piątek, 22 sierpnia 2014

Od Ann

Był chłodny wieczór, a ja stałam na dworze patrząc na niebo. Pojawiały się na nim już pierwsze gwiazdy, a zachodzące słońce rzucało ostatnie czerwone, pomarańczowe i różowe promienie. To był tak nierealny i niesamowity widok...jak magia, a jednak istniał i każdy mógł go dostrzec gołym okiem. Wróciłam myślami do czasów gdy obserwowałam to wszystko z góry, a nie z dołu i od razu odwróciłam wzrok wbijając go w swoje buty. Jako Archanioł czułam się tak lekko i beztrosko, a jednocześnie jak ciągnięta w dół przez łańcuchy i zamknięta w klatce, do której nie mogłam zdobyć klucza. Nie umiałam sobie odpowiedzieć na pytanie czy jest mi teraz lepiej, może i tak, ale na pewno jakaś cząstka mnie tęskni za dawnym życiem. W końcu zaczynam iść przed siebie pośród półmroku panującego w około. Jestem w lesie...mieszanym. Są tu duże klony, stare i rozłożyste w koronach dęby i chude, całkiem młode brzozy, ale też wysokie modrzewia oraz gęste dobrze zaopatrzone w igły świerki wydzielające mocny, ale przyjemny zapach. Wzięłam głęboki oddech napawając się tą niesamowitą wonią niosącą ze sobą ukojenie. Oparłam się o jedno z drzew i przymknęłam oczy na chwilę odpływając, widząc tylko czarną pustkę w głowie, po prostu się "wyłączyłam" i słuchałam szumu liści na drzewach poruszanych przez lekki wieczorny wiatr. Przez chwilę czuję błogi spokój, nie myślę, nic nie czuję, mam wrażenie, że zaraz odpłynę i zasnę, ale dociera do mnie coś niepokojącego. Zapach...trochę słaby, ale i tak otwieram oczy i rozglądam się czujnie. Woń nie należy do zwierzęcia, ale też nie do człowieka, nie jest to też drzewo, ani kwiat. Przechodzi mnie zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa, ale nie boję się. Silniejszy podmuch wiatru przynosi ze sobą większą i silniejszą ilość niezidentyfikowanej woni i sprawia, że zaczynam szczękać zębami. 
- Chcę poruszać się bezszelestnie. - szepczę tak cicho, że sama się nie słyszę i robię pierwsze kilka kroków do przodu.
Moje kroki są bezgłośne tak jak tego pragnęłam, więc pocieram ramiona i idę dalej do przodu. Chcę sprawdzić źródło zapachu, ale też obawiam się na co mogę trafić... Ciekawość zwycięża, niedziwne, że jestem upadła. Przyśpieszam, nie zauważam nawet, gdy zaczynam biec. Przez chwilę szybkim truchtem pokonuję kawałek lasu, aż w końcu staję za drzewem i dostrzegam to czego szukałam. Wygląda jak człowiek, ale jest istotą dla ludzi będącą fantastyczną, zmyśloną i nieistniejącą, to wiem na pewno...

(Chce ktoś dokończyć może?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz