poniedziałek, 21 lipca 2014

OD Shadow'a CD Lirael

Siedzieliśmy w milczeniu na trawie słuchając odgłosów lasu. Objąłem Lirael. Wspaniale było znów mieć ją przy sobie. Przymknąłem oczy i w myślach kalkulowałem jakie szanse powodzenia ma marzenie blondynki. Żyłem już jakiś czas na tej ziemi, więc miałem odłożoną okrągłą sumkę na czarną godzinę. Może zgodziłaby się zamieszkać nie w samym Londynie, ale gdzieś na obrzeżach miasta lub w jednej z tych uroczych wioseczek w pobliżu stolicy. Mielibyśmy większe szanse uniknąć odkrycia i żyć normalnie jak rodzina. Uśmiechnąłem się ciepło i mimowolnie dotknąłem brzucha Anielicy.
- O czym teraz mówią? - szepnąłem na ucho. 
Dziewczyna oparła głowę o moje ramię.
- Cieszą się, że jesteś blisko. O czym tak rozmyślałeś? Jesteś nieobecny. - powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Myślałem o naszej przyszłości. Mam dla ciebie pewną propozycję. Po dawnych przodkach odziedziczyłem pewien mały domek w pobliżu Londynu. Może...
Lirael pisnęła radośnie i rzuciła mi się na szyję, przewracając przy okazji nas oboje na miękką trawę.
- Na prawdę zrobiłbyś to dla mnie?
- Znajdzie się również miejsce dla twojego pieszczocha... - spojrzałem wymownie w stronę smoczycy, która wyczuła, że o niej mowa i podniosła z zainteresowaniem głowę.
Nie byłem w stanie mówić dalej. Gorące usta Lirael skutecznie mi w tym przeszkadzały. Wreszcie oderwaliśmy się od siebie. Dziewczyna spojrzała na mnie z góry, opierając się dłońmi o mój tors. 
- Chciałabym go zobaczyć.
- Nasz dom? Możemy lecieć, jak tylko twój pupilek skończy deser.
Smoczycę najwidoczniej męczyła czkawka po niedawno skonsumowanym gryzoniu... 
- Biedactwo. - Lirael natychmiast wstała i podeszła do bestii.
Przez chwilę gładziła pieszczotliwie wielki łeb, wymawiając szeptem jakieś słowa. Sabriel odetchnęła z ulgą, a po czkawce nie pozostało śladu. 
- To lecimy? - Anielica usadowiła się wygodnie na grzbiecie smoka tuż za skrzydłami i wyciągnęła rękę.
Niechętnie podniosłem się z trawy. Podchodząc do bestii mierzyłem ją nieufnym spojrzeniem.
- Nie martw się, zjada tylko to na co jej pozwolę. - Lirael uśmiechnęła się promiennie. 
- Niech ci będzie... - opierając stopę o przednią łapę smoka, wdrapałem się tuż za blondynką - No, to pokarz na co stać twoją bestię.
Lirael wymówiła słowo w dziwnym języku i smoczyca wzbiła się w powietrze gwałtownymi ruchami skrzydeł.
Ledwie zdołałem utrzymać się na jej grzbiecie. Mógłbym przysiąc, że na pysku Sabriel dostrzegłem złośliwy uśmiech... 
Podczas drogi instruowałem Lirael gdzie mamy lecieć. Po kilku godzinach lotu i podziwiania widoków, wreszcie dotarliśmy na miejsce. Na szczęście zapadał zmierzch, więc nikt nie dostrzegł na tle nieba ogromnej sylwetki potwora. Smoczyca kołowała nad wieżyczkami starego zamku szukając miejsca do lądowania.
- Na tyłach jest spory dziedziniec. Mury powinny nas osłonić przed wzrokiem sąsiadów. 
- Na prawdę będziemy tu mieszkać? - zachwycona dziewczyna rozglądała się na wszystkie strony, kiedy  zeszliśmy z grzbiety smoka.
- Jeśli tylko zechcesz, kochanie. Zachodnie skrzydło wymaga, co prawda, małego remontu, ale...
Lirael pobiegła w stronę głównego wejścia ignorując moje słowa. 

<Lirael?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz