-Ładnie tu, co?
Kelly? Przepraszam, że takie krótkie, ale nie mam weny...

Od Fatin CD Alana

Uśmiechnęłam się, podeszłam do Alana i usiadłam mu okrakiem na kolanach.
-A co chciałbyś robić?-wymruczałam mu na ucho. Alan zaśmiał się cicho, objął mnie w pasie i przybliżył usta do mojego ucha.
-No wiesz...-zaczął. Zaśmiałam się.
-Jestem Twoja.-odparłam z uśmiecham. Elf zaśmiał się głośniej i mocniej mnie objął. Jedną dłonią odgarnął mi włosy ze szyi i zaczął mnie po niej całować. Jego długie włosy przyjemnie mnie łaskotały.
-Jesteś śliczna.-wyszeptał mi na ucho.-Zawsze jesteś dla mnie najpiękniejsza-dodał i znowu zajął się moją szyją. Całował ją, a po chwili poczułam, że robi mi malinkę. Uśmiechnęłam się lekko, a Alan znów zaczął mnie całować. Zszedł niżej, na obojczyki. Odsunął przeszkadzającą bluzkę i znowu zrobił mi malinkę, a potem jeszcze jedną. Zaśmiał się cicho obserwując swoje dzieło i znowu przysunął usta do mojej szyi. Poczułam jego język, przejechał nim po "drodze" z czerwonych śladów. Znowu zaczął mnie całować. Obojczyk, szyja, policzek, wargi. Lekko je przygryzał tak, jakby się ze mną drażnił W końcu jednak pocałował mnie, długo i namiętnie, oderwał się dopiero, by zaczerpnąć powietrza. Spojrzał  mi w oczy i uśmiechnął się widząc w nich aprobatę. pocałował mnie jeszcze raz, a potem znowu. Jego dłonie znajdowały się na moich plecach. Jego dotyk, zapach, to coś wspaniałego. Napawałam się tym bojąc się, że szybko nadejdzie koniec. Siedziałam na jego kolanach, ale on przesadził mnie tak, że leżałam na plecach z głową na poduszkach. Alan położył się na mnie. Jedną dłoń włożył mi pod bluzkę i łaskotał mnie delikatnie po brzuchu. Robił to patrząc mi w oczy, czekając na przyzwolenie. Dostał je, ale wiedziałam, że nie zrobiłby nic, gdybym mu nie pozwoliła. Drugą dłoń wplótł w moje włosy odgarniając się tym samym z szyi, a której robił kolejne malinki.
Alanek? =3

sobota, 16 sierpnia 2014

OD Shadow'a CD Lirael

- Wybrałem specjalne imię. Kebal w moim ojczystym języku znaczy niezwyciężony.
- Liliel i Kebal. - Lira uśmiechnęła się czule do bliźniąt. 
Dziewczynka ziewnęła cichutko i przymknęła oczka, chłopiec kichnął dwukrotnie i również ułożył się wygodnie w ramionach matki. 
- Są śpiące. 
W pokoju stały dwie kołyski biała i czarna. Obie misternie rzeźbione w aniołki i diabełki. Nad każdą zawieszono cienkie zasłonki związane na bokach kołysek wstążkami. Lirael ułożyła dzieci w jedwabnej pościeli i pocałowała maleństwa na dobranoc. Zrobiłem to samo, po czym przygarnąłem do siebie Anielicę i oboje w milczeniu obserwowaliśmy spokojny sen bliźniąt.
- Mogą zostać samie, nic im nie będzie. - Lira musnęła ustami mój policzek i pociągnęła na korytarz.
- Wciąż trudno mi uwierzyć, że zostałem ojcem i mam ciebie. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem - Pewnie jesteś wykończona po dzisiejszym dniu. - dotknąłem dłonią jej ramienia i przesunąłem delikatnie po szyi, zatrzymując się przy uchu - Co powiesz na kąpiel, a potem masaż?
- Chętnie. - uśmiechnęła się zalotnie.
- Poczekaj w sypialni, a ja się wszystkim zajmę. Niechętnie wypuściłem Lirael z ramion odprowadziłem do sypialni.
Kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami pospiesznie ruszyłem w stronę łazienki. Krytycznym okiem rzuciłem na jej wnętrze. W rogu sporej wielkości pomieszczenia ustawiono królewską wannę, nad którą na półkach stały sole do kąpieli, mydła zapachowe i sporo innych barwnych substancji w wymyślnych butelkach. Wolałem nie wnikać do czego służą. Całość urządzono w nowoczesny sposób. Jasnożółte kafelki na ścianach kontrastowały z brązowymi na podłodze. Ryż przy wannie leżał wielki, puchaty dywan w słomkowym kolorze. Z wnętrza niewielkich szafek stojących przy ścianie niedaleko drzwi wyjąłem biały ręcznik frotte. Pachniał fiołkami. Powiesiłem go na wieszaczku przy wannie i odkręciłem wodę. Kąpiel miała być połączeniem relaksu i przyjemności, więc dolałem do gorącej wody odrobinę zawartości kilku tajemniczych buteleczek. Powstała gęsta piana zabarwiła się na różowo i wydzielała orzeźwiający, cytrusowy zapach. Porozstawiałem jeszcze kilka świeczek przy wannie, na półkach i szafkach. W końcu zadowolony z efektu, zakręciłem wodę i pomaszerowałem do sypialni. Niestety mój aniołek zdążył zasnąć.... Nie zamierzałem tak łatwo zrezygnować. Podciągnąłem rękawy i wziąłem śpiąca królewnę na ręce. 
- Jeszcze chwilkę. - szepnęła, wtulając się w moja koszulę.
- Czas na kąpiel kochanie. - zaniosłem ja do łazienki.

<Lirael?>

OD Shina CD Tanatos

Minęło kilka sekund nim wreszcie pojąłem w czym rzecz. Błyskawicznie wygoniłem całe towarzystwo za drzwi, pozwalając zostać przy moich skarbach jedynie Lenobii i Sadirze. Kapłanki zadbały również o to, abym sam zaczekał w pokoju za ścianą. Rozumiałem, że Tanatos i Amelka potrzebują teraz spokoju. Po czasie, który wydał mi się wiecznością, Sadira stanęła w drzwiach i zaprosiła mnie do pokoju. Z szerokim uśmiechem dumnego ojca usiadłem na skraju łóżka. Maleństwo spało smacznie w ramionach matki. 
- Kochanie obie jesteście zdrowe. - Lenobia pogładziła złote włosy córki - Powinnyście teraz wypocząć, Shin zaopiekuje się wami.
- Dom jest niewielki, ale zmieścimy się w nim wszyscy. - wyczułem w głosie kapłanki drżącą nutę. 
- Nie zostaniecie? - Tanatos raczej stwierdziła, niż zapytała, patrząc matce w oczy. Obie rozumiały się bez zbędnych słów.
- Zostaniemy jakiś czas w pobliżu. - Sadira włączyła się pospiesznie do rozmowy - Powinniście nacieszyć się sobą i przyzwyczaić do nowej sytuacji.
Dziewczyna zignorowała słowa kapłanki i ponownie zmierzyła Lenobię uważnym spojrzeniem.
- Chyba nie chcecie wrócić?
- Musimy kochanie.
Czułem się jak dziecko przy dorosłych, którzy rozmawiają o rzeczach niezrozumiałych dla mnie.
- Czy jest coś o czym powinniśmy wiedzieć?
Lenobia odwróciła głowę w moją stronę, jakby przypominając sobie, że nie są z córką same.
- Powinnyśmy wrócić do rodzinnej posiadłości i uspokoić burzę jaka tam zapanowała. - starała się mówić spokojnie, jednak jej głos drżał z emocji.
- Nie pozwolę na to! Twoje miejsce jest tutaj, przy mnie! - Tanatos mówiła szeptem, by nie obudzuć niemowlęcia.
Otarłem łzy z jej policzków i przytuliłem ją delikatnie, uważając na Amelkę.
- Będę przy tobie aniołku. Mamy sporo lat do nadrobienia i powinnam nacieszyć się wnuczką. - kapłanka powstrzymując własne łzy spróbowała się uśmiechnąć - Teraz prześpijcie się i odpocznijcie. Porozmawiamy rano. Mamy dużo czasu. - ucałowała dziewczynę w policzek, potem w czoło maleństwo i obie z Sadirą wyszły mimo protestów Tanatos.
- Nie płacz kochanie. - pogłaskałem ją po pliczku. 
Ostrożnie ułożyła śpiące niemowlę na poduszce i przykryła je kołdrą. Przytuliła się do mnie i dała upust wszystkim nagromadzonym tego dnia emocjom płacząc cicho w moją koszulę. Czekałem cierpliwie aż się uspokoi. Wreszcie przestała szlochać i pozwoliła się ułożyć tuż przy dziecku.
- Śpij moja najdroższa. Jestem przy tobie i Amelce, zawsze tu będę. - szeptałem jej do ucha aż zasnęła spokojnym snem.

<Tanatos?>

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Od Alana CD Fatin

- Em... Gramy w pokera, tak? - spytałem by mieć pewność.
- Pokera, ale nie zwykłego - odparła Fatin.
- Oczywiście - pokiwałem głową.
Graliśmy tak długo, że prawie straciłem rachubę, ale Fatin odezwała się.
- Dobra, teraz podsumujmy grę. Kto wygrał?
Zacząłem w myślach liczyć wszystko. Kiedy skończyłem westchnąłem.
- Co? - spytała.
- Był remis - powiedziałem.
Dziewczyna uniosła brew.
- Serio? - upewniała się.
- Tak, serio.
- Nie okłamujesz mnie.
- Nie. I jeśli zadasz mi jeszcze jedno takie pytanie to jutro nigdzie cię nie zabiorę.
- Ostry argument - zaśmiała się.
- Trzeba sobie radzić w życiu - uśmiechnąłem się do niej. - Gramy dalej, czy...? - poruszyłem znacząco brwiami.

<Fatin? *Brewki* XD>

Od Kelly CD Seth

- Seth przestań! - zawołałam, ale nie mogłam powstrzymać się do śmiechu. - Złaź ze mnie!
- A co? Zrobisz mi coś? - uśmiechnął się do mnie szelmowsko.
- Podpalę cię - warknęłam.
Seth wykrzywił usta w dziwnym grymasie.
- To jest dobry argument - powiedział i zszedł ze mnie.
- Teraz wiesz, żeby ze mną nie zadzierać - uśmiechnęłam się do niego.
- Też mam żywioły - przypomniał mi.
Prychnęłam.
- Ja mam wszystkie.
- Dobra, nie ważne - rzekł. - To nie jest chyba konkurs na przechwałki.
- Nie - mruknęłam. - Chodźmy dalej.

<Seth?>

sobota, 9 sierpnia 2014

Od Fatin CD Alana

-Chcesz, żebym wymyśliła, co mamy robić, tak? To na pewno dobry pomysł?-spytałam uśmiechając się szelmowsko. Alan tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej i spojrzał w sufit.-A więc... Masz może karty?
-Co?!
-Karty. K-A-R-T-Y. Takie do grania.-wytłumaczyłam mu przewracając oczami.
-Po co Ci karty?
-Żebyś się pytał, wiesz? Masz, czy nie?
-Nie, chyba nie mam...-odparł Alan z lekko zakłopotaną miną. Westchnęłam ciężko, pstryknęłam palcami i po chwili w mojej dłoni pojawiła się paczka kart.
-Mam nadzieję, że umiesz grać w pokera.-powiedziałam wyjmując karty z pudełka i tasując je. Spojrzałam na chłopaka, który uważnie śledził moje poczynania. Usiadłam na jego łóżku.-Ustalmy zasady. Do bielizny, ok?-Alan usiadł naprzeciwko mnie, ale wyglądał na lekko zdziwionego.-Kazałeś mi wymyślić!-zaśmiałam się i podałam mu karty.-A teraz grajmy.
Alan? xD

Od Seth'a CD Kelly

-Nie wiem, gdzie moglibyśmy pójść...-przyznałem.-A Ty masz jakiś pomysł?
-Nie za bardzo...-odparłam. Podrapałem się w głowę i zapatrzyłem w niebo.
-Wiesz.. A może Lodowy Merg?-zaproponowałem.
-Jeszcze tam nie byłam.
-Szczerze mówiąc, ja też, ale chyba wiem, gdzie to jest.-powiedziałem.
-No, ja mam nadzieję, że wiesz. Nie chciałabym się zgubić.
-Ale chyba miałabyś mnie, co? Ze mną chyba da się przeżyć, co?-spytałem uśmiechając się. Wstaliśmy z ziemi i ruszyliśmy między drzewa.
-No nie wiem...-odparła elfka. Szybko spojrzała na mnie i popędziła przed siebie.
-Ej!-krzyknąłem i pobiegłem za dziewczyną. Gdy byłem blisko złapałem ją w pasie, powaliłem na ziemię i zacząłem łaskotać.
Kelly? =*

Od Kelly CD Seth'a

- Nic się nie stało - odparłam ze spokojem.
- Nic się nie stało?! - wykrzyknął Seth - Mogłaś zginąć!
Wzruszyłam ramionami.
- To nie byłby mój pierwszy raz.
Chłopak zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli? - spytał.
- Ach, stare dzieje. Lecz gdyby mój brat, Alan nie przyszedł na czas to ze mną byłoby źle.
- Och... Rozumiem.
- Co nie zmienia faktu, że on i tak jest dupkiem - uśmiechnęłam się.
- Przecież uratował ci życie.
- Jeden raz? Wielkie mi halo. To on zazwyczaj pakował się w kłopoty.
- A wtedy? - Seth robił się coraz bardziej ciekawy.
- Była wielka impreza - machnęłam lekceważąco ręką. - Upiłam się i jakoś samo wyszło, że wpakowałam się w kłopoty.
Czarodziej przytaknął.
- Rozumiem - powiedział.
I wtedy tata powiedział, że mam wyjść za mąż - dodałam w myślach.
- A co teraz zrobimy? - spytałam. - Omal nie dostałam zawału. Wybierz jakieś ładne miejsce - uśmiechnęłam się do Setha.

<Seth?>

Od Alana CD Fatin

- Ale ja mam bajzel! - protestowałem.
- No to masz problem - odparła Fatin.
- Ej! - uśmiechnąłem się do niej. - Ja zawsze to mówiłem.
- Trudno - dziewczyna odwzajemniła uśmiech. - Teraz ja to przejmuję.
Zmierzyłem ją wzrokiem i roześmiałem się.
- Dobra wygrałaś - odezwałem się w końcu. - Chodźmy.
Poszliśmy do mojego pokoju. Otworzyłem niechętnie drzwi.
- Zadowolona?
Fatin rozejrzała się po pokoju.
- Jeśli to jest dla ciebie bajzel, to może lepiej by było gdybyś nie wchodził do mojego pokoju - mruknęła.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Więc... Zaproponuj co chcesz robić - poruszyłem znacząco brwiami.

<Fatin?>

środa, 6 sierpnia 2014

Od Setha CD Kelly

-Hmmm... Nie wiem, moja księżniczko. A co Ty chciałabyś robić?-spytałem. W oczach Kelly zapaliły się małe ogniki.
-Są tu jakieś zakazane miejsca, prawda?-spytała.
-O nie. Nie pójdę tam z Tobą. I Ty też tam nie pójdziesz.-powiedziałem poważnym głosem.
-Pękasz?-spytała rozbawiona.
-Nie, to jest niebezpieczne.-powiedziałem.
-A co może się nam stać? Chodźmy!-powiedziała i pociągnęła mnie za sobą. Nie opierałem się, pozostało mi liczyć, że żadne złe stworzenie nas nie napadnie. Po chwili staliśmy przed bramą cmentarzyska czarownic.
-Umiałbyś otworzyć bramę magią?-zapytała, a ja niechętnie kiwnąłem głową. Podszedłem do wielkiej kłódki wiszącej na bramie. Poruszyłem głową, wyprostowałem palce, zamknąłem na chwilę oczy, a gdy je otworzyłem jedna z moich tęczówek była koloru żółtego, a druga niebieskiego. Wziąłem głęboki oddech i wyciągnąłem ręce przed siebie. Nad prawą pojawiła się kula chłodnego powietrza przypominająca opary, które towarzyszą ciekłemu azotowi, a nad lewą pojawił się płomień. Podszedłem do kłódki i przez chwilę stałem przy niej, gdy usłyszałem ciche klik. Zamknąłem oczy i strzepnąłem ręce. Całe przedstawienie nie trwało dłużej niż dwie minuty.
-Woow, to było niesamowite.-powiedziała Kelly.-A teraz chodźmy.
Weszliśmy do środka i zewsząd napłynęły do mnie oślizgłe głosy. Prosiły, błagały mnie, bym je wypuścił. Ignorowałem je uważnie obserwując poczynania Kelly.
-Niesamowicie.-wyszeptała. W tym momencie powietrze wokół nas zaczęło jakby gęstnieć, a temperatura obniżyła się mocno. Kelly stała do mnie tyłem, zdążyła tylko skręcić tułów i obrócić głowę w moją stronę, gdy usłyszeliśmy (usłyszałem?) głos.
-Jesteś pewna?-powiedziało to coś.-Jesteś pewna, że tu jest tak wspaniale?-głos był lodowaty, dochodził ze wszystkich stron. Elfka stała w bezruchu patrząc się na mnie nieobecnym wzrokiem. Przeczesałem włosy palcami, westchnęłam i wyprostowałem się.
-Pokaż się.-powiedziałem.
-Rozkazujesz mi, młody człowieku? Cóż za zuchwałość.
-Pokaż się.-powtórzyłem.
-Wydaje mi się, że powinieneś rozróżniać istoty mroku. Jestem Cieniem, nie mam twarzy.
-Pokaż. Się.-warknąłem zniecierpliwiony.-Dobrze wiesz, że ja mogę cię zobaczyć.-usłyszałem cichy szelest, a raczej poczułem podmuch powietrza. Przede mną stał Cień. Część kogoś (czegoś?), która została na ziemi.-Puść dziewczynę.-powiedziałem patrząc w puste oczodoły istoty. Odpowiedział mi perlisty, chociaż mroczny śmiech. Spuściłem głowę i zamknąłem oczy.
-I co, młody człowieku? Co teraz zrobisz?-Istota naigrywała się ze mnie, myśląc, że ja się poddałem. szybkim ruchem sięgnąłem do kieszeni spodni, wyjąłem z tamtąd małe kuliste naczynie. Otworzyłem je, a z niego wypłynęło światło, które zaczęło pochłaniać mroczną istotę. Cień wydawał się zaskoczony, wrzeszczał i wyrywał się, ale światło pochłaniało go nadal. Warknął jeszcze coś, zanim ostatecznie "wpadł" do kulki. Podrzuciłem ją w powietrzu i schowałem do kieszeni. Podszedłem szybko do Kelly, zbadałem jej puls na szyi, wziąłem na ręce i wyniosłem z tego ponurego miejsca. Dziewczyna zaczęła odzyskiwać przytomność.  Gdy całkowicie się obudziła prawie się zachłysnęła.
-Seth! Mój Boże, co się tam stało?!-krzyknęła wpatrując się we mnie. Ukryłem twarz w dłoniach.
-Nic Ci nie jest?-spytałem po chwili.
-Nie. Powiesz mi, co się tam stało?
-Widziałaś wszystko, prawda?
-Co zrobiłeś z tym czymś?! Powiedz!
-Jestem zaklinaczem cieni.-odparłem.-Mówi się, że zaklinacze to źli ludzie, przyjaciele istot mroku. Ja jednak stoję po stronie dobra. Stałem się nim, gdy wyciągnąłem gwóźdź, mroczny talizman z szyi Ożywieńca. Dawno temu. Prawdziwych zaklinaczy cieni nie ma już od dawna. Status te daje mi różne możliwości. Rozumiem języki istot mroku, mogę im rozkazywać, mieć niektóre z nich na usługach, mogę stąpać w cieniu, czyli jeśli schowam się w zacienionym miejscu jeszcze przed tym, jak mnie zauważysz nie będziesz mnie widzieć. Ale też słyszę głosy mrocznych istot w swojej głowie i to w cale nie jest przyjemne. Na przykład niektóre z nich na tym cmentarzu prosiły mnie, bym je wypuścił. Ale gdybym to zrobił, bez ustalenia warunków zabiłyby nas. Przepraszam, Kelly, że nie powiedziałem Ci o tym wcześniej. Myślałem, że niewiedza o moim talencie ochroni Cię przed wpływem istot mroku...-skończyłem mój wywód i przytuliłem dziewczynę.
Kelly?

Od Kelly CD Seth

- Dzięki skarbie - powiedziałam. - Ja ciebie też kocham. I teraz chyba wyglądam bardziej jak elf.
Seth uśmiechnął się.
- Potrzeba ci szpiczastych uszu i łuku - oznajmił.
- Jeśli zechcę, mogę zamienić się w elfa - rzekłam mu na ucho. - Przybrać mą prawdziwą formę.
- Kusząca propozycja - odparł uśmiechając się.
- Jeszcze nie teraz - odwzajemniłam uśmiech i poklepałam Aed'a po szyi, po czym skinęłam na niego głową. Zrobiłam kilka kroków w tył. Jednorożec potrząsnął nią na znak, że rozumie o co mi chodzi. Zarżał cicho i odszedł razem z Isleen.
Czarodziej zmarszczył brwi.
- A ty przypadkiem nie umiesz z nimi rozmawiać? - spytał.
- Jasne, że potrafię - odparłam. - Ale Aed rozumie mnie bez słów. Jest bardzo mądry.
- Ciekawe... Słuchaj, czy twój jednorożec i Isleen są...
- Jednorożcową parą? Tak - uśmiechnęłam się do niego.
- Przyznaj się, specjalnie ją wzięłaś - Seth odwzajemnił uśmiech.
Wzruszyłam ramionami.
- Ja tylko zagwizdałam - powiedziałam. - A, że Aed ją ze sobą przytachał to inna sprawa. Ja nie ingerowałam.
- Ty zła...
- Ja zła... - zaśmiałam się. - To co teraz robimy?

<Seth? :*>

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Od Fatin CD Alana

Wtuliłam się mocniej w Alana. Nie myślałam, a raczej pozwoliłam sobie na niemyślenie o niepotrzebnych rzeczach...
-Kocham Cię Alan.-powiedziałam mu na ucho.
-Ja Ciebie też.-odpowiedział i przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Bo mnie udusisz.-zaśmiałam się.
-Lubię Cię tulić.-zaśmiał się Alan i przytulił mnie jeszcze mocniej, podniósł w powietrze i zakręcił się razem ze mną.-Co robimy? Wracamy już?
-Hmmm... Nie wiem... Chodźmy do Ciebie.
-Mam bajzel...-Alan się skrzywił.
-To nic... Uwierz mi, jak u mnie w pokoju jest bajzel, to nie da się przejść.-odparłam i zaśmiałam się.
-No nie wiem.. Obiecuję, że jutro Cię gdzieś zabiorę.
-Gdzie?-spytałam podekscytowana, ale widząc minę Alana mój entuzjazm opadł.-Ach, no tak... Niespodzianka... I tak chce do Ciebie iść.
Alan? =3

Od Seth'a CD Kelly

-Na oklep, tak?-dziewczyna kiwnęła głową.-Jeździło się. Zwłaszcza, jak się ma siostrę pół wróżkę.
-Co?-spytała marszcząc brwi.
-Nie było tematu. Gdzie jedziemy?-Czasem za dużo mówię. I tak dobrze, że nie powiedziałem więcej. To wszystko musi pozostać w tajemnicy...
-A gdzie byś chciał?
-Hmm... A może... Może mały wyścig?
-Ok. Gdzie meta?
-Pod szkołą. Ale jedziemy jeszcze przez ogród i las promieni słońca.
-Ok. Od razu mówię Ci, że wygram.
-Taka jesteś pewna? Zobaczymy, zobaczymy.-powiedziałem i zaśmialiśmy się.-To... 3..2..1!-wystartowaliśmy parę razy Kelly skracała sobie drogę przez krzaki, przyznam się, że ja też, oczywiście z różnym rezultatem. W końcu przyjechaliśmy jednak w tym samym czasie pod szkołę. Kelly miała we włosach gałązki i listki, a ja kolorowe piórka jakiegoś ptaka.
-Jak ty wyglądasz...-zaśmiała się.
-Tak? To spójrz na siebie!-zaśmiałem się zsiadając z jednorożca, podszedłem do Kelly, która stała już obok Aed'a.-Wyglądasz jak leśny ludek.-powiedziałem z uśmiechem.-Ale i tak jesteś śliczna.-dodałem i pocałowałem ją.
Kelly?

Od Alana CD Fatin

Wziąłem kilka głębokich wdechów.
- Cassandro... Nie chcę za ciebie wychodzić - powiedziałem.
Elfka prychnęła.
- Ty nie masz nic do powiedzenia - warknęła. - Twój ojciec to wszystko zaplanował i tak ma się stać.
- A ty w ogóle go chcesz? - wtrąciła Fatin.
Cassandra obrzuciła ją zimnym spojrzeniem.
- To mój obowiązek - odparła w końcu.
- Czyli mówisz, że go nie kochasz? - mówiła dalej moja dziewczyna.
- Nic takiego nie powiedziałam.
- Ależ tak - półbogini uśmiechnęła się do niej szyderczo.
Moja narzeczona drgnęła.
- Cassandro, zrozum to że ja ciebie nie kocham - próbowałem jej wszystko wyjaśnić. - Ty też mnie nie kochasz.
- A co z twoim ojcem? - spytała.
Wzruszyłem ramionami.
- Mam w d*pie to co on sobie pomyśli - wycedziłem. - Może mnie nawet wygnać. Nic mnie to nie będzie obchodzić. Wolę zostać tutaj. Z Fatin.
Cass westchnęła.
- Masz rację, Alan - powiedziała ze spokojem. - Wybacz. Obiecuję, że nie będę cię więcej nachodzić.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Dzięki, Cass. Ale coś ci poradzę. Może... Wymyślisz jakąś opowieść o tym, że...
- Poradzę sobie - wtrąciła nim dokończyłem. - Żegnaj, Al.
Chwyciła swoją katanę, schowała do pochwy i odeszła. Pole ochronne zniknęło. Przytuliłem dziewczynę.
- Obiecuję, że jeśli ktoś stanie na drodze naszej miłości zginie - oznajmiłem z powagą. - Sam jeden, osobiście go zabiję. Nawet jeśli będzie to mój ojciec.

<Fatin?>

Od Kelly CD Seth

- No, wiesz, mam nadzieję - zaśmiałam się i usiadłam na trawie. - Pięknie tu.
- Tak - potaknął Seth. - Zgadzam się.
- Powiedz... Jak znalazłeś to miejsce?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Tak jakoś - odparł.
Patrzyłam na niego z figlarnym uśmiechem.
- Co? - spytał.
- Nic - powiedziałam i zagwizdałam.
Z lasku nieopodal wyłoniły się dwa jednorożce. Jeden był biały, a drugi czarny.
- Biały ma na imię Aed - oznajmiłam. - Jest ogierem i przy okazji moim ulubionym jednorożcem. Czarna, to klacz imieniem Isleen.
- Wow - rzekł Seth. - Niesamowite.
Potaknęłam.
- Tak - odpowiedziałam z uśmiechem. - Ale to jeszcze nic.
Aed i Isleen przyszli do nas raźno. Jednym płynnym ruchem wskoczyłam na Aed'a.
- Będziesz jeździł na Isleen? - zapytałam. - Będziesz musiał uważać. My, elfy jeździmy bez siodeł i uzd.

<Seth? :> >

piątek, 1 sierpnia 2014

OD Tanatos CD Shin

Shin wpatrywał się w Amelię jakby nie mógł uwierzyć, że to jego córeczka. Gestem pokazał mi czy może potrzymać ją na rękach. Z uśmiechem pokiwałam głową. Wziął ją bardzo delikatnie, jakby ktoś brał największy skarb swojego życia. Chociaż dla mnie tak właśnie jest i myślę, że Shin też tak sądzi. Kołysząc ją w swoich ramionach uśmiechał się do niej. Jej wielkie błękitne oczka nie odrywały się od niego. Śmiała się wyciągając raczki ku jego twarzy. Zmusiłam się do pozycji półsiedzącej chociaż byłam bardzo zmęczona i obolała. Shin przysiad obok mnie nie odrywając wzroku od maleńkiej. Jakiś starszy mężczyzna zbliżył się do nas. Skiną głową do chłopaka, on odwzajemnił i delikatnie podał mu Amelię. Z mojego gardła wydał się warkot. Wilczy instynkt, by chronić swoje młode przejmował nade mną władzę. Shin gestem uspokoił mnie, ale nie byłam pewna, bo maleńka zaczęła się nerwowo wiercić w jego ramionach. Po krótkiej chwili zaczęła płakać i płakać coraz głośniej. Po chwili jeden mężczyzna zajął się ogniem.
- Oddaj dziecko matce. - rzuciła ostrym tonem Igakan Dzin. Uderzyłam lekką falą w płonącego, który najwyraźniej nie wiedział co robić. Starzec oddał mi w ramiona Amelię, a ja od razu zaczęłam ją uspokajać.
- Taka sama jak jej mama. - rozległ się głos w pobliżu drzwi. 
Wszyscy zebrani przyjęli pozycję gotowi do ataku. A ja wiedziałam kto to jest. Liczyłam, że pojawi się wcześniej, ale sama nie wiem jak daleko znaleźliśmy się od szpitala. Pewnym krokiem do domu weszła Lenobia z Sadirą u boku. Shin wyszedł na przód i przywitał się z moją mamą. Co chyba niektórych zdziwiło. Powolnym krokiem zbliżyła się do mnie i klęknęła przy sofie.
- Liczyłam, że będę przy tobie, kiedy nadejdzie ta chwila. - objęła swoimi dłońmi moją twarz delikatnie składając pocałunek na mojej skroni. Jej głos był bardzo smutny, aż można było wyczuć żal - Przepraszam. Wiem, że w tej chwili najbardziej mnie potrzebowałaś a mnie nie było. 
- Nie mogłaś być, nawet nie wiedziałaś gdzie jestem. Lenobio poznaj swoją wnuczkę Amelię. - popatrzała na małą. która już przestała płakać. 
Delikatnie wzięła ją na ręce. Głaskała ją po policzku. O dziwo maleńka nie płakała. Zamiast tego chyba zaczęła szukać jedzenia. Lenobia się zaśmiała i oddała ją mi.
- Jest głodna, nakarm ją. - obdarzyła mnie serdecznym uśmiechem.

( Shin jesteś tatusiem! Cieszysz się ?)

Od Lirael Cd Shadow

To z doniczką było jedną z moich sztuczek (tak jak inne Archanielice płatają figle swoim ukochanym tak ja lubię żartować i wkręcać mojego partnera). 
-Kocham Cię Shadow - powiedziałam i posłałam mu uśmiech.

*tydzień później*

-Ona idzie z nami. - powiedział stanowczo Michael.
-Po moim trupie! - upierał się Shadow.
-Skarbie, proszę - powiedziałam słabo. - Ziemia by tego nie wytrzymała. Narodziny Aniołów to wyższe sprawy.
- Ona ma rację - Uriel mnie przytrzymywał, bo nogi się pode mną uginały. 
Po dłuższym namawianiu Shadow się zgodził, oczywiście postawił kilka warunków. Michael rzucił kilka przekleństw po Enochiańsku, ale przytaknął na jego warunki. Jako że Shadow nie mógł stawić się osobiście w Niebie znaleźliśmy się na granicy Czyśćca i Nieba. Ja byłam za granicą po stronie niebiańskiej, a on po tej drugiej... ale byliśmy blisko. Uklękłam i osłoniłam się świetlistymi skrzydłami, po czym ode mnie buchnął blask, a gdy światło zniknęło trzymałam dwa niemowlaki. Wstałam wciąż trzymając moje dzieci i przeszłam na stronę mojego ukochanego. Zanim jednak zobaczył maluchy znaleźliśmy się na Ziemi, oczywiście Siedmiu Archaniołów też tam było.
Spojrzałam na nie, były takie maleńkie. Shadow mnie objął i spojrzał na nie. 
- Ona jest Piekielna. - powiedziałam. - On Niebiański.
Gabriel ustał za mną. Shadow nic nie powiedział, czyżby myśli się w nim kotłowały?
- Dziewczyna ma twoje oczy Lira - powiedział Archanioł. - Chłopak jego. - spojrzeniem wskazał Shadow'a.
- Ładną macie sypialnię - usłyszałam Baranchiel'a. 
No tak, przenieśli nas do naszej sypialni. 
- Shadow...
Nie dokończyłam, bo do sypialni wszedł Michał z Rafałem.
- Chodźcie. - powiedział najwyższy Archanioł, zaprowadził nas do jednego z pokojów - Niespodzianka!
Pokój był urządzony specjalnie dla naszych dzieci. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Archaniołowie zniknęli.
- Skarbie? - zwróciłam się do Shadowa. - Jak je nazwiemy? Może ją Liliel? A jego...



<Shadow? Jak nazwiemy chłopca? I jak ci się podobają nasze bachorki? Będziesz się fascynował typu
,,Jestem tatusiem''? [Nie bój się, Piekielne i Niebiańskie dzieci nie płaczą]>

Od Fatin CD Alana

Wpatrywałam się w elfkę zmrużonymi oczami. Po chwili uśmiechnęłam jednak szeroko, chociaż moje oczy mówiły raczej "Idź się utop."
-Cześć, Cassandra!-przywitałam się słodziutkim głosem. "Idź się utop do potęgi drugiej?"-Co u Ciebie?-elfka zmierzyła mnie wzrokiem.
-Alan..?-spytała po chwili patrząc się na chłopaka. "Nie, ksiądz proboszcz."
-A co? Nie poznajesz już go? Może za mało się widywaliście?-Odparowałam, dziewczyna zignorowała mnie.
-Już czas. Twój ojciec chce Cię widzieć.-powiedziała. Alan poruszył się niespokojnie. Do tej pory stał lekko zgarbiony i unikał wzroku mojego oraz swojej narzeczonej. Wyprostował się i spojrzał jej w oczy.
-Nie.-powiedział krótko.
-Nie? Jak to nie?-dało się dostrzec, że wytrącił tym dziewczynę z równowagi.
-Żebyś się pytała.-warknęłam, elfka momentalnie spojrzała na mnie jej oczy wyrażały coś pomiędzy pogardą, rozbawienie, a zirytowaniem. Wytrzymałam jej spojrzenie. "Gdyby wzrok mógł zabijać byłabym już seryjnym mordercą."-pomyślałam.-No, co się tak patrzysz?
-Nie mieszaj się, dziewuszko.-powiedziała siląc się na spokój.
-Ciesz się, że cię nie lujnę w twarz, bo już byś głowy nie miała.
-Chciałabym to zobaczyć.-prychnęła.
-Niestety nie zobaczysz. Nie skalam twoja osobą moich delikatnych rączek.-powiedziała uśmiechając się wrednie. Dziewczyna skrzywiła się, wyciągnęła katanę z pochwy i rzuciła się z nią na mnie. Przyniosło to dość marny skutek, bo wokół mnie i stojącego obok Alana wytworzyła się złota powłoka, coś jakby tarcza. Miecz wypadł jej z rąk, a ona sama prawie upadła. Na ostrzu, w miejscu, gdzie zetknęło się z powłoką widniała czarna plama.
-Yop. Nie możesz nas dotknąć.-powiedziałam z satysfakcją obserwując wściekłość elfki.-A Alan chce chyba coś powiedzieć.
Alan?

Od Alana CD Fatin

- Fatin... Posłuchaj mnie - powiedziałem spokojnie.
- Ukrywałeś to! - warknęła dziewczyna. - Jak mogłeś!
- Ale ja jej nie kocham! - zaprotestowałem. - Nie tak jak ciebie...
Fatin uspokoiła się trochę.
- Posłuchaj mnie uważnie. To nie ja to wymyśliłem. Wszystko przez mojego ojca i jakieś tam obyczaje elfów. A Cassandra - elfka z którą jestem zaręczony, w ogóle mnie nie obchodzi. Ja to w sumie nawet jej nie znam. Widziałem ją chyba ze cztery razy i to wszystko - wzruszyłem ramionami.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - spytała dziewczyna.
- Ponieważ dostałaś ode mnie jednorożca. A to już coś - zaśmiałem się. Fatin uśmiechnęła się lekko. - Już się nie gniewasz?
- Jeśli to co mi powiedziałeś to prawda, to nie jestem zła - odparła. - Jeśli to jednak kłamstwo to cię wypatroszę.
- Nie to nie kłamstwo - zapewniłem ją. Wtedy coś usłyszałem. Odwróciłem szybko głowę.
- Alan? Coś nie tak?
- Cii... - uciszyłem ją.
Zza krzaków wyszła wysoka postać w czerni. Przy pasie miała katanę.
- Znasz ją? - zapytała Fatin.
Potaknąłem.
- Tak - powiedziałem. - To Cassandra. Moja narzeczona.
<Fatin?>