środa, 9 lipca 2014

OD Shadowa CD Lirael

Kiedy Archanioł Michał przebił Lirael mieczem, rzuciłem się na niego z gniewnym okrzykiem. Gabriel złapał mnie wpół drogi i nie pozwolił podejść bliżej.
- Zabiłeś ją! - wykrzyknąłem, czując w sercu potworny ból.
Przywódca anielskich zastępów tylko zmierzył mnie smutnym wyjaśnieniem i cała trójka niebiańskich stworzeń razem z ciałem mojej Lirael zniknęli. Nikt nie raczył powiedzieć chodź słowa... Chciałem podpalić cały świat, a potem własnymi rękoma zabić winowajcę. Przed oczami miałem cały czas twarz mojej Pięknej. Była wyjątkowo spokojna. Może nie oczekiwała takiego zakończenia? Z całych sił uderzyłem pięściami w pień starego drzewa nieopodal. Krzyczałem ile starczyło mi sił. Kiedy zachrypłem, upadłem na kolana i ukryłem twarz w dłoniach. Jeśli kiedykolwiek spotkam Michała, postaram się, żeby moja twarz była ostatnim co zobaczy przed śmiercią! Nie wiem jak długo klęczałem w chłodnej trawie. Wokół mnie zapadała nocna cisza i wstawał nowy dzień. Zwierzęta przechodziły obok traktując postać siedzącą na ziemi jak dziwny kamień. Dopiero piątego dnia obudziłem się z tego letargu. Z trudem poruszyłem zdrętwiałym ciałem u usiadłem na ściętym pniu drzewa. Nie wiedziałem jak teraz potoczy się dalej moje życie. Nie byłem już Łowcą i miałem czarną pustkę w miejscu, gdzie powinno być serce...
- Shadow... - za plecami usłyszałem znajomy, lecz obco brzmiący głos.
Potrząsnąłem głową, sądząc, że tracę rozum. 
Kobiecy głos, tak łudząco podobny do słodkiego brzmienia Lirael, ponownie wymówił moje imię. Nim jednak odwróciłem się do zjawy tuż przede mną zmaterializował się... Archanioł Michael. Poczułem jak krew zapłonęła w żyłach. 
- Morderca...! - wycharczałem.
Gwałtownie poderwałem się, by uśmiercić na miejscu kata mojej Diablicy. Niestety ciało, które tkwiło bez ruchu przez kilka dni, odmówiło posłuszeństwa i wylądowałem na kolanach u stóp Archanioła. Złapałem, więc go za nogi i mocno pociągnąłem. Zaskoczone stworzenie niebieskie zachwiało się i upadło tuż koło mnie. 
- Shadow! - niewidoczna kobieta za moimi plecami złapała mnie za ramiona i próbowała odciągnąć od Michała - Spójrz na mnie! Jestem tu!
Odtrąciłem zjawę i rzuciłem się do gardła Archanioła. Michael wyciągnął zza pasa sztylet, zdążyłem złapać go za nadgarstek. Wyniknęła między nami szamotanina. Nagle poczułem czyjeś delikatne pięści uderzające w moje plecy.
- Natychmiast przestańcie!
Nie zważając na protesty kobiety, nadal tarzaliśmy się w trawie. W którymś momencie poczułem jak ogarnia mnie zmęczenie. Michael bardziej doświadczony w boju, wyczuł, że słabnę. Znalazł się nade mną, przykładając sztylet do gardła.
- Opanuj się! Lirael żyje!
Musiał powtórzyć słowa kilkakrotnie, żebym wreszcie pojął ich sens. Tuż nad nami spostrzegłem kolejnego wściekłego Archanioła. Miała złote włosy i piękne rysy twarzy. Bił od niej niebiański blask.
- Tak wyglądałaby moja Piękna, gdyby była Archaniołem... - wyszeptałem, nim całkowicie pochłonęła mnie ciemność. Świat oddalał się i cichł razem z umykającą krwią z głębokiej rany miedzy żebrami prawego boku. Nim całkiem zgasłem i wydałem ostatnie tchnienie, uśmiechnąłem się do Anielicy, która była łudząco podobna do Lirael. Lirael...

<Lirael?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz