czwartek, 31 lipca 2014

Od Seth'a CD Kelly

Przytuliłem ją mocno do siebie i pocałowałem w czubek głowy. Staliśmy tak myśląc o nas.
-Uwierzysz, że znamy się tak krótko, a jesteśmy razem?-spytałem.
-Nie. Ten czas, który razem spędziliśmy wydaje się bardzo długi, prawda?
-Tak. I chcę, żeby już zawsze tak było. Żebyśmy zawsze byli razem.-odparłem. Dziewczyna wtuliła się we mnie.
-Ten naszyjnik jest piękny.-powiedziała po chwili.
-Przecież brzydkiego bym Ci nie dał.-odparłem, czym wywołałem uśmiech na twarzy dziewczyny.
Kelly? Słodkości =3

Od Fatin CD Alana

Spojrzałam w niebo, ale po chwili znowu spojrzałam na Alana. jego zachowanie zirytowało mnie, ale też lekko zaniepokoiło. Obserwowałam go uważnie. Zrobił się nerwowy, unikał mojego wzroku.
-Alan..?
-Tak?
-Za co mają być źli Twoi rodzice? Przecież jesteś tu za zezwoleniem Twojego ojca... A może tak naprawdę jesteś mutantem pochodzącym z innej planety, który musi już wracać do domu..-z lekkim uśmiechem zaczęłam snuć niewiarygodne wyjaśnienia.-Albo może jesteś członkiem magicznej mafii... Albo, co chyba najmniej prawdopodobne masz żonę...-spojrzałam na niego i dopiero wtedy zauważyłam, że on nie podziela mojego entuzjazmu.
-Tak jakby...-powiedział w końcu, w jego głosie było słychać napięcie..
-Tak jakby co?-prychnęłam zirytowana i wstałam.-Masz żonę?-Patrzyłam się mu w oczy, jednak on odwrócił wzrok.
-Narzeczoną.-odparł jeszcze bardziej napiętym tonem. Strzeliłam karpika ze zdziwienia i zapatrzyłam się w niego.
-Dobry żart.-zaśmiałam się nerwowo. Wyraz twarzy Alana mówił jednak coś innego.-Proszę, powiedz, że żartujesz...
-Nie, ja nie żartuję.-powiedział. W tym momencie coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać i ukryłam twarz w dłoniach.
-Fatin...-Alan wstał i chciał mnie objąć, ale odepchnęłam go tak, że prawie upadł.
-Nie dotykaj mnie.-warknęłam.
Alan?

Od Alana CD Fatin

- Ja też ciebie kocham - powiedziałem.
Fatin odwróciła głowę i uśmiechnęła się szelmowsko.
- Masz szczęście, że to powiedziałeś.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Wiesz... Nie chciałbym zostać wypatroszony. Moi rodzice to pewnie za niedługo zrobią gdy dowiedzą się, że... - urwałem szybko. Fatin nie mogła wiedzieć, że jestem zaręczony. Ale ja nie chcę tamtej elfki. Nawet jej nie lubię.
- Gdy dowiedzą się, że... - ponagliła mnie dziewczyna.
- Nic takiego skarbie - odparłem. - Oglądaj dalej chmury.

<Fatin? XD>

Od Kelly CD Seth'a

Patrzyłam na niego. Na twarzy Setha wystąpił słaby uśmiech. Poczułam jak łzy napływają mi do policzków.
- Kelly? - spytał chłopak. - Nic ci nie jest.
- Oczywiście, że nie - otarłam łzę. - I tak! Będę twoją dziewczyną! - zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam się do niego, tym samym dając mu buziaka w policzek.
- A te łzy?
- To łzy szczęścia, głuptasie - uśmiechnęłam się do niego. On odwzajemnił uśmiech.
- A coś znaczą, prawda? - zapytał. Spojrzałam na niego pytająco. - Muszą coś znaczyć - dodał ciszej.
- Tak - potaknęłam. - Znaczą. U nas to jest oznaka miłości. Mają to tylko dziewczyny. Jeśli rozpłaczą się w takim wyznaniu to znaczy, że kochają szczerze. I kochać, będą. Na zawsze.

<Seth? :*>

Karou CD Vigo

- Tak, dziękuję. - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Chodźmy. Nie chcę, żebyś zmarzła i była chora. - odrzekł.
- Przecież, nawet jakbym była chora, to byś mnie uzdrowił, prawda? - ruszyliśmy do szkoły.
- Oczywiście. Nie pozwoliłbym, żebyś dostała nawet kataru. - ujął moją dłoń. 
Dalej szliśmy w milczeniu. Byłam szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Wolę nie myśleć, co by było, gdybym nie wstąpiła do tej szkoły. Szybko znaleźliśmy się w budynku akademii. Vigo odprowadził mnie do pokoju.
- Dzięki. - powiedziałam stając przy drzwiach.
- Za co?
- Ogólnie, za wszystko. Jesteś wspaniały.
- Ja Tobie też dziękuję. - powiedział uśmiechając się i całując mnie w czubek głowy - Za wszystko. Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziałam przytulając się do niego. Po chwili odsunęłam się lekko i pocałowałam go. Vigo oddał pocałunek. - Wiesz... - zaczęłam po chwili - kocham Cię. - Vigo spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się ciepło.
- Ja Ciebie też. - wyszeptał mi na ucho - Śpij dobrze. Do jutra. - dodał jeszcze i pocałował mnie jeszcze raz na pożegnanie.
- Do jutra. - rzuciłam patrząc, jak idzie korytarzem. 
 Weszłam do pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju usiadłam na łóżku i sięgnęłam po szkicownik. Obejrzałam moje rysunki. To już nie jest to życie. Ono zaczęło się od nowa, w chwili gdy opowiedziałam Vigo moją historię. Teraz nie ma chimer, nie ma Kazmira, Pragi. Akivy też nie. Oni są z tyłu. Teraz jest Vigo...

<Vigo?>

OD Vigo CD Karou

Przyciągnąłem mocniej do siebie Karou i zbliżyłem usta do jej ucha.
- Zawsze kochanie, do póki starczy mi tchu. - wyszeptałem.
Przytuliła się do mnie wyraźnie rozluźniona. Jak długo sama musiała stawiać czoła światu udając silną, gdy tymczasem była krucha i delikatna? Jak wiele musiała wycierpieć? Trwaliśmy w milczeniu, wpatrując się w zachód słońca. Śpiew ptaków i zapach kwiatów koił nasze dusze, pozwalając cieszyć się wzajemną obecnością. Gdzieś w głowie pojawiła się nieśmiało myśl o lepszej przyszłości. Może i do mnie los się nareszcie uśmiechnie?
- Nad czym tak rozmyślasz? - cichy głos Karou przywrócił mnie rzeczywistości.
- Nad niczym, skarbie. - otarłem policzek o jej włosy, uwielbiałem słodki, kwiatowy zapach jaki wydzielała.
Nim się spostrzegliśmy zapadł zmrok. Żaby powystawiały głowy z wody i rozpoczęły koncert.
- Chyba pora wracać księżniczko. - dziewczyna podniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
- Musimy?
- Jutro również możemy spędzić wspólnie dzień. Co ty na to? Mam kilka pomysłów.
- Zdradzisz co takiego planujesz? - przywarła plecami do mojej klatki piersiowej, a ja objąłem ją ramionami
- Wtedy nie byłoby niespodzianki. - odchyliła głowę na bok, by na mnie spojrzeć.
Odgarnęła ciemny kosmyk z mojego czoła i opuszkami palców musnęła mój policzek.
- Chciałabym, żeby czas się zatrzymał.
- Mamy przed sobą wiele pięknych chwil, Khajina. - pocałowałem ją.
Po chwili odsunęła się delikatnie.
- Co znaczy "Khajina"?
- W moim ojczystym języku znaczy skarb serca. Jesteś mi najdroższa. - patrzyliśmy sobie w oczy, dopóki Karou nie zadrżała od chłodnego podmuchu wiatru - Czas wracać. - pomogłem wstać dziewczynie, wyciągając do niej rękę.
Ściągnąłem pospiesznie bluzę i zarzuciłem na jej smukłe ramiona.
- Cieplej ci?

<Karou?>

środa, 30 lipca 2014

OD Shadow'a CD Lirael

Lirael błyskawicznie wyminęła mnie i pobiegła w stronę schodów. 
- Kochanie bose stopy.... - przerwał mi niespodziewany odgłos tłuczenia i okrzyk bólu dochodzący z końca korytarza - Co się stało? - pospiesznie ruszyłem śladem Lirael.
- Nic, nic. - wyjąkała słabym głosem.
Siedziała skulona na pierwszym stopniu, rozmasowując stopę. Wokoło dostrzegłem odłamki donicy, rozsypaną ziemię, kwiaty i krwawe ślady.
- Niech to obejrzę. - usiadłem przy Anielicy i delikatnie położyłem ranną nogę na kolanie - Może zaboleć.
Z kilku głębokich rozcięć na spodniej stronie stopy wystawały ostre kawałki donicy. Wyjęcie ich zajęło zaledwie chwilkę. Podczas całego zabiegu na twarzy dziewczyny nie pojawił się najmniejszy grymas bólu. przymknąłem oczy i wymówiłem szeptem kilka słów w ojczystym języku. Rany natychmiast zasklepiły się, a na skórze nie pozostało ani jednej blizny. 
- Dzielny Aniołek. - pocałowałem Lirael w czubek głowy i wziąłem na ręce.
- A buty? - zapytała nieśmiało ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
- Będę cię nosił na rękach, kotku. - zgodnie z obietnicą zaniosłem dziewczynę do kuchni i posadziłem przy stole, na którym stygło śniadanie.
- Muszę to częściej stosować - powiedziała, zabierając się za naleśniki z polewą czekoladową.
- Teraz powinnaś o siebie dbać, ale w przyszłości wszystko sobie odbiję. - mrugnąłem do Lirael i musnąłem ustami jej policzek - jedz kochanie.
- Widzicie jak wasz kochany tatuś mnie traktuje? - powiedziała z udawanym wyrzutem, patrząc na brzuch i głaszcząc go czule.
Przez krótką chwilę zdawało mi się, że słyszę śmiech moich, nienarodzonych dzieci. Poczułem w sercu przyjemne ciepło. Usiadłem przy stole obok Lirael i wziąłem jej rękę w swoje.
- Jesteście moim największym skarbem. - pocałowałem czubki palców dłoni dziewczyny.

<LIrael?>

OD Shina CD Tanatos

Minęło dobrych kilka sekund, nim wreszcie pojąłem sens wypowiedzianych słów. Tanatos przymknęła oczy i wydała stłumiony jęk, obejmując ramionami brzuch.
- Poradzimy sobie bez nich. - westchnąłem i dodałem szeptem - Musimy...
Delikatnie położyłem głowę dziewczyny na sofie i uklęknąłem przy niej.
- Kochanie wytrzymaj, sprowadzę pomoc. - starałem się aby mój głos zabrzmiał pewnie.
- Nie zostawiaj mnie! - złapała moją rękę i ścisnęła kurczowo.
- Spokojnie skarbie, będę przy tobie. - ostrożnie pomogłem jej przewrócić się na plecy i podłożyłem pod głowę poduszkę - Oddychaj głęboko. - zamknąłem oczy i w umyśle wysłałem nieme wezwanie - Głęboko i spokojnie. Dobrze.
Tanatos jedną ręką mocno ściskała moją dłoń, a drugą głaskała brzuch. Z jej pięknej twarzy zniknęły zmarszczki bólu. Najwidoczniej Amelia postanowiła poczekać jeszcze trochę. Odetchnąłem z ulgą. Właśnie w tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie i stanęło w nich kilka Centaurów. Pozostali, jak podejrzewałem, czekali na zewnątrz. Przez stłoczoną grupę przecisnęła się białowłosa kobieta o srebrnej sierści. Wystarczyło jedno spojrzenie, by zorientowała się w całej sytuacji. Z pomocą kilku młodszych  kobiet wypchnęła ciekawskich za drzwi i przyjęła ludzką postać.
- Igakan Dzin ona potrzebuje twojej pomocy.
- Wiem dziecko czego jej trzeba. Zajmiemy się nią. - położyła mi dłoń na ramieniu i wskazała wyjście.
- Shin? - Tanatos otworzyła oczy i rozejrzała się z przerażeniem po pomieszczeniu.
- Cicho Pueri. Będzie na ciebie czekał, gdy nadejdzie czas. - delikatnie głaskała dziewczynę po ręce, szepcząc coś spokojnie. 
Nieubłaganie drzwi zamknęły się za mną na dobre. Wiedziałem, że moja Sirelli jest bezpieczna, mimo to nie potrafiłem się uspokoić. Gdy tylko znalazłem się na zewnątrz, okrążyła mnie grupa mężczyzn, w tym również Opiekun. Wyprowadził mnie z kręgu i poprosił o rozmowę w cztery oczy. Posłusznie przybrałem swoją prawdziwą postać i pokłusowałem za starcem. Czekał na mnie za domem wsłuchany w odgłosy nocy.
- Powinienem...
- Spokojnie chłopcze. - poklepał mnie po ramieniu - Na pytania przyjdzie czas później.
Przymknął oczy i ponownie zatonął w odgłosach wydawanych przez świerszcze i nocne ptaki. Obecność Opiekuna zawsze wpływała na mnie kojąco. Rozluźniłem się, a moją duszę ogarnął spokój. Czas szybko mijał. Wreszcie wyczułem bardziej niż usłyszałem cichuteńki płacz. Nim ktokolwiek zdołał mnie zatrzymać, wdarłem się do własnego domu i już w ludzkiej formie podbiegłem do Tanatos. Wyglądała na mocno zmęczoną, ale szczęśliwą. W ramionach trzymała zawinięte w kocyk śliczne niemowlę.
- Amelio przywitaj się z tatą.


<Tanatos?>

wtorek, 29 lipca 2014

Od Fatin CD Alana

-Osz Ty!-warknęłam uśmiechając się jednak. Chlapałam na Alana wodą, jednak on wkrótce przestał.
-Ha! Wygrałam!-zaśmiałam się.
-Wiesz, nie sądzę...-odparł patrząc się na mnie i uśmiechając się szyderczo. Zdążyłam tylko unieść brwi i już znalazłam się pod wodą. Chciałam mu się wyrwać, jednak on mocno trzymał mnie w pasie. W końcu wynurzył się razem ze mą, by zaczerpnąć powietrza. Byliśmy cali mokrzy, ale uśmiechaliśmy się szeroko. Alan puścił mnie w końcu, a ja położyłam się na plecach na molo. Alan położył się obok mnie.
-Pięknie tu, co?-spytałam.
-Taak..-odparł Alan zapatrując się w chmury.
-Pamiętasz...?
-Co pamiętam?
-No, ten wieczór, kiedy przyszliśmy tutaj po raz pierwszy... I pierwszy raz się tu pocałowaliśmy... Uwierzyłbyś, że to było tak niedawno?-spytałam.
-Nigdy bym w to nie uwierzył...-odparł Alan głosem przepełnionym nostalgią.
-Ja też...-odrzekłam.-Kocham Cię, Alan.
Alanek? =*

Od Seth'a Cd Kelly

Przytuliłem Kelly mocniej i pocałowałem ją w czubek głowy.
-Jutro Cię gdzieś zabiorę.-wyszeptałem jej do ucha.
-Gdzie?-spytała unosząc lekko głowę.
-Zobaczysz. A teraz jest już późno. Idź spać.-powiedziałem i puściłem ją. Dziewczyna wstała, ja też odprowadziłem ją do drzwi i pocałowałem na pożegnanie.-Do jutra
-Do jutra.-odparła uśmiechając się i idąc do siebie. Zamknąłem drzwi, uśmiechnąłem się do siebie, wziąłem piżamę, poszedłem się umyć i spać.
**
Dopadłem Kelly po lekcjach. Szła korytarzem, a ja zaszedłem ją od tyłu i przytuliłem mocno.
-Cześć.-powiedziałem całując ją w policzek.
-Hej, nie strasz mnie tak!-zaśmiała się obracając się do mnie.
-A czy ktoś tu kogoś straszy?-spytałem.-Wiesz, chodźmy już, będziemy mogli spędzić tam więcej czasu.
-Tam, to znaczy gdzie?-spytała.
-Tam, gdzie Cię zabiorę. Chodźmy.-odparłem ujmując jej dłoń. Po chwili byliśmy już w takim miejscu
Słońce jeszcze nie zachodziło, ale chmury były ładnie różowe.
-Wow... Ale tu ładnie...-zachwyciła się Kelly.
-Siostra pokazała mi to miejsce.-odparłam.-Mi też się tu podoba.-dodałem siadając na trawie. Kelly usiadła  obok mnie. Jeszcze chwilę podziwiała piękny widok, ale w końcu odezwała się.
-Seth... Powiesz mi, po co mnie tu zabrałeś?-spytała. Spojrzałem na nią z miłym uśmiechem.
-Kelly...-ująłem jej dłoń patrząc jej w oczy.
-Tak..?
-Wiesz...-jedną dłoń wyjąłem zza pleców. Trzymałem w niej naszyjnik z białego złota w kształcie różyczki. Na każdym płatku był mały rubin. Pokazałem jej prezent i założyłem jej go na szyję. Dziewczyna patrzyła się na mnie zdumiona nie wypowiadając ani słowa. Ponownie ująłem jej dłoń i spojrzałem jej w oczy.-Kelly... Będziesz moją dziewczyną?-spytałem. W jej oczach pojawiły się iskierki, które jednak bardzo szybko zgasły.
Kelly?

Od Kelly CD Seth'a

- Tego mi właśnie było trzeba - stwierdziłam cicho.
- Przytulenia? - spytał Seth.
- Można to interpretować na różne sposoby - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie rozumiem cię, Kelly. Coś się stało?
Jasne, że tak. Jak tylko rodzice się dowiedzą, że znalazłam innego nie będę mogła już przychodzić do świata ludzi. Będę zmuszona wyjść za tamtego za mąż. Ja nie chcę, Seth! Ja nie chcę!
- Nie - odparłam. - Nic się nie stało - wtuliłam się w chłopaka bardziej i odpłynęłam w jego ramionach.

<Seth?>

Od Alana CD Fatin

- No, no. W końcu coś się dzieje - powiedziałem jak przestaliśmy się całować.
- To wcześniej nic nie działo się ciekawego? - spytała Fatin.
Zamyśliłem się na chwilkę.
- Ym... Oprócz tego, że próbowałaś mnie kilka razy zabić to nie.
- Przez to "to nie", utoniesz - stwierdziła dziewczyna i zaczęła mnie chlapać wodą.
- Tak chcesz się bawić? Dobra! - ja też zacząłem ją chlapać.

<Fatin? :*>

poniedziałek, 28 lipca 2014

Od Seth'a CD Kelly

Patrzyłem na nią chwilę.
-Nie.-odparłem krótko.
-Ej, no! Czemu?-spytała.
-Bo nie.
-Od "Bo" nie zaczyna się zdania.
-Albowiem nie.-poprawiłem się spoglądając na dziewczynę. Odwróciła się do mnie plecami i zapatrzyła się w ścianę. Przysunąłem się do niej i zacząłem ją łaskotać.
-Hej! Przestań!-śmiała się.
-Nie. Odfochaj się to przestanę.
-No dobra, dobra, już nie jestem zła.-odparła, a ja przestałem ją łaskotać. Pocałowałem ją lekko w policzek i przytuliłem się do niej.
Kelly?

Już jestem =)

A więc już wróciłam. Znowu możecie wysyłać do mnie opowiadania =)
Pozdrawiam
~K25

Od Kelly Cd Seth

Po chwili skończyliśmy się z Sethem całować.
- Już ci lepiej? - spytał.
- Nope. - odparłam. - Widzę tęczę.
- Może pójdziemy do... Psychiatry.
Pokręciłam głową.
- Jeśli go odwiedzimy, jemu też się przyda psychiatra. - zaśmiałam się. - A poza tym, już mówiłam, że mi nie pomoże.
- Czyli... Co teraz? - zapytał chłopak.
- Idę do Thora. - powiedziałam z przekonaniem. - Idziesz ze mną?

<Seth? Nie zgadzaj się XD>

piątek, 25 lipca 2014

Od Lirael Cd Shadow

- Całą wieczność. - mruknęłam trzymając w dwóch palcach kluczyk, po czym odłożyłam go i zamknęłam naszyjnik. Spojrzałam na ukochanego i pocałowałam go - Zgól rano ten zarost. - powiedziałam, a on się zaśmiał, wtedy Sabriel położyła mi swój pysk na kolanach.
Dostrzegłam jej zaspane spojrzenie czerwonych oczu. Pstryknęłam palcami i przy toaletce pojawiło się legowisko specjalnie dla niej. Sabriel zamerdała ogonem i obwąchała posłanie, po czym położyła się i z głębokim oddechem zasnęła. Wstałam i przebrałam się w zwykłą, luźną, białą bluzkę sięgającą mi do połowy ud i odsłaniającą ramie. Shadow również się przebrał, a raczej ściągnął spodnie i bluzkę zostając w bokserkach. Położył się na łóżku a ja padłam obok niego. Przykrył mnie kołdrą i przysunął ku sobie.
- Dobranoc. - powiedzieliśmy w tym samym czasie, po czym pocałowaliśmy się.
Przytuliłam go i zasnęłam.
Rano zbudziły mnie promienie słoneczne przedostające się przez zasłonę.
- Shadow zgaś to światło. - wymamrotałam.
- To słońce. - powiedział.
- To je zgaś, bo chcę jeszcze spać i nie tylko ja.
Shadow coś mruknął pod nosem i usłyszałam jak zasłony się zasuwają i w sypialni zrobiło się ciemniej.
- Mmmm.... - zamruczałam. - Dziękuję, skarbie.
Mój ukochany pocałował mnie, a ja znów zamruczałam.
- Moja kicia mruczy. - powiedział Shadow i poczułam jak gładzi mi włosy.
- Ty nie chcesz bym się wyspała, prawda? - wymamrotałam.
Nie dostałam odpowiedzi, ale po chwili Sabriel wskoczyła na łóżko i zaczęła mnie lizać po twarzy.
- Sabriel złaś z łóżka. - powiedziałam spychając nogą psinę.
- Lira. - nalegał Shadow.
-Nope - przekręciłam się na drugi bok plecami do niego.
Zasnęłam i obudziłam się chyba po jakiejś godzinie, a raczej usta Shadow'a to zrobiły.
- Dzień dobry. - powiedziałam, przyciągnęłam go i pocałowałam.
- Witaj. - uśmiechnął się, gdy skończyliśmy poranne całusy. - Zejdziesz na śniadanie? Potem oprowadzę cię po domu.
Zauważyłam, że jest już ubrany i ogolony. Wstałam i zrzuciłam z siebie piżamę.
- Od kiedy masz tatuaż? - zapytał
- Jaki tatuaż? - zapytałam wciąż przymroczona.
- Skrzydeł na plecach. - powiedział.
- Ach... to. To są moje skrzydła, gdy je rozwijam tatuaż znika, a gdy chowam powraca. - ubrałam białe spodnie i błękitną bluzkę. Na bosaka wyszłam z pokoju.
- Lira zapomniałaś o butach. - powiedział Shadow, idąc za mną.
Uśmiechnęłam się do niego łobuzersko.

<Shadow? Kiss :*>

Od Fatin CD Alana

-To znaczy?-spytałam, a później uśmiechnęłam się złośliwie. Szybkim ruchem ręki chlapnęłam Alanowi wodą w oczy, on skrzywił się, a ja popchnęłam go tak, że wylądował w wodzie. Przytrzymałam go tam tak, że cały się zanurzył, ale on w końcu wywinął mi się i ja także znalazłam się pod wodą. W końcu Alan pozwolił mi wstać z wody. Wyprostowałam się i zaczęłam iść w jego stronę. Alan oddalał się, jakby się mnie bał.
-Nie zabij mnie, proszę.-powiedział, zanim go "dopadłam". Z uśmiechem na twarzy złapałam go, by nie uciekł i pocałowałam namiętnie.
Alanek? =*

Od Seth'a CD Kelly

Patrzyłem z uśmiechem na śmiejąca się bez opamiętania Kelly. Po chwili z poważną, zatroskaną miną, w której jednak krył się cień uśmiechu, złapałem ją za ramiona, położyłem jej dłoń na czole badając temperaturę i spojrzałem jej w oczy. Błyskały w nich wesołe iskierki.
-Dobrze się czujesz?-spytałem uśmiechając się na powrót.
-Nie.-odparła z przekonaniem, a ja z politowaniem uśmiechnąłem się.
-Mam nadzieję, że to Ci pomoże.-powiedziałem i pocałowałem ją.
Kelly? =D =*

czwartek, 24 lipca 2014

OD Shadow'a CD Lirael

- Jesteś zmęczona? Myślałem, że najpierw pokażę ci nasz dom. -  specjalnie droczyłem się z Lirael.
- Jak tam sobie chcesz. - ziewnęła przymykając oczy.
Bez ostrzeżenia rozwinęła skrzydła i wyrwała się z moich ramion. Przeleciała zwinnie nad schodami na piętro.
- Może zaczniemy zwiedzanie od sypialni? - zapytała błagalnie. 
Pokręciłem tylko głową śmiejąc się cicho pod nosem. Niespiesznie wbiegłem po stopniach na górę. 



Tymczasem dziewczyna pomknęła szerokim korytarzem już na własnych nogach w poszukiwaniu właściwej komnaty. Odnalazłem ją w przedostatnim pomieszczeniu po lewej. Podziwiała stare bogato rzeźbione meble. Cała sypialnia utrzymana była w białokremowych kolorach. Po prawej stronie  drzwi w sporej wnęce mieściło się wielkie łoże małżeńskie z białym baldachimem i smukłymi kolumnami z białego drewna. Pod oknem stała niewielka toaletka z okrągłym lustrem. Właśnie do niej Podszedł mój Anioł i cicho przysiadł na niewielkiej pufce. Ostrożnie odsunęła jedną z licznych szuflad. Na samym dnie znalazła srebrny medalion z czerwoną różą na białym tle.


Zdziwiona podniosła znalezisko.
- Należał do mojej matki. - wyjąłem z dłoni Lirael łańcuszek i zawiesiłem na łabędziej szyi - Z pewnością chciałaby, aby nosiła go moja wybranka. - objąłem dziewczynę i pocałowałem w ramię - Otwórz, w środku jest skarb.
Na twarzy Anielicy dostrzegłem uśmiech jak u dziecka, które otwiera prezent bożonarodzeniowy. W środku na portrecie dawnej właścicielki leżał maleńki, złoty kluczyk.
- Co nim otworzę?
- Będziesz miała kochanie mnóstwo czasu, by znaleźć właściwy zamek.

<Lirael?>

Od Alana Cd Fatin

Wpadliśmy do jeziora z wielkim pluskiem.
- Nie trzeba było tego robić - powiedziałem. - Od razu wiadomo, że pociągnąłbym cię ze sobą.
- A może ja chciałam byś to zrobił? - odparła z uśmiechem Fatin poruszając brwiami.
- To trzeba było tak od razu - zaśmiałem się i spojrzałem dziewczynie prosto w oczy. Podpłynąłem najbliżej jak się dało i pocałowałem ją namiętnie. - Chyba nie było jeszcze takiego pocałunku - rzekłem jak skończyliśmy.
- Nie, nie było...
- To dobrze. Jestem bardzo oryginalny.
Fatin uśmiechnęła się.
- Dalej chcesz tak sobie pływać czy zrobimy co innego? - spytałem z szyderczym uśmieszkiem.

<Fatin? ;D>

Od Kelly Cd Seth

- A miałeś jednorożca lub pegaza? - spytałam.
- Nie... - odparła niepewnie Seth.
- A widzisz? Ja mam. - zaśmiałam się. - I to mam bardzo wiele jednorożców. Są bardzo pocieszne.
- I mogą każdego nadziać na swój róg. - mruknął chłopak.
- Jednorożec morderca. - uśmiechnęłam się. - Chyba się naćpałam.
Seth zmarszczył brwi.
- Czym?
- Powietrzem! - wykrzyknęłam. - Potem idę do psychiatry. Na wiele się nie zda, ale zawsze coś. Pójdziesz ze mną? Będzie fajnie. Nie dla niego, ale dla mnie tak.

<Seth? XD>

wtorek, 22 lipca 2014

Uwaga.

Informuję, iż od jutra do niedzieli włącznie nie będzie mnie (Karou, Fatin, Seth, Kendra). Możecie pisać do mnie opowiadania, na pewno je przeczytam, ale niestety, pewnie niezbyt szybko na nie odpiszę. Prawdopodobnie będę miała tam wifi, ale komputera nie.
Opowiadania wysyłajcie do greenmir.
Pozdrawiam
~K25


Jak zawsze jestem na miejscu i wstawię wszystkie wasze opowiadania. Niestety z opóźnieniem czasowym, bo chodzę do pracy. Pozdrawiam wszystkich ciepło i życzę weny ;)

greenmir

Od Karou CD Vigo

Spojrzałam na niego lekko zdziwiona, ale od razu uśmiechnęłam się ciepło. Przytuliłam się do Vigo, a on także mnie objął. Trwaliśmy w bezruchu przytuleni do siebie, samotni, a jednak razem. Po chwili "uwolniłam" się z objęć Vigo.
- Wiesz... Przepraszam Cię za moje zachowanie wobec Ciebie. - powiedziałam uśmiechając się smutno.
- Nie martw się, nic się nie stało. - odparł uśmiechając się leciutko. Znowu nastała chwila ciszy.
- To teraz Ty będziesz moim Aniołem. Będziesz nim, prawda? - spytałam przerywając milczenie i patrząc w jego oczy. 
Vigo pogłaskał mnie delikatnie po policzku, a potem pocałował w czubek głowy. Cisza. Czasem dzięki ciszy dowiadujemy się więcej, niż z całego wywiadu.
- Będziemy cały czas tu, czy idziemy się gdzieś przejść? - spytałam.
- A gdzie chciałabyś iść?
- Nie wiem. Po prostu pójdźmy przed siebie.
- Chodźmy, jeśli chcesz. - odparł. Poszliśmy.

***

Minęliśmy wiele miejsc, ale w końcu dotarliśmy nad jezioro. Usiedliśmy na molo, Słońce chyliło się ku zachodowi, więc nasze cienie odbijały się na powierzchni wody. Dwie siedzące obok siebie postaci. Do tej pory najczęściej byłam sama. Ale to chyba się zmieniło. Mam taką nadzieję. Położyłam głowę na ramieniu. Vigo i zamknęłam oczy. Po chwili otworzyłam je jednak.
- Teraz Ty będziesz moim Aniołem. - powiedziałam po raz kolejny.-Będziesz nim, prawda?

<Vigo?>

poniedziałek, 21 lipca 2014

Od Lirael Cd Shadow


Zatrzymałam się przed drzwiami. Chciałam znów pobiec, otworzyć wrota i zobaczyć każdy kąt, ale ręce Shadowa, które oplotły niespodziewanie moją talię nie pozwoliły mi rozwinąć skrzydeł. Odwróciłam się i dostrzegłam na jego ustach uśmiech, piękniejszy niż Gabriela czy innego Archanioła. Chciałam go pocałować, ale on wziął mnie na ręce tak jak mąż bierze żonę zanim przejdą przez drzwi domu. No i tak przeniósł mnie przez wrota. Poczułam delikatny i przyjemny powiew starego powietrza. Rozejrzałam się cały czas w jego ramionach.
-Pięknie tu. - powiedziałam.
Sabriel wbiegła do zamku jako czarny pies i merdała ogonem po czym szczeknęła, a to rozniosło się echem.




-Cichaj Sabriel. - powiedziałam do psa.
Shadow postawił mnie na ziemi i pocałował w policzek.
-Przydałoby się tu odświeżyć. - powiedziałam i pstryknęłam palcami przez co w zamku było po chwili czysto. Mój ukochany zamknął drzwi. - Skarbie? Chodźmy spać..., jestem zmęczona. - złapałam go za rękę.

<Shadow? Mnie się nie pogania z pisaniem>



OD Vigo CD Karou

Poczułem ciepło rosnące w okolicach serca. Przyciągnąłem mocniej Karou do siebie. Wreszcie pocałunek dobiegł końca. Z westchnieniem ukryłem twarz w jej włosach. Wdychałem ich zapach.
- Nie masz pojęcia ile razy chciałem to zrobić. - szepnąłem.
Na twarzy niebieskowłosej zapewne pojawił się delikatny uśmiech z cieniem smutku. Zapragnąłem go zobaczyć i odsunąłem się od dziewczyny. Nie myliłem się. Trwaliśmy w zupełnej ciszy, ciesząc się wzajemnym towarzystwem. Nie potrzebowaliśmy słów, które zniszczyłyby wyjątkową chwilę. Karou opuszkami palców musnęła mój policzek. Ująłem jej dłoń i pocałowałem wewnętrzną stronę.
- Masz delikatną skórę. - zarumieniła się lekko.
- Dziękuję. - spojrzała gdzieś w bok - Co dalej? - spytała cicho.
- Nie wiem. Może oboje powinniśmy spróbować zacząć wszystko od nowa?
Przez chwilę przyglądała mi się uważnie, jakby niepewna tego co usłyszała.
- Co przez to rozumiesz?- zapytała w końcu. 
Odniosłem wrażenie, że przestraszyłem ją nagłą propozycją. Objąłem dziewczynę, przysuwając się bliżej. Odgarnąłem zagubiony kosmyk i zajrzałem głęboko w błękitne oczy.
- Przybyłem do Akademii na jakiś czas, jednak nie mogę tu zostać wiecznie. Nie nauczą nas więcej, niż sami umiemy. Chciałbym abyś zaczęła ze mną nowe życie. - pogładziłem jej policzek - Oboje już swoje przeżyliśmy i nie jesteśmy dziećmi.
- Nie jestem pewna czy to odpowiednia chwila... - Karou odsunęła się ode mnie i podsunęła kolana pod brodę.
Przyjęła pozycję obronną. Może za wcześnie na takie propozycje... Ponownie zbliżyłem się do niebieskowłosej i wyszeptałem:
Mamy czas, kochanie.

<Karou?>

OD Shadow'a CD Lirael

Siedzieliśmy w milczeniu na trawie słuchając odgłosów lasu. Objąłem Lirael. Wspaniale było znów mieć ją przy sobie. Przymknąłem oczy i w myślach kalkulowałem jakie szanse powodzenia ma marzenie blondynki. Żyłem już jakiś czas na tej ziemi, więc miałem odłożoną okrągłą sumkę na czarną godzinę. Może zgodziłaby się zamieszkać nie w samym Londynie, ale gdzieś na obrzeżach miasta lub w jednej z tych uroczych wioseczek w pobliżu stolicy. Mielibyśmy większe szanse uniknąć odkrycia i żyć normalnie jak rodzina. Uśmiechnąłem się ciepło i mimowolnie dotknąłem brzucha Anielicy.
- O czym teraz mówią? - szepnąłem na ucho. 
Dziewczyna oparła głowę o moje ramię.
- Cieszą się, że jesteś blisko. O czym tak rozmyślałeś? Jesteś nieobecny. - powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Myślałem o naszej przyszłości. Mam dla ciebie pewną propozycję. Po dawnych przodkach odziedziczyłem pewien mały domek w pobliżu Londynu. Może...
Lirael pisnęła radośnie i rzuciła mi się na szyję, przewracając przy okazji nas oboje na miękką trawę.
- Na prawdę zrobiłbyś to dla mnie?
- Znajdzie się również miejsce dla twojego pieszczocha... - spojrzałem wymownie w stronę smoczycy, która wyczuła, że o niej mowa i podniosła z zainteresowaniem głowę.
Nie byłem w stanie mówić dalej. Gorące usta Lirael skutecznie mi w tym przeszkadzały. Wreszcie oderwaliśmy się od siebie. Dziewczyna spojrzała na mnie z góry, opierając się dłońmi o mój tors. 
- Chciałabym go zobaczyć.
- Nasz dom? Możemy lecieć, jak tylko twój pupilek skończy deser.
Smoczycę najwidoczniej męczyła czkawka po niedawno skonsumowanym gryzoniu... 
- Biedactwo. - Lirael natychmiast wstała i podeszła do bestii.
Przez chwilę gładziła pieszczotliwie wielki łeb, wymawiając szeptem jakieś słowa. Sabriel odetchnęła z ulgą, a po czkawce nie pozostało śladu. 
- To lecimy? - Anielica usadowiła się wygodnie na grzbiecie smoka tuż za skrzydłami i wyciągnęła rękę.
Niechętnie podniosłem się z trawy. Podchodząc do bestii mierzyłem ją nieufnym spojrzeniem.
- Nie martw się, zjada tylko to na co jej pozwolę. - Lirael uśmiechnęła się promiennie. 
- Niech ci będzie... - opierając stopę o przednią łapę smoka, wdrapałem się tuż za blondynką - No, to pokarz na co stać twoją bestię.
Lirael wymówiła słowo w dziwnym języku i smoczyca wzbiła się w powietrze gwałtownymi ruchami skrzydeł.
Ledwie zdołałem utrzymać się na jej grzbiecie. Mógłbym przysiąc, że na pysku Sabriel dostrzegłem złośliwy uśmiech... 
Podczas drogi instruowałem Lirael gdzie mamy lecieć. Po kilku godzinach lotu i podziwiania widoków, wreszcie dotarliśmy na miejsce. Na szczęście zapadał zmierzch, więc nikt nie dostrzegł na tle nieba ogromnej sylwetki potwora. Smoczyca kołowała nad wieżyczkami starego zamku szukając miejsca do lądowania.
- Na tyłach jest spory dziedziniec. Mury powinny nas osłonić przed wzrokiem sąsiadów. 
- Na prawdę będziemy tu mieszkać? - zachwycona dziewczyna rozglądała się na wszystkie strony, kiedy  zeszliśmy z grzbiety smoka.
- Jeśli tylko zechcesz, kochanie. Zachodnie skrzydło wymaga, co prawda, małego remontu, ale...
Lirael pobiegła w stronę głównego wejścia ignorując moje słowa. 

<Lirael?>

Od Fatin CD Alana

-Lekcje...? Jakie lekcje?-spytałam uśmiechając się pod nosem.
-To gdzie idziemy?-spytałam.
-Co powiesz na Jezioro Bringen?-spytałam.
-Jasne, chodźmy.-powiedział.
**
Gdy doszliśmy do jeziora usiedliśmy na molo dyndając nogami nad powierzchnią wody. Rozmawialiśmy ze sobą i śmialiśmy się. W pewnym momencie naszła mnie szatańska myśl. Objęłam lekko Alana, a potem wepchnęłam go do wody. On jednak lecąc złapał się mnie i ja też wpadłam do jeziora...
Alan? =3

niedziela, 20 lipca 2014

Od Seth'a CD Kelly

-Co prawda mieszkałem w Stanach, ale nie w jakimś LA, czy innym New Yorku, żyłem w starym, rodzinnym domu na przedmieściach Springfield. Normalni ludzie raczej nas unikali, byliśmy dla nich niezmiernymi dziwakami, zwłaszcza, że ja i moja siostra nie chodziliśmy do normalnej szkoły. Rodzice uczyli nas w domu. Ale tez mieliśmy parę niezwykłych rzeczy...
-Takich jak...?-spytała unosząc brwi.
-Skrzata domowego, jeśli można go nazwać rzeczą, latający samochód, telewizor odbierający magiczne kanały, kominek z proszkiem Fiuu... Dużo tego..
Kelly? Przepraszam, że takie krótkie x..x

Od Alana CD Fatin

- Dobranoc - odparłem i wyszedłem z jej pokoju posyłając jej jeszcze promienny uśmiech.
***
Wyszedłem ze swojego pokoju cicho zamykając drzwi i poszedłem do Fatin. Zapukałem cicho.
- Proszę - usłyszałem z wnętrza.
Uchyliłem drzwi.
- Witaj księżniczko - uśmiechnąłem się do niej.
- Alan, czemu przyłazisz tak wcześnie? - jęknęła dziewczyna wychodząc z łazienki.
- Widzę, że się przygotowałaś - zaśmiałem się.
- Super - mruknęła.
- To co? Idziemy na lekcje? Bo ostatnio w ogóle na nie nie chadzam - uśmiechnąłem się.

<Fatin?>

Od Kelly CD Seth'a

- Czy ty coś sugerujesz? - spytałam z uśmiechem poruszając brwiami.
- Pytałem tylko czy czegoś potrzebujesz - odparł Seth śmiejąc się.
- Wybacz. U mnie są inne zwyczaje.
- A jakie na przykład? - chłopak uniósł brew.
- Za dużo by wymieniać - machnęłam lekceważąco ręką.
- A macie tam chociaż kablówkę?
Zaśmiałam się.
- Nie jesteśmy tak zacofani - powiedziałam z uśmiechem. - Mamy bardzo wiele rzeczy. Niektóre w ogóle nie istnieją w waszym świecie.

<Seth?>

Od Karou CD Vigo

Zaległa głucha cisza. Siedzieliśmy tak wsłuchani w rytm swoich serc nie odzywając się ani słowem. Wydawało się, że ten moment trwał całe lata świetlne. W końcu bezszelestnie odnalazłam dłoń Vigo i ujęłam ją lekko.
- Przypominasz mi go. - powiedziałam głosem, w którym kryła się nuta bólu.
- Kogo? - spytał podnosząc głowę i patrząc mi w oczy.
- Akivę. Mojego Anioła.-wzięłam jego dłoń. - Wierzch palców miał pokryty tatuażami w postaci czarnych kresek. Jedna kreska to jedna zabita chimera. Pamiętam, że prawie brakowało miejsca na kolejne tatuaże. A ja brałam jego dłoń - powiedziałam unosząc jego rękę na wysokość mej twarzy - i całowałam rozgrzeszając z każdego tatuażu. - rzekłam wykonując tą czynność.  -Ty ich nie masz, ale to nie robi różnicy. Przypominasz mi go. Miał płomienno-pomarańczowe oczy, którymi świdrował mnie na wylot, miał ogniste skrzydła, z których sypały się iskry, gdy wzleciał w powietrze. Był wysoki, miał piękne rysy twarzy i nienaganną posturę. Przypominasz mi go. - powiedziałam po raz kolejny, a Vigo lekko zmieszany odwrócił wzrok.
- Vigo? - spytałam po kolejnej chwili milczenia.
- Tak, Karou?
- Nie martw się. - powiedziałam przysuwając się bliżej niego. - Zawsze możesz przyjść do mnie. - dodałam obejmując go nieśmiało. Vigo lekko zaskoczony oddał uścisk.
- Dziękuję, Karou. Jesteś dla mnie bardzo miła. - odrzekł - Myślałem, że mnie nienawidzisz...
- Bo na początku tak było. - powiedziałam czerwieniąc się lekko. Vigo natychmiast zareagował, spojrzał na mnie przenikliwie i uniósł brwi.
- A teraz? - spytał. 
Nie odpowiedziałam. Nachyliłam się tylko bardziej, podniosłam dłoń i spoglądając mu w oczy przejechałam opuszkami palców po linii jego szczęki, od podbródka do ucha i wplotłam ją w jego włosy. Nachyliłam się jeszcze bardziej. Nasze twarze dzieliło tylko parę centymetrów, w końcu nasze usta się spotkały. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie...

<Vigo?>

OD Vigo CD Karou

Przyjrzałem się skulonej dziewczynie. Może nadszedł czas, by komuś zaufać? Delikatnie uniosłem podbródek Karou i zatonąłem w błękicie jej oczu. 
- To nie jest dobra historia. - powiedziałem w końcu.
Dziewczyna czekała cierpliwie w milczeniu, aż byłem gotowy, by zacząć. 
- Nie znam swoich rodziców. Wiem tylko, że matka była prostytutką w tanim klubie, a ojciec zapewne przypadkowym klientem. - odwróciłem głowę, nie chcąc ujrzeć na jej twarzy odrazy - Kobieta, której zawdzięczam istnienie, zmarła przy porodzie. Do 4 roku życia wychowywały mnie koleżanki matki. Dorastałem wśród nagich biustów, zapachu perfum, wódki i papierosów.  - poczułem ciepłą dłoń Karou na ramieniu - To dopiero początek skarbie. Jeśli nie chcesz słuchać, zrozumiem. - powiedziałem ze smutkiem.
- Nie my wybieramy rodzinę, ani miejsce narodzin. Słucham cię. - szepnęła. 
- Skoro chcesz. - uśmiechnąłem się z goryczą - Pewnego wieczoru zjawił się facet ubrany na czarno. Wszyscy schodzili mu z drogi z lękiem. Zniknął za drzwiami gabinetu burdelmamy i utknął tam na dobrą godzinę. Pamiętam, że zakradłem się cicho, by posłuchać o czym rozmawiają. Niestety używali nieznanego mi języka. Stara Peggy krzyczała oburzona, a mężczyzna odpowiadał niezwykle cicho i spokojnie. Usłyszałem brzęk monet spadających na stół, a potem drzwi niespodziewanie otworzyły się. Ujrzałem w nich człowieka ubranego na czarno. Przyglądał mi się badawczo. Jego oczy wypełniał taki sam mrok jak zapewne serce. Oznajmił poważnym tonem, że właśnie stałem się jego własnością. Tak oto zostałem sprzedany do Gildii Srebrnej Róży, miejsca gdzie szkolono zabójców... Na znak przynależności wypalono mi piętno, symbol zakonu. - podciągnąłem rękaw koszulki, ukazując prawy bark z maleńkim, czarnym znamieniem w kształcie kwiatu róży. - Otrzymałem kilkunastoletnie szkolenie jak zabijać w wyrafinowany sposób lub zwyczajnie - gołymi rękoma. Potrafiłem torturować, kraść, poruszać się bezszelestnie i wiele innych mniej lub bardziej przydatnych rzeczy. Stałem się jednym z najlepszych. Robiłem wiele strasznych rzeczy, których żałuję i nie zdziwiłbym się Karou, gdybyś nie chciała mieć ze mną nic wspólnego... - przetarłem twarz rękoma, ale nadal bałem się spojrzeć dziewczynie w oczy. Co mógłbym w nich zobaczyć...? - Szybko wspinałem się po szczeblach hierarchii. Stałem się ulubieńcem Cienia. Tak nazywaliśmy naszego pana i głowę Gildii. Miałem pod dostatkiem pieniędzy, kobiet i czego tylko zapragnąłem. Niestety z tym "zaszczytnym" miejscem wiązały się również złe strony. Każdy asasyn czekał tylko na najmniejszy błąd, bądź potknięcie. Musiałem uważać na to co jem, gdzie i z kim chodzę. Wreszcie wszystko uległo zmianie, kiedy poznałem kolejny cel do zlikwidowania. Była nim młoda dziewczyna z ubogiej szlachty. Odrzuciła zaloty bogatego idioty, który zapragnął zemsty za zniewagę. Dopadłem ją w lesie, na konnej przejażdżce. Bez trudu zabiłem strażników, jednak jej nie mogłem. Miała tak samo błękitne oczy jak ty, Karou. Zakochałem się pierwszy i ostatni raz, jak sądziłem. Miałem dość pieniędzy, więc uciekliśmy dość daleko, przed zachłannym szlachcicem i pogonią wysłanników Cienia. Spędziliśmy razem rok. Mea nauczyła mnie żyć inaczej, pokazała radość płynącą z życia, nie śmierci. Uwierzyłem, że zasługuję na szczęście. Niestety nadzieja jest złudna. Znaleźli nas i zaatakowali w nocy. Wielu zginęło nim wreszcie wdarli się do domu. Mea osłoniła mnie własnym ciałem... - ukryłem twarz w dłoniach, ponownie przeżywając chwile strachu - Zabiłem wszystkich. Od tamtego czasu podróżowałem po świecie jako wolny strzelec, nie zatrzymując się nigdzie dłużej niż to konieczne. Nie chciałem, by ktoś ponownie cierpiał z mojego powodu. Czasem napotykałem starych przyjaciół z Gildii. Niektórzy mi pomagali, inni stawali na drodze, znajdując śmierć. Wreszcie odkryłem Akademię i postanowiłem zaszyć się tu na jakiś czas. - wpatrywałem się we własne dłonie, czkając na osąd Karou, niepozornej dziewczyny, która obudziła we mnie serce...

<Karou?>

sobota, 19 lipca 2014

Hej, Hej!

Witajcie!
Oznajmiam, że mamy nową osobą, do której możecie wysyłać opowiadania, a jest nią: Kiciulka25!
Pozdrawiam, zapraszam do wysyłania opowiadań
~K25

piątek, 18 lipca 2014

Od Lirael Cd Shadow

- Em....- zamyśliłam się. - Nie wiem.
Shadow zaśmiał się cicho. Przytuliłam go, a on objął mnie jedną ręką w tali, a drugą trzymał na mym brzuchu.
-Aniołom brzuszek się nie powiększa? - zapytał.
-Nie jesteśmy przyziemnymi stworzeniami. - powiedziałam. - Doskonali nawet w ciąży. - mruknęłam.
Mój ukochany podniósł pytająco brew. Pocałowałam go w policzek i poczułam znów dotyk moich dzieci, które niedługo się urodzą. Shadow się uśmiechnął, czując to co nazywał ,,kopnięciem''.
-One szepczą. - powiedziałam cicho. - Po Enochańsku.
-Co? - zdziwił się.
-W języku aniołów. - wyjaśniłam. - Mówią, że nie mogą się doczekać. - uśmiechnęłam się.
-Niech będą cierpliwe. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
Pocałowałam go.
-Skarbie... chciałabym zamieszkać wśród ludzi. - oznajmiłam.
-Co? - zdziwił się.
-Najlepiej w Londynie. - mówiłam dalej tak jakby ignorując go.
-Ty chyba...
-W jakimś domku, żeby był duży, bo już czuję, że to będą ruchliwe dzieci.- dotknęłam swojego brzucha.
-Lirael...
-I żeby podwórko też było duże.... - nie dokończyłam, bo Shadow zamknął mi usta pocałunkiem.
-Lira, na pewno chcesz zamieszkać wśród ludzi? Oni są..., no wiesz...
-Czasy z widłami już dawno minęły - machnęłam ręką. - A z resztą, nie będziemy się ujawniać kim naprawdę jesteśmy. No i nie lubię takich... Nie chcę mieszkać w lesie jak dzikuska, chcę mieszkać z tobą w Londynie... z tobą, synem, córką i Sabriel.
-Jak niby chcesz stwarzać pozory normalnej rodziny ze smokiem w ogródku? - zapytał.
-Ona jest zmiennokształtnym smokiem... Może przemienić się w psa, albo kota... albo samochód.
-Okey... Ale wciąż myślę, że to zły pomysł.
-Ojcze, może ty go przekonasz? - zapytałam patrząc w przestrzeń, jak zwykle tatulek milczał w takich chwilach. - Cudownie. - mruknęłam pod nosem. - Shadow, proszę... - zrobiłam szczenięce oczka.

<Shadow? Ja chcę do Londynu!>

OD Shadow'a CD Lirael

Chwilę trwało nim przetrawiłem usłyszaną wiadomość. Lirael niepewnie dotknęła mojego ramienia.
- Nie cieszysz się...? - wyszeptała głosem pełnym obaw.
- Kopnęło? Ile potrwa, nim je urodzisz? - spytałem bez wyrazu. W głowie miałem mętlik.
- Anielska i Diabelska ciąża trwają 2 tygodnie...
- Czy to czasem nie moja pamiętna wizyta w piekle? - przerwałem jej - Zdaje się tydzień temu, więc... - nie potrafiłem dokończyć.
W moim sercu rosło nieznane mi dotąd uczucie.
- "Uzdrowienie" Michaela nie miało wpływu na czas. Za tydzień, czy ci się to podoba, czy nie, zostaniesz ojcem. - odwróciła twarz, bym nie dostrzegł łez. 
- Nigdy, nawet w najśmielszych snach nie marzyłem o rodzinie. - przyciągnąłem Lirael do siebie i uniosłem jej podbródek - Mam nadzieję, że uznasz mnie za godnego, bym stanął u twego boku, gdy nadejdzie czas.
- Więc cieszysz się? - zapytała nieśmiało.
- Bardzo... - pocałowałem dziewczynę długo i namiętnie - Jak nazwiemy nasze maleństwo?
- Maleństwa. - poprawiła mnie, uśmiechając się delikatnie.
- Bliźniaki? Skąd wiesz?
- Mam swoje sposoby. - puściła do mnie oko.
- W takim razie musimy to uczcić. Co proponujesz kotku?

<Lirael?>

czwartek, 17 lipca 2014

OD Tanatos CD Shin

Obudziłam się na jakiejś skórzanej kanapie. Gdzie jestem? Rozejrzałam się dookoła i to był ładny dom głównie zbudowany z drewna. Nie zauważyłam, że moja głowa leży na czyiś kolanach, aż nie dotknął moich włosów. Odwróciłam głowę powoli i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Shina. Delikatnie głaskał mój policzek. Odwróciłam się i wtuliłam w jego koszulkę. Nie wiedziałam gdzie wysłał nas Vojma. Ale chyba w bezpieczne miejsce. Tak sądzę, jeżeli nie miał złego humoru.
- Shin gdzie jesteśmy?
- W moim domu. Na ziemi centaurów. - wyjaśnił nadal głaszcząc mój policzek.
- Czyli ten Vojma zgodził się zabrać nas od Nyks?
- Na to wychodzi. Jesteśmy na mojej ziemi i pod opieką Vojmy. Nic nam nie grozi kochanie. Jesteśmy bezpieczni.
- Długo spałam? Nic nie pamiętam. Jak się tu znaleźliśmy?
- Prawie cały dzień. Ja też nie wiem, ale teraz się o to nie martwię. - wtuliłam się jeszcze mocniej i wdychałam jego zapach.
Obią mnie ramionami i przyciągnął do siebie. Nie wiem ile tak siedzieliśmy wtuleni w siebie. Chyba dość długo, bo na zewnątrz zapadał zmrok. Coś dziwnego poczułam w brzuchu jakby skurcz. Na początku zignorowałam to, ale zaczęło się powtarzać to coraz częściej i z mocniejszą siłą. Chyba Amelia chce już wyjść. Ale czemu teraz? Gdzie są Lenobia i Sadira? Bez nich nie urodzę, nawet nie ma takiej opcji! Chyba, że w szpitalu. Kolejny skurcz aż mnie zgiął.
- Shin?
- Tak.
- Amelia chce już wyjść. Gdzie jest Lenobia i Sadira? Bez nich nic nie zrobię. - mówiłam co chwilę, kuląc się z bólu.

( Shin?)

Od Fatin CD Alana

-Nie wiem... Nie chce mi się chodzić po żadnych muzeach... Po za tym w Akademii jest już późno.-odparłam.-Wracamy?
-Jak chcesz.-powiedział Alan wzruszając ramionami.
-To daj mi rękę.-poprosiłam, a Alan dał mi dłoń. Ujęłam ją i po chwili już byliśmy w moim pokoju, w Akademii.-Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli wpaść do Paryża na dłużej.
-Ja też mam taką nadzieję.-powiedział Alan i przytulił mnie mocno.-Dziękuję, że zabrałaś mnie tam, chociaż na tak krótko.-dodał i pocałował mnie w czubek głowy.
-Nie ma za co.-odparłam.-Dobranoc, Alan.-powiedziałam i pocałowałam go namiętnie na pożegnanie.
 
 <Alan?>

Od Seth'a CD Kelly

-Ty masz wszystkie żywioły, prawda?
-Skąd wiesz?
-Widać.-odparłem.-Ja mam tylko główne, ale jeszcze nie zdarzyło mi się, żebym zapłonął albo coś takiego.-powiedziałem kierując się do skrzydła, w którym był internat.
-Masz jeszcze jakieś moce?-spytała elfka.
-Jestem czarodziejem, no i władam żywiołami. I tak, to raczej wszystko.-powiedziałem.-A Ty?
-Rozumiem i umiem porozumiewać się ze zwierzętami. I władam żywiołami. -powiedziała. Staliśmy już przed drzwiami do mojego pokoju, otworzyłem je i puściłem przodem Kelly.
-Ładny pokój.-powiedziała.
-Dziękuję. Chcesz może coś zjeść, albo się napić?-spytałem.
 
<Kelly?>

środa, 16 lipca 2014

OD Shina CD Tanatos

Słuchałem Tanatos bardzo uważnie, równocześnie nie spuszczając oka z bogini. Kobieta przede mną uśmiechała się szyderczo.
- Nie potraficie się ode mnie uwolnić. - szepnęła.
- Jednak można cię zranić. - poruszyłem kryształem przytkniętym do czoła Nyks i z satysfakcją usłyszałem jej syk.
 Zastanawiałem się gorączkowo nad wyjściem. Gdybyśmy poddali się bogini nocy, za pewien czas żądałaby kolejnego poświęcenia. Jedynym sposobem było zabrać Tanatos i Amelię daleko, gdzie władza Nyks nie sięgała. Aby ukryć nas przed jej wzrokiem na czas podróży musiałbym poddać się innemu bogowi, który w przyszłości mógłby chcieć zapłaty... Jedynym, jaki przychodził mi do głowy, był Vojma - bóg centaurów zmienny jak wiatr, lecz dostatecznie silny, by konkurować z Nyks. - Kochanie podjąłem decyzję za nas. Proszę, zaufaj mi bez względu na wzystko.
- Ufam ci. - w głosie dziewczyny zabrzmiał spokój i determinacja.
- Nie uda ci się, jego władza tu nie...
- Vojmo, Bogu Wojny, dopomóż! - w sali natychmiast zgasły światła.
W ciemności silny wiatr ogarnął moje ciało i wyrzucił za okno szpitalne. Wszystko zniknęło... 
Obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez liście. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się z lękiem. Tanatos spała przy mnie na miękkiej trawie. Byliśmy w lesie - w domu... Co teraz nas czeka? Delikatnie odgarnąłem złote kosmyki dziewczyny z czoła. Poruszyła się przez sen.

<Tanatos?>

wtorek, 15 lipca 2014

Od Alana Cd Fatin

- Ładnie tutaj - przyznałem.
- Nigdy nie byłeś we Francji? - spytała lekko zdziwiona Fatin.
- Nie. Rzadko opuszczałem tereny królestwa - odparłem. - No wiesz, straże i te sprawy.
- Czyli guzik. Myślałam, że znasz chodź jedno zdanie po francusku.
- Więcej niż jedno - uśmiechnąłem się do niej. - Mimo, że tu nie byłem to znam wszystkie języki na pamięć. No... prawie.
- Czyli mnie okłamałeś - powiedziała dziewczyna i dźgnęła mnie palcem w żebro. Chyba po raz milionowy.
- Wcale cię nie okłamałem i auć.
- To dlaczego jej nic nie odpowiedziałeś? - spytała z lekkim wyrzutem Fatin. - No wiesz, tej dziewczynie.
- Bo widziałem jak do nas podchodzisz i stwierdziłem, że sobie z nią poradzisz - zaśmiałem się.
Półbogini spojrzała na mnie karcąco, ale też się uśmiechnęła.
- To... Co teraz?

<Fatin?>

Od Kelly Cd Seth

Zaskoczona zdałam sobie sprawę, że się trochę zarumieniłam. Nawet więcej niż trochę.
- Dziękuję Seth - wydukałam. - Nikt mi czegoś takiego nie powiedział.
- Nie możliwe - odparł chłopak z uśmiechem.
- A możliwe - też się uśmiechnęłam i pocałowałam lekko w policzek. Skarciłam się jednak za tą czynność. Nie mogłam się w nim zakochać. Musiałam wypełnić wolę ojca. Obiecałam mu... Ale Alan także! On na pewno się nie zastanawiał nad tym co mu wolno, a co nie. On nigdy nie robił czegoś takiego...
- Płoniesz - powiedział z nutą rozbawienia Seth.
Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na swoje ramię. Płonęło - i to dosłownie. Szybko opanowałam emocje i znowu było tak jak przedtem.
- Wybacz - uśmiechnęłam się do niego. - Przez niektóre emocje zdarzy mi się użyć jakiegoś żywiołu.

<Seth?>

poniedziałek, 14 lipca 2014

Od Fatin CD Alana

-Ej!-zaśmiałam się i dźgnęłam go w żebra.
-Noo! To boli!-zawołał i zaśmiał się.
-No dobra... Co powiesz na mały wypad?
-To znaczy gdzie? Nad jezioro, spacerek po lesie...?
-Jezioro?-prychnęłam.-Miałam na myśli Nowy Jork, LA, Chicago, San Francisco... A może Paryż? Wszędzie, gdzie chcesz.-powiedziałam, a Alan spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Jak chcesz to zrobić? Masz tu odrzutowiec, czy jak?
-Magia, Alanek, Magia...-zaśmiałam się.-To gdzie?
-Chodź, przejdziemy się do Paryża...-zaśmiał się Alan. Skłoniłam się dworsko i ujęłam jego dłoń.
-Na życzenie.-powiedziałam i w chwilę po tym staliśmy pod wieżą Eiffla.
-Nikt nie zauważy naszego pojawienia się?-spytał elf.
-Nie, tu jest dużo ludzi.-odparłam.-To gdzie idziemy? Może do jakiejś restauracji?
-Jasne, tylko nie na żabie udka!-zaśmiał się Alan.
-Dobra, dobra, ale jakiś fast-food, czy normalna restauracja?
-Obojętnie..
-No to chodźmy to 'maka'.-powiedziałam.-Czy może Ty, jako książę nigdy nie jadałeś we fast-foodach?
-A Ty księżniczko?-odgryzł się.. Po chwili spaceru byliśmy już w jednej z tych jakże popularnych restauracji.
-To co chcesz do jedzenia?-spytałam.
-Obojętnie, wybierz coś.-powiedział.
-To idź zająć miejsca.-powiedziałam ustawiając się w kolejce. Gdy zamówiłam i odebrałam jedzenie poszłam szukać Alana. Siedział przy dwuosobowym stoliku, a naprzeciwko niego siedziała jakaś piegowata Pippi Langstrumpf i szczebiotała po francusku. Akurat trafiłam na moment, w którym pytała, czy ma dziewczynę. Zdezorientowany Alan patrzył się na nią, najwyraźniej nie rozumiał ani słowa, ale gdzy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko. postawiłam tacę z jedzeniem na stoliku i puknęłam rudowłosą w plecy. Odparłam, ze ma dziewczynę. Francuzka zmarszczyła brwi i odpowiedziała mi w swoim języku.. Z wrednym uśmiechem odparowałam jej parę zdań po francusku i w końcu się wyniosła.
-Smacznego.-powiedziałam zabierając się za moją tortillę. Alan wziął swoja i tez zaczął jeść.
-Co jej powiedziałaś?-spytał, gdy skończył.
-Parę rzeczy.-odparłam i uśmiechnęłam się lekko.
-To znaczy...?
-Powiedziałam jej, że ma stąd odejść, ponieważ ja tu siedzę, a poszłam po jedzenie.. A ona na to, że tylko się tu przysiadła i po prostu rozmawiała. Ja jej odpowiedziałam, że jeśli to była niewinna rozmowa, to czemu pytała się ciebie, czy jesteś zajęty. Odpowiedziałam za Ciebie.
-Hmm?
-No, że oczywiście masz mnie..-powiedziałam. Gdy skończyliśmy wyrzuciliśmy kartoniki po jedzeniu i wyszliśmy kierując się z powrotem pod wieżę Eiffla.

<Alanek? =3>

Od Seth'a CD Kelly

Oddałem pocałunek. Trwał on długo i był wspaniały. Kelly zaskoczyła mnie trochę, ale muszę przyznać, że atmosfera wpłynęła także i na mnie.
-Kelly?
-Tak?
-Wiesz, znamy się tak krótko, a ja tak bardzo Cię lubię.-powiedziałem patrząc jej w oczy.
-Też Cię lubię.-odparła.-Bardzo.
-Chcesz jeszcze tu być, czy idziemy?
-Możemy iść.-odparła.-Do mnie, czy do Ciebie?
-Do mnie.-odparłem. Szliśmy w ciszy. Myślałem o Kelly, o moim talencie i o tym, czy nie będzie on przeszkadzał elfce, lub broń Boże nie narazi jej na jakieś nieprzyjemności. Doszliśmy do holu, a ja zgasiłem kulkę ognia wlekącą się obok nas. Staliśmy w świetle księżyca i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Kelly?
-Hmmm?
-Pięknie wyglądasz.-powiedziałem czerwieniąc się lekko.-W ogóle jesteś piękna.
Kelly? Bardzo przepraszam, że takie króciutkie x..x

niedziela, 13 lipca 2014

Od Kelly Cd Seth

Patrzyłam na Setha. Blask sprawiał jakby nad jego głową pojawiła się mała aureolka, a on sam świeci. Przygryzłam wargę. Przyznam, był bardzo przystojny i uprzejmy. Chciałabym poznać jego myśli...
- Kelly patrz - powiedział chłopak wyrywając mnie tym samym zamyślenia. - Ta konstelacja wygląda jak jednorożec. Spojrzałam w tamtą stronę. Faktycznie, konstelacja wyglądała jak jednorożec. - Słyszałem, że są piękne.
- Bo są - potwierdziłam z uśmiechem. - A ten tam przypomina mi Aed'a.
Seth zmarszczył brwi.
- Mojego jednorożca głuptasie - zaśmiałam się.
- Ach... No tak. Elfy jeżdżą na jednorożcach.
- I nie tylko - poruszyłam brwiami po czym znowu się roześmiałam. - Ostatnio widziałam mojego brata Alana z jakąś dziewczyną na łące. Biedulek chyba się zakochał...
- Jaki biedulek! To fajnie. Chyba... To znaczy jeszcze to nie małżeństwo.
Uśmiechnęłam się smutno. Dotknęłam dłonią dłoń Setha. Tak jakby przypadkowo, ale jednocześnie nie. Nasze spojrzenia się spotkały. Oczy błysnęły, a serce zaczęło mi bić jak młotem.
Nie możesz się w nim zakochać - przypominał mi głos w mojej głowie. - Jesteś zaręczona, a jako córka Elfów najwyższego rodu musisz dotrzymać obietnicy.
Umysł dobrze gadał, ale nie mogłam. Ja go nie kochałam, a Seth wydał mi się na prawdę bardzo fajny...
Dobra! Chrzanić zasady! Alan pewnie także jest z Fatin. Ojciec wysłał go tu by się czegoś nauczył, apotem wracał do swoich obowiązków księcia. Ale on na pewno nawet o tym nie pomyślał, a ja się użalam nad sobą.
Wtedy zauważyłam w głowie obrazy złego ojca. Moja dusza płakała. Ona chciała tego pocałunku bardziej niż mój zdrowy rozsądek, ale to jest niewłaściwe.
- Seth? - spytała półgłosem.
- Tak?
- Ja...ja...ja... - moja dusza wygrała. Mimo sprzeciwu rozsądku przybliżyłam się do chłopaka i pocałowałam go. Nigdy nie czułam się tak wspaniale. Nigdy się też tak nie poczuję bo być może to jest mój pierwszy i ostatni pocałunek...

<Seth? Wybacz, to emocje =D>

Od Alana Cd Fatin

Uśmiechnąłem się do niej.
- Nie dzisiaj skarbie - powiedziałam.
Fatin zdziwiła się.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Alanem? - spytała.
Zaśmiałem się głośno.
- To dalej ja. Po prostu martwię się trochę o Kelly.
- Starszy braciszek się o nią martwi? - zapytała pieszczotliwym głosem i spojrzała na mnie z miną niewiniątka.
Przewróciłem oczami.
- Mam dla ciebie lekkie pocieszenie - podszedłem do niej i pocałowałem ją namiętnie i długo. - Ty coś zaproponuj. Oprócz tańczenia. - uśmiechnąłem się szyderczo.

<Fatin? XD :*>

OD Tanatos CD Shin

Ja nie mogłam podjąć takiej decyzji. Nie mogłam! Jeżeli to chodziło tylko o mnie to bym podjęła, ale to chodziło jeszcze o inne życie. Życie Shina i Amelii. Nie mogę ich skazać na takie coś.
- Shin ja... nie mogę podjąć takiej decyzji. Jeszcze gdyby chodziło tylko o mnie, ale nie chodzi. Nie skażę cię i malutką Amelię. Takie coś, nie mogę podjąć tej decyzji sama. Jeżeli byśmy odeszli to i tak ona dręczyłaby mnie i malutką, bo naznaczyła nas i przy okazji ciebie. A jakbyśmy poddali się przeznaczeniu, nie wiadomo czy byśmy przeżyli. Nie mogę podjąć takiej decyzji. Przepraszam, ale nie mogę. - usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłonie.

(Shin przepraszam)

Od Setha CD Kelly

- Jasne. - odparłem - Chodź, oprowadzę Cię.
No i poszliśmy. Pokazałem dziewczynie szkołę, a potem wyszliśmy na dwór i oprowadziłem ją po terenach Akademii. W końcu dotarliśmy do jednego z jezior. Słońce już zachodziło odbijając się w wodzie i barwiąc chmury na różowo.
- Ale ładnie. - powiedzieliśmy w tym samym momencie. Spojrzeliśmy na siebie i się zaśmialiśmy.
- Jak Ci się podobało? - spytałem, siadając na trawie.
- Było świetnie, dzięki. Teraz wiem, gdzie co jest. - powiedziała, siadając obok mnie.
- Nie ma za co. - odparłem - Jesteś elfką, tak? - spytałem, a Kelly pokiwała głową - Masz jakieś rodzeństwo?
- Tak, a Ty?
- Ja mam siostrę. - powiedziałem. 
Siedzieliśmy rozmawiając tak, aż zaszło słońce i zrobiło się zimno. Zapaliłem nad dłonią kulę ognia, by było widno. Zauważyłem, że Kelly trzęsie się trochę.
- Chcesz moją bluzę? - spytałem, ale dziewczyna hardo pokręciła głową. -No, nie wygłupiaj się, widzę, że Ci zimno... - powiedziałem zdejmując moją bluzę i zakładając ją dziewczynie. 
Kulka ognia wisiała obok nas, a ja spoglądałem w gwiazdy.

<Kelly? =3>

Od Karou CD Vigo

Zamknęłam oczy i otworzyłam je po dłuższej chwili.
- Wiesz, w jakiś sposób mi pomogłeś, ale to i tak dużo nie zmieni...
- Czemu?
- Bo będę cały czas o nich pamiętać. Tu nie mam rodziny, właściwie nikogo nie mam. A oni, bez względu jak bardzo groteskowo by to brzmiało, byli moją rodziną. - powiedziałam siadając na łóżku. Vigo usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy, patrzyłam przez okno.
- Karou...? - usłyszałam cichy głos Vigo.
- Tak?
- Ty na prawdę chcesz zostać dla mnie? - spytał. 
Spuściłam głowę, ale po chwili popatrzyłam na Vigo.
- Wiesz, chyba tak. Nie mam nikogo innego. - powiedziałam i zaczerwieniłam się, jak mała dziewczynka. Vigo uśmiechnął się lekko i pogładził moje włosy.
- Jak to robisz, że one są takie niebieski? Farbujesz je?
- Nie. Kiedyś, używając życzenia od Brimstone'a sprawiłam, że stały się niebieskie. I od tamtej pory takie mam. - powiedziałam zakładając za ucho niebieski kosmyk.
- Ładnie w nich wyglądasz. - powiedział Vigo, a ja poczułam, że czerwienię się jeszcze bardziej.
- Dziękuję. - powiedziałam, Vigo bawił się moimi włosami i zaplatał w nich warkoczyki. Nie protestowałam.
- A jaka jest Twoja historia? - spytałam w którymś momencie.
- Moja? Opowiem Ci ją kiedy indziej. - odparł.
- Jasne. Nie musisz mówić mi jej teraz, ale po prostu chciałabym ją znać.
- Poznasz ją w swoim czasie. - usłyszałam. 
Podciągnęłam pod siebie nogi i objęłam je ramionami.
<Vigo?>

OD Shina CD Tanatos

Otworzyłem oczy i usiadłem gwałtownie na łóżku. 
- To był tylko sen, to był tylko sen... - powtarzałem w kółko ścierając pot z czoła. 
Pospiesznie odrzuciłem kołdrę i poszedłem pod prysznic. Dwadzieścia minut później wychodziłem z domu ciotki Tanatos. Nikt nie próbował mnie zatrzymywać, ponieważ wszyscy domownicy jeszcze spali. Na tyłach domu rozejrzałem się czy nikt mnie nie obserwuje, jednak po namyśle postanowiłem dojechać do szpitala autobusem. To niedaleko. Nie powinienem ryzykować wykrycia. Na przystanku spotkałem młodą kobietę z dzieckiem, dziewczynką. Maleństwo ściskało kurczowo rękę matki. Autobus akurat podjechał. Wsiadłem pospiesznie, nie oglądając się za siebie. Myślami byłem przy moich dwóch najwspanialszych kobietach. W szpitalu siłą wdarłem się na odział. Młoda lekarka, która przyjmowała Tanatos, na mój widok odwołała pielęgniarki - ochroniarzy i pozwoliła na zbyt wczesne odwiedziny. Jak tylko wszedłem do sali, dziewczyna wyskoczyła z łóżka i przytuliła się do mnie.
- Miałam koszmar... - wyszeptała ze łzami w oczach.
- Tak jak ja...
- Wiem o tym... - ukryła twarz w mojej koszuli.
- Poprę cię kochanie we wszystkim co postanowisz. Wiem, że to sprawka tej cholernej bogini. Rozmawiała ze mną przez sen. Możemy z nią walczyć lub poddać się jej opiece i wykonać nasze przeznaczenie.
Nagle w kącie sali zmaterializowała się z mgły kobieta w czerni.
- Czego chcesz! Mocniej objąłem Tanatos.
- Nie możecie ze mną walczyć. - zaśmiała się szyderczo.
- Masz rację. - puściłem dziewczynę - Oddaję się twej opiece.
- Shin! - Tanatos próbowała mnie podnieść z ziemi, kiedy o krok od bogini klęknąłem na jedno kolanu - Nie rób tego!
- Wiem co robię kochanie. - wyszeptałem i skłoniłem głowę przed kobietą o srebrnych włosach.
Dziewczyna przyglądała mi się z niedowierzaniem i złością.
- Widzisz Tanatos? To nie takie trudne. - bogini podniosła wzrok na blondynkę.
To była moja szansa....
Błyskawicznie wstałem i przyłożyłem kryształ do ukrytego wysoko na czole pod włosami Nyks znamienia w kształcie czarnego księżyca. Kobieta zadrżała i syknęła cicho, ale nie wykonała żadnego ruchu.
- To Adular, potocznie zwany Kamieniem Księżycowym. Wiem, że można cię nim zranić. - teraz ja uśmiechałem się szyderczo - Każdy ma wybór i nie będziesz nas do niczego zmuszać! Tanatos, kochanie, jeszcze raz pytam, jaka jest twoja decyzja. Chcesz poddać się losowi o przeznaczeniu czy żyć spokojnie z dala od tej kobiety?
Nyks usilnie próbowała nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów i jednocześnie przestraszyć Tanatos kolejną złą wizją, bądź czymś równie podłym.
- Tylko spróbuj! - szepnąłem na ucho bogini tak, by słyszała tylko ona - Wybór należy do niej, nie do ciebie!

<Tanatos?>

Od Lirael Cd Shadow

-Oczywiście - posłałam mu lekki uśmiech. - Kocham cię.
-Ja ciebie też Lira - przytulił mnie mocniej nadal ocierając łzy z mojego policzka.
-Co teraz zrobimy? - zapytał prawie szepcząc.
-Nie wiem. - przyznałam. - Chciałam spotkać moją znajomą Tanatos..., ale to może poczekać. - pocałowałam go w policzek, ale on zaraz po tym pocałował mnie namiętnie z języczkiem.
Sabriel leżała nieopodal przeżuwając jakiegoś gryzonia, nie przejmowała się światem wokół.
Poczułam coś dziwnego, jakby coś mnie uderzyło, ale od wewnątrz brzucha. Oh... No tak, ciąża (Anielska i Diabelska trwają dwa tygodnie, a ja spałam tydzień, więc został tylko tydzień do porodu). Shadow spojrzał na mnie pytająco... On też to poczuł?
-Shadow... - zaczęłam. - Ja... jestem..., uch... Będziesz ojcem.

<Shadow? Mogłeś się tego spodziewać.>

OD Vigo CD Karou

Spuściłem głowę i zacząłem się śmiać. Najpierw cicho, potem coraz głośniej. Dziewczyna przyglądała mi się dziwnie, zapewne nie rozumiejąc co było przyczyną mojego zachowania. Wreszcie opanowałem się i przysiadem blisko Karou. Dotknąłem jej policzka
- Nawet nie wiesz od jak dawna chciałem to usłyszeć. - szepnąłem, gładząc jej błękitne włosy - Jeśli pozwolisz, chciałbym zrobić coś dla ciebie. - Karou uniosła brwi - Powiedziałaś, że zostałaś tu dla mnie. Zamknij oczy.
- Co chcesz zrobić? - spytała podejrzliwie.
- Zaufaj mi.
Niechętnie wykonała moją prośbę. Korzystając z okazji, schyliłem się i zajrzałem pod łóżko. Łatwo było się domyśleć, gdzie chowała swoje skarby. W cieniu dostrzegłem te same pudełka, w których wcześniej chowała kościane naszyjniki. Bez zastanowienia wyciągnąłem je z kryjówki i przykucnąłem przy nich.
- Możesz otworzyć oczy.
- Co robisz?! - gwałtownie podniosła się z łóżka.
 Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, dotknąłem pudełek i podpaliłem je. Dziewczyna nadaremnie próbowała je gasić. Po kilku sekundach pozostał sam popiół. 
- Coś ty zrobił...? - ukryła twarz w dłoniach.
Przyklęknąłem przy niej i objąłem ramieniem.
- Pozwoliłem ci rozpocząć życie od nowa.

<Karou?>

sobota, 12 lipca 2014

Od Kelly Cd Seth

Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Poczułam jak na moją twarz wlewa się lekki rumieniec.
- Och, dziękuję Seth - uśmiechnęłam się do niego. - I nie, już się nie gniewam.
Chłopak uśmiechnął się krzywo.
- Kobiety. - westchnął. - Są wielką zagadką. Nawet najmądrzejszych ludzi.
Zaśmiałam się.
- Jesteś całkiem zabawny.
- Naprawdę tak myślisz?
Przygryzłam wargę.
- Tak. Oczywiście. - posłałam mu bardzo promienny uśmiech. - Może pójdziemy gdzieś jutro? Albo nawet teraz? Chętnie pozwiedzam tereny Akademii.

<Seth? =D>

OD Shadowa CD Lirael

Słyszałem jej głos, ale nie poznawałem. Wyglądała jak moja Lirael, ale ona przecież nie żyła... Istota pode mną była tylko gorzkim żartem okrutnego stwórcy.
- Kim jesteś? - wyszeptałem mrużąc ze złości oczy.
- Shadow to ja. Nie poznajesz? Lirael... Puść mnie, to boli. - dostrzegłem w kącikach jej oczu łzy.
Zacisnąłem zęby i odsunąłem się na bok. Ukryłem twarz w dłoniach.
- Jeśli tak ma wyglądać moje piekło... Jesteś tylko żałosnym wspomnieniem kogoś, kogo bardzo kochałem... - spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę.
Była piękna i łudząco podobna do Lirael. Jednak od niej bił niezwykły blask, jak od anioła.
- To ja. - dotknęła nieśmiało mojego ramienia.
Strąciłem rękę i wstałem. Anielica wpatrywała się ze smutkiem w moje plecy.
- Kto i po co cię przysłał? Kogo skrzywdziłem aż tak bardzo! - z wściekłości uderzyłem pięścią w chropowatą korę drzewa - Lirael była Diablicą!
- Wszystko ci wyjaśnię tylko pozwól mi wytłumaczyć! - krzyknęła łamiącym się głosem.
- Słucham. - usiadłem po turecku na trawie i oparłem ręce o kolana.
Dziewczyna stała przez chwilę niezdecydowana. W końcu usiadła na przeciw mnie i zaczęła niewiarygodną historię o odkupieniu.
- Nie wierzę ci. - pokręciłem głową.
Zbyt mocno chciałem, by była to prawda. Niestety na własne oczy widziałem jak Michael przebił serce Liry.
- W takim razie zostaje mi jeszcze jedno.
Niespodziewanie nachyliła się i pocałowała mnie w usta. Ten smak rozpoznam wszędzie... Objąłem ją w talii i mocno przyciągnąłem do siebie.
- Jak to możliwe...? - odchyliłem głowę do tyłu, by móc się lepiej przyjrzeć dziewczynie.
- Nie słuchałeś? Jestem teraz Archaniołem, ale nadal cię kocham. - oparła głowę o moje ramię.
Zacisnąłem zęby i wziąłem głębszy oddech.
- Wybaczysz mi,...że cię nie poznałem...? - pogładziłem ją po policzku teraz mokrym od łez.

<Lirael?>

Od Setha CD Kelly

-Mam nadzieję, że nie gniewasz się za te drzwi.-powiedziałem z przepraszającym uśmiechem drapiąc się po głowie. Dziewczyna skrzywiła się.
-Nie, w ogóle.-powiedziała zakładając ręce.
-Nie gniewaj się. Proszę. Chyba nic Ci się nie stało, co?-popatrzyłem na nią, a ona ostentacyjnie pomacała swój nos sprawdzając, czy nie jest złamany.-Wiesz,-poufnie przyłożyłem dłoń do ust-taki garbaty nos strasznie by Cię oszpecił.-Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Czy Ty sugerujesz, że jestem brzydka?
-Nie, nie, nie! Nic z tych rzeczy. Nawet na odwrót. Bardzo ładna jesteś.-powiedziałem drapiąc się po głowie.

<Kelly? =D Przepraszam, że krótkie =(>

Od Kelly Cd Seth

Skierowałam się w stronę, którą pokazał mi Alan. Po jakimś czasie ujrzałam Akademię. Gdy byłam już wystarczająco blisko zeszłam z Aed'a i skinęłam na niego głową. Ten potrząsnął nią i odjechał. Po chwili pojawił się jeden ze służących i przyniósł mi bagaże. Jemu także pozwoliłam odejść. Wzięłam torby i podeszłam do frontowych drzwi. Nagle, BUM. Zderzenie. Dostałam drzwiami.
- Przepraszam, bardzo cię przeprasza! - jakiś chłopak podszedł do mnie.
- Nosz... Uważaj trochę jak łazisz, ok? To bolało - powiedziałam
- Nic Ci się nie stało? - spytał.
- Ciesz się, że nie przestawiłeś mi nosa. - warknęłam.
- Racja, z takim garbatym i krzywym wyglądałabyś brzydko. - powiedział. Już miałam mu odpowiedzieć jakąś obelgę, ale on odezwał się szybciej - Pomóc Ci?
- Nie, dzięki.
- Ej, nie złość się. To było przypadkowo. No, dawaj te walizki. - powiedział i wziął dwie największe.
- Yhm... No, dobra.
- To prowadź do pokoju.
- Poczekaj chwilę. Muszę iść się zameldować. Czy jak mam to nazwać. A tak poza tym to jestem Kelly.
- Seth - odparł chłopak z uśmiechem.
- Pokazałbyś mi pokój nauczycielski? Czy coś w ten deseń.
Seth skinął głową i bez słowa zaprowadził mnie tam. Zostawiłam walizki przed pokojem i weszłam do niego. Pogadałam chwilę z dyrektorem po czym wyszłam z uśmiechem.
- Chodźmy - powiedziałam do Seth'a. - Teraz wiem gdzie jest mój pokój.
Szliśmy w ciszy, aż w końcu chłopak ją przerwał.
- Kim jesteś?
- Jestem Elfem - odpowiedziałam. - A ty?
- Czarodziejem.
- Fajnie - uśmiechnęłam się do niego.
Po jakimś czasie stanęłam przed moim pokojem.
- To tu - westchnęłam. - Dziękuję za pomoc. Sama sobie już poradzę - otworzyłam drzwi i wniosłam walizki do pokoju. Już miałam je zamknąć, ale Seth nadal stał na korytarzu.

<Seth? =D>

Od Fatin CD Alana

Uśmiechnęłam się.
-Nie, niby czemu...?-spytałam.
-Nie było tematu.-odparł.-Co chciałabyś teraz robić?
-Hmmm...-odsunęłam się trochę od Alana, zmierzyłam go wzrokiem i uśmiechnęłam się kokieteryjnie.-Co chciałabym robić, tak? A Ty? Co Ty chciałbyś robić?-spytałam.
-Mi wystarczy, że będę z Tobą.-odparł Alan trzymając dłonie na mojej talii.
-To idziemy do mnie, czy do Ciebie?-spytałam. Alan uśmiechnął się tylko, ujął moją dłoń i poszliśmy
 
***

Weszliśmy do pokoju śmiejąc się głośno.
-No to co, Alan? Hmm?-założyłam ręce i oparłam się o rurę do tańczenia i spojrzałam na niego uśmiechając się szelmowsko.-No, zaproponuj coś.

<Alanek? =*>

piątek, 11 lipca 2014

OD Tanatos CD Shin

Brak mi było dotyku jego ust. Oblała mnie przyjemna fala ciepła i poczułam się naprawdę bezpiecznie. Przynajmniej na moment, bo od jakiegoś czasu nie za bardzo bezpieczni nie byliśmy.
- Mała Amelia. - uśmiech sam pojawił mi się na twarzy - Nie mogę się doczekać tego dnia, kiedy już przyjdzie na świat. Ale też się go boję. Czy jak na razie nie jest bezpieczniejsza teraz?
- Nie martw się. - otulił mnie ramionami i przyciągnął bardziej do siebie - Będę przy tobie zawsze. A jak słyszałaś, masz się nie stresować.
- Ta... Ciekawe czy ona, by się nie denerwowała jakby usłyszała taką przepowiednie. Mamy pokonać to coś. Po prostu wspaniale. - parsknęłam ze wściekłości. 
Nie zobaczyłam, że trzęsie mi się ręka, dopóki Shin nie przytrzymał jej.
- Hej..., spokojnie nie denerwuj się. Jak to przybędzie to nas już tu nie będzie. Uspokój się, nie chcę, żebyś znowu zemdlała. Naprawdę się bardzo martwiłem jak nie mogłem być przy tobie. Nie powtarzaj tego proszę...
- Nie chciałam cię martwić... Przepraszam. Czemu całym moim życiem zawsze kieruje ktoś z góry? A teraz jeszcze ciebie w to wciągnęłam... - łzy ciekły mi po policzkach . wytarł je swoim rękawem, ujął moją twarz w swoje ręce i zmusił mnie, żebym potarzała mu prosto w oczy. 
Długo tak w milczeniu wpatrywaliśmy się w siebie, aż w końcu Shin zbliżył się i zaczął mnie całować bardzo namiętnie. Ciepło wypełniło całą mnie, a smutek odpłynął. Gdy odsunął swoje wargi od moich, wyszeptał mi go ucha:
- W nic mnie nie wciągnęłaś, sam wybrałem tą drogę. Drogę, żeby być z tobą.
- Kocham cię najbardziej na świecie. Proszę nie zapomnij nigdy o tym. - powoli sunęłam się na duł i położyłam głowę na jego torsie. Otulił mnie ramionami i delikatnie głaskał po głowie.
- Ja też cię kocham. Nie martw się nigdy nie zapomnę. Obiecuję.
- Jak ja nienawidzę szpitali, - westchnęłam - Ten zapach mnie okropnie drażni, aż mi ciarki na rękach się robią. - zaśmiałam się sztywno.
- Jaki zapach? Chemii?
- To może cię trochę przerazić, ale nie zapach chemii. To zapach śmierci. Jak w domu pogrzebowym albo na cmentarzu. - a jednak się nie przestraszył. 
Rozmawialiśmy teraz o różnych mało ważnych rzeczach. Długo to nie trwało, bo do pokoju weszła lekarka.
- Koniec już odwiedzin. - teraz zwróciła się do mnie - Musisz wypocząć i być spokojna i przede wszystkim nie szaleć mi tu. Wyglądasz mi na upartą dziewczynę, więc proszę cię nie szalej.
- Idź się przespać, źle wyglądasz. - zwróciłam się do mojego ukochanego.
- Dobrze, ale ty też masz się przespać. Będę tęsknił za tobą. - mocno pocałował mnie i popatrzał na mój brzuch - Za tobą też maleńka - i pocałował bardzo delikatnie go. Do nas podeszła Lenobia i cicho prawie szeptem zwróciła się do mnie.
- Bądź spokojna, bo na serio cię pokłują. Nie używaj mocy. Masz nie zdradzać, że nie jesteś zwykłym człowiekiem. Lepiej, żeby nikt nie wiedział. Nie wiemy czy tu są jacyś zmiennokształtni. Uważaj na siebie i będziesz miała jakąś współlokatorkę, więc nie zrób jej nic.
- Będzie ktoś jeszcze ze mną w pokoju? - zwróciłam się do lekarki, która się uśmiechnęła.
- Tak, jest w twoim wieku. Myślę, że się dogadacie.
- To muszę sprawdzić czy śmierć jeszcze nie wystawiła na mnie kreski, bo coś mi się wydaje, że tak. - zwróciłam się do Lenobii, a ona posłała mi spojrzenie, które znaczyło: "Nie będzie tak źle, nie przesadzaj". Pożegnali się ze mną, Shin kazał iść mi spać i obiecał, że rano przyjdzie. Może ta dziewczyna była w moim wieku, ale zachowywała się jak dziecko. Jak już się wkurzyłam, poszłam spać. Przez długi czas nie mogłam zasnąć, ale wolałam leżeć bezradnie niż rozmawiać z tą dziewczyną. Po długim czasie zasnęłam, ale pożałowałam tego. Wszędzie leżące ciała i ogień pochłaniający wszystko. Nie mogłam go powstrzymać. W pewnej chwili przeniosłam się w inne miejsc,e a u moich stup leżały martwe ciała. To były ciała moich bliskich Shina, Lenobi, cioci River i Sadiry. Płakałam klęcząc nad nimi. W pewnej chwili jakaś czarna postać chwyciła mnie za szyję, uniosła nad ziemię i przywarła mnie do ściany. Nie mogłam oddychać, dusiłam się aż ocknęłam się. Nie mogłam złapać oddechu, nadal się dusiłam, ktoś siedział koło mnie i mówił.
- Spokojnie, oddychaj powili. To tylko zły sen. Oddychaj spokojnie. - ale to nie był zwykły sen. 
Ktoś podsunął mi go do głowy. Po chwili zdążyłam się opanować, ale tylko dlatego, że ta osoba, która siedziała obok mnie, trzymała mnie w ramionach. To była ta lekarka. Odsunęłam się od niej i wbiłam pytające spojrzenie. Musiała to zauważyć, bo zaczęła mi wyjaśniać czemu tu akurat jest przy mnie.
- Miałam już wychodzić, kiedy pielęgniarka zawołała mnie mówiąc, że coś z tobą nie tak. Jak przyszłam, rzucałaś się po całym łóżku i piszczałaś. Próbowałyśmy cię obudzić, ale bezskutecznie dostałaś nawet silne leki uspokajające, ale one nie zadziałały...
- Kuła mnie pani! - wbiłam wzrok na szafeczkę stojącą obok łóżka i była tam pusta już strzykawka.
- Miałam nadzieję, że to pomoże. Ale nie pomogło.
- Już dobrze. Wiem, że nie chciała pani źle. - usiadłam już bardziej swobodnie i syknęłam z bólu. Półksiężyc na ręce strasznie mnie piekł. Przycisnęłam go drugą ręką. Był okropnie gorący, ale trochę pomogło. Kobieta z niepewnością chciała chwycić moją rękę. Pokiwałam jej głową pozwalając na ten ruch. Delikatnie odwróciła go i dokładnie mu się przyjrzała.
- Ten znak jest wypalony. Kto ci to zrobił?
- Ja. - odezwał się głos w rogu pokoju. Dziewczyna, z którą byłam w pokoju pisnęła, a lekarka od razu wstała.
- Godzina odwiedzin już dawno minęła, proszę  wyjść albo będę zmuszona wezwać ochronę. - kobieta powiedziała bardzo stanowczym tonem na co bogini tylko się zaśmiała.
- Dziecko, - zwróciła się do lekarki - mnie godzina odwiedzin nie interesuje. Wchodzę gdzie chcę i kiedy. I nie przyszłam tu do ciebie tylko do Tanatos. Więc albo usiądź albo wyjdź. - teraz patrzała tylko na mnie - Tak się stanie, jeżeli będziecie sprzeciwiać się mojej woli. Twój chłopak miał taki sam sen. Więc nie próbujcie tego robić, bo nie chcę wprawiać groźby w czyn. Mam ważniejsze sprawy. Rozumiemy się? - pokiwałam tylko potwierdzająco głową.
 
(Shin jak ci się podobał sen?)

Od Setha DO Kelly

Na szczęście zajęcia tego dnia się już skończyły. Wszedłem do pokoju, walnąłem torbę z książkami na łóżku, złapałem bluzę wiszącą na oparciu od krzesełka i wyszedłem. Zbiegłem po schodach i zatrzymałem się w holu. Gdzie ja się spieszę? Nie mam tu zbyt wielu znajomych... Przejdę się po szkolnych terenach i wracam. Wychodziłem przez drzwi frontowe, więc musiałem otworzyć. No i, gdy właśnie je otwierałem trzasnąłem nimi w twarz jakąś dziewczynę.
- Przepraszam, bardzo Cię przepraszam! - podszedłem do dziewczyny.
- Nosz... Uważaj trochę jak łazisz, ok? To bolało. - Miałem już sarknąć z "Naprawdę?", ale postanowiłem dziewczynie pomóc.
- Nic Ci się nie stało? - spytałem. Jako uzdrowiciel muszę pomagać. Ale dziewczyna będzie mieć co najwyżej guza.
- Ciesz się, że nie przestawiłeś mi nosa. - warknęła.
- Racja, z takim garbatym i krzywym wyglądałabyś brzydko. - powiedziałem i zauważyłem, że dziewczyna ma torby i walizki. - Pomóc Ci?
- Nie, dzięki.
- Ej, nie złość się. To było przypadkowo. No, dawaj te walizki. - powiedziałem i wziąłem dwie największe.
- Yhm... No, dobra.
- To prowadź do pokoju.

<Kelly? =D Niechcący =D>

Od Alana Cd Fatin

Szybko zerwałem ze swojej szyi naszyjnik. W moich dłoniach pojawił się łuk ze strzałą. Szybo napiąłem go i cofnąłem się razem z Fatin o krok w tył. Wtedy z lasku wyszła, a może raczej wyjechała, postać na białym jednorożcu. Ta ,,postać" była dziewczyną i miała długie blond włosy. Opuściłem łuk.
- Kelly? - spytałem. - To ty?
Dziewczyna uśmiechnęła się i zeszła z konia.
- Tak Alan, to ja - podeszła do mnie i mnie przytuliła. - Cieszę cię, że cię widzę.
- Ja też - odparłem.
- Alan, o co tu chodzi? - zapytała nic nie widząca Fatin.
Szybko przestałem przytulać moją siostrę.
- Kelly to jest Fatin, Fatin to jest Kelly - moja siostra - przedstawiłem je sobie.
- Miło mi cię poznać - rzekła Kel i uśmiechnęła się dworsko.
- Ona ma więcej manier niż ty - stwierdziła moja dziewczyna z uśmiechem.
- Bo ja jestem zazwyczaj wredny - odparłem, też ze śmiechem. - Co cię tu sprowadza? - zwróciłem się do Kelly.
- Przyjechałam by się z tobą spotkać - wzruszyła ramionami. - Siofra doprowadza mnie do szału.
- Siofra? - Fatin uniosła brew.
- Moja najmłodsza siostra - wyjaśniłem spokojnie. - Kel, kontynuuj.
- No i tyle. Aed pomógł mi cię znaleźć - poklepała jednorożca po chrapach. - Nie będę już wam przeszkadzać - wsiadła na konia.
- Kelly, skoro Siofra cię wkurza to może tu zostaniesz? - spytałem.
- W sumie mogę - wzruszyła ramionami.
- Do szkoły to w tamtą stronę - wskazałem tą stronę palcem.
Siostra skinęła głową i odjechała na Aed'zie.
- Wybacz mi Fatin - powiedziałem i podszedłem do niej bliżej.. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła - pocałowałem ją namiętnie.

<Fatin? :*>

czwartek, 10 lipca 2014

Od Karou CD Vigo

W mojej głowie toczyła się istna batalia. Z jednej strony bałam się, bardzo się bałam, a z drugiej strony chciałam to wszystko komuś opowiedzieć, rozpaczliwie chwytałam się kogoś, w kim mogłabym mieć podporę.
Czułam się dziwnie przy Vigo. Powierzchownie pałałam do niego nienawiścią, ale w środku, w jakiś dziwny sposób był mi bliski. W końcu zadecydowałam.
- Powiem Ci. Powiem Ci wszystko, tylko proszę, uwierz mi. - Vigo obserwował mnie z napięciem.
- Karou...
- "Dawno, dawno temu, anioł i diablica zakochali się w sobie. Nie skończyło się to dobrze. Bo ośmielili się marzyć o świecie bez wojny i rozlewu krwi. Ale to nie był ich świat..." - mówiłam drżącym głosem oglądając tatuaże na moich dłoniach - "Dawno, dawno temu anioł konał we mgle. Diablica uklękła nad nim i się uśmiechnęła." - Zamknęłam oczy i zwiesiłam głowę. - "Dawno, dawno temu małą dziewczynkę wychowały potwory. Ale anioły spaliły drzwi do ich świata i została całkiem sama." Tak właściwie można opowiedzieć całą moją historię.
- Karou, co to znaczy? Nie rozumiem.
- To za mało, żebyś zrozumiał. - odparłam. - Nie urodziłam się człowiekiem. Nie urodziłam się nawet hybrydą. Nie wiem w ogóle, czy to, jak znalazłam się w tym ciele można nazwać narodzinami. - zaczęłam swój niezbyt ogarnięty potok słów - Jedne z moich pierwszych wspomnień dotyczą sklepu. Brimstone'a, Issy, Yasri, Twigi, Kishmisha. Oni są chimerami. Widziałeś ich w moim szkicowniku. Tak, te potwory to moja rodzina. Dla mnie to było normalne. W tedy nie wiedziałam praktycznie nic, o moim pochodzeniu. W każdym razie... Brimstone to Dealer Marzeń. Ludzie przynosili mu zęby zwierząt, chociaż swoje czasami też. Przynosili mu je po to, by robił naszyjniki. A dostawali za nie życzenia. Życzenia mają kategorie, są na przykład drobniaki, ale też większe życzenia. Brimstone nie wnikał, w jakim celu ich używali. Od małego uczyłam się, jak poznawać zęby poszczególnych gatunków... Ale chodziłam też do szkoły. Zapisywała mnie tam zaprzyjaźniona kobieta, która robiła interesy z Brimstone'm. Jeździłam też dla Brimstone'a po całym świecie, zbierałam dla niego zęby od handlarzy, którzy nie przychodzili do sklepu. Drzwi sklepu otwierały się na każde miejsce na świecie. W końcu dorosłam, miałam siedemnaście lat. Mieszkałam wtedy w Pradze, w Czechach. Chodziłam do szkoły plastycznej, miałam koleżankę Zuzannę i chłopaka Kazmira. Kazmir to cholerny dupek. Ja byłam dla niego... Ja cała byłam dla niego, a on odszedł do innej... Mniejsza z nim. Na drzwiach do sklepu zaczęły pojawiać się wypalone odciski dłoni, a z całego świata napływały wieści o aniołach z wielkimi ognistymi skrzydłami. Tak spotkałam Akivę. Szłam pewnego dnia do mojego domu, tak, miałam dom. W sklepie zazwyczaj byłam tylko przelotnie. Anioł obserwował mnie od dłuższego czasu i w tym momencie postanowił zaatakować, wiedział, że mam związek z chimerami. Walczyłam z nim i odkryłam w pewnym momencie, że moje tatuaże parzą go. Anioł zszedł z pola bitwy, a ja udałam się do sklepu Dealera Marzeń. Issa wpuściła mnie do środka, ale Brimstone'a nie było. Za to były otwarte ciężkie, żelazne drzwi, które na co dzień były zamknięte. Pod nieuwagę Issy i Yasri weszłam do środka i znalazłam się w Katedrze. Zobaczyłam tam leżące na stołach inne chimery. Nie wiedziałam, że jest ich więcej, do tej pory mój świat chimer ograniczał się do mieszkańców sklepu. Podeszłam do chimer leżących na kamiennych stołach, zobaczyłam, że mają na szyjach naszyjniki robione przez Brimstone'a. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że te chimery są martwe, a naszyjniki służą do wskrzeszania. W tym momencie wszedł on, Dealer Marzeń, Brimstone. Widząc mnie w Katedrze wpadł we wściekłość, wyrzucił mnie z Katedry, a potem ze sklepu. Prawie oderwał mi rękę. Nie rozumiałam jego zachowania. Poszłam do mojego mieszkania i tam kurowałam się dostępnymi mi sposobami. Gdy już trochę wyzdrowiałam wyszłam na miasto, gdzie ponownie spotkałam Akivę. Wszystko potoczyło się szybko. Rozmawialiśmy w Pradze, później spotkaliśmy się w Marakeszu. Wiedziałam, że coś mnie z nim łączy. Nosiłam specjalne rękawiczki, by go nie poparzyć. I właśnie wtedy, w Marakeszu dowiedziałam się, że też jestem chimerą.
-Co?
-Cicho. Razem z Akivą przełamaliśmy kostkę taką jak ta. - powiedziałam wskazując na rozwidloną kostkę zawieszoną na mojej szyi. - Wtedy dowiedziałam się, że była Madrigal. Miałam nogi gazeli, tors, ręce i twarz kobiety, skrzydła nietoperza. Dowiedziałam się, że chimery toczą wojnę z Aniołami i to od wielu tysiącleci. Dowiedziałam się, że jako Madrigal pomogłam w tajemnicy pewnemu aniołowi. Tym aniołem był Akiva. Madrigal i Akiva zakochali się w sobie, ale wiedzieli, ze to niebezpieczne. Zostali rozdzieleni przez wojnę, ale odnaleźli się i spotykali w tajemnicy. Zostali powiernikami swojej tajemnicy, byli sekretnymi kochankami. Nadeszło święto chimer, Madrigal została wystrojona przez swoją siostrę oraz przyjaciółkę, ponieważ podczas tego święta miała zostać żoną syna Wielkiego Wodza, Thiago. Ale Madrigal cały czas pamiętała o Akivie. Anioł zjawił się przebrany za chimerę. Nikt nie podejrzewał go o nic, ponieważ podczas tego święta wszyscy się przebierali, nosili maski. Madrigal uciekła z Akiva do miejsca ich spotkań. Ale byli śledzeni. Niewdzięczna siostra Madrigal była zła na nią, że Thiago wybrał Madrigal, a nie właśnie ją. Madrigal była czysta, nie miała tatuaży oka na dłoniach. Chimery, które mają takie tatuaże są nazywane zjawami. Siostra Madrigal zaprowadziła straż oraz Thiago do miejsca diablicy i anioła. Zostali pojmani, a Madrigal dostała wyrok śmierci. Kochanica Anioła. Akiva był torturowany i na koniec zmuszony do obserwowania śmierci swojej ukochanej. Topór opadł, straciłam głowę. I życie. Ale Brimstone wykradł potajemnie moje ciało i wskrzesił mnie w ciele małej dziewczynki. Wychowywał mnie w swoim sklepie. Nie wiedziałam nic o swoje przeszłości, do momentu przełamania z Akivą takiej małej kostki. Wtedy dowiedziałam się wszystkiego. Akiva był mi bliski, bardzo bliski. Ale chciałam znaleźć moją rodzinę. Już wcześniej, nie mogłam nigdzie odnaleźć drzwi do sklepu. Zniknęły. Akiva powiedział mi o swojej misji. O zaznaczaniu drzwi wypalonym odciskiem dłoni. Domyślałam się, co się stało. Brimstone, Issa, Twiga, Yasri, Kishmish... Nie żyli. On ich zabił. Wiedziałam, że musiał. ale odeszłam, zostawiłam go samego. Minęły dwa lata. Nie spotkałam już Akivy. Szukałam przejścia do świata chimer, zbierałam zęby, robiłam naszyjniki. Znalazłam się tutaj. Chociaż pragnęłam odnaleźć moje chimery, nie chciałam się już w to plątać. Postanowiłam odnieść naszyjniki, wskrzesić Brimstone'a i innych, a sama zostałabym w świecie ludzi. Przejście do świata chimer odnalazłam w moich rysunkach. Kiedy przyniosłeś mi figurkę robiłam właśnie ostatni naszyjnik. Gdy wyszedłeś dokończyłam go i przeniosłam się do Katedry, do Thiago, przy którym wskrzesiłam chimery. Po wszystkim powiedziałam mu, że muszę wrócić. On zaczął się śmiać, ale gdy zdał sobie sprawę, że mówię poważnie zareagował agresją. To on mi to zrobił. Ale teraz mogę tu zostać. - odetchnęłam w ulgą. 
Teraz już nie trzymam tego w sobie. Mój szalony wywód jednak jakby zawisł w powietrzy. Vigo spojrzał na mnie oszołomiony.
-Karou.. Karou, co to właściwie miało być? To nie jest możliwe. Wymyśliłaś to wszystko.
-Nie wymyśliłam tego. - powiedziałam ocierając łzy, które pojawiły się nie wiadomo kiedy - Zobacz. - powiedziałam pokazując mu nadgarstki. Na ich wewnętrznej stronie widniały słowa "Prawdziwa" i "Historia" - Widzisz. Nie kłamię. Proszę, Vigo, uwierz mi. Ja na prawdę nie kłamię.
- Karou.. Ja.. Ja chyba Ci wierzę. - powiedział patrząc mi w oczy - Ale powiedz mi. Dlaczego chciałaś tu wrócić? Masz kogoś bliskiego, czy coś? - zapadła cisza. 
Tak na prawdę nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Westchnęłam.
- Ja nie wiem... Ja.. Ja chyba dla Ciebie. - powiedziałam podciągając pod siebie nogi i obejmując je ramionami.

<Vigo? Dramatycznie, zawile, ale mam nadzieję, ze coś z tego zrozumiesz =)>