piątek, 11 lipca 2014

OD Tanatos CD Shin

Brak mi było dotyku jego ust. Oblała mnie przyjemna fala ciepła i poczułam się naprawdę bezpiecznie. Przynajmniej na moment, bo od jakiegoś czasu nie za bardzo bezpieczni nie byliśmy.
- Mała Amelia. - uśmiech sam pojawił mi się na twarzy - Nie mogę się doczekać tego dnia, kiedy już przyjdzie na świat. Ale też się go boję. Czy jak na razie nie jest bezpieczniejsza teraz?
- Nie martw się. - otulił mnie ramionami i przyciągnął bardziej do siebie - Będę przy tobie zawsze. A jak słyszałaś, masz się nie stresować.
- Ta... Ciekawe czy ona, by się nie denerwowała jakby usłyszała taką przepowiednie. Mamy pokonać to coś. Po prostu wspaniale. - parsknęłam ze wściekłości. 
Nie zobaczyłam, że trzęsie mi się ręka, dopóki Shin nie przytrzymał jej.
- Hej..., spokojnie nie denerwuj się. Jak to przybędzie to nas już tu nie będzie. Uspokój się, nie chcę, żebyś znowu zemdlała. Naprawdę się bardzo martwiłem jak nie mogłem być przy tobie. Nie powtarzaj tego proszę...
- Nie chciałam cię martwić... Przepraszam. Czemu całym moim życiem zawsze kieruje ktoś z góry? A teraz jeszcze ciebie w to wciągnęłam... - łzy ciekły mi po policzkach . wytarł je swoim rękawem, ujął moją twarz w swoje ręce i zmusił mnie, żebym potarzała mu prosto w oczy. 
Długo tak w milczeniu wpatrywaliśmy się w siebie, aż w końcu Shin zbliżył się i zaczął mnie całować bardzo namiętnie. Ciepło wypełniło całą mnie, a smutek odpłynął. Gdy odsunął swoje wargi od moich, wyszeptał mi go ucha:
- W nic mnie nie wciągnęłaś, sam wybrałem tą drogę. Drogę, żeby być z tobą.
- Kocham cię najbardziej na świecie. Proszę nie zapomnij nigdy o tym. - powoli sunęłam się na duł i położyłam głowę na jego torsie. Otulił mnie ramionami i delikatnie głaskał po głowie.
- Ja też cię kocham. Nie martw się nigdy nie zapomnę. Obiecuję.
- Jak ja nienawidzę szpitali, - westchnęłam - Ten zapach mnie okropnie drażni, aż mi ciarki na rękach się robią. - zaśmiałam się sztywno.
- Jaki zapach? Chemii?
- To może cię trochę przerazić, ale nie zapach chemii. To zapach śmierci. Jak w domu pogrzebowym albo na cmentarzu. - a jednak się nie przestraszył. 
Rozmawialiśmy teraz o różnych mało ważnych rzeczach. Długo to nie trwało, bo do pokoju weszła lekarka.
- Koniec już odwiedzin. - teraz zwróciła się do mnie - Musisz wypocząć i być spokojna i przede wszystkim nie szaleć mi tu. Wyglądasz mi na upartą dziewczynę, więc proszę cię nie szalej.
- Idź się przespać, źle wyglądasz. - zwróciłam się do mojego ukochanego.
- Dobrze, ale ty też masz się przespać. Będę tęsknił za tobą. - mocno pocałował mnie i popatrzał na mój brzuch - Za tobą też maleńka - i pocałował bardzo delikatnie go. Do nas podeszła Lenobia i cicho prawie szeptem zwróciła się do mnie.
- Bądź spokojna, bo na serio cię pokłują. Nie używaj mocy. Masz nie zdradzać, że nie jesteś zwykłym człowiekiem. Lepiej, żeby nikt nie wiedział. Nie wiemy czy tu są jacyś zmiennokształtni. Uważaj na siebie i będziesz miała jakąś współlokatorkę, więc nie zrób jej nic.
- Będzie ktoś jeszcze ze mną w pokoju? - zwróciłam się do lekarki, która się uśmiechnęła.
- Tak, jest w twoim wieku. Myślę, że się dogadacie.
- To muszę sprawdzić czy śmierć jeszcze nie wystawiła na mnie kreski, bo coś mi się wydaje, że tak. - zwróciłam się do Lenobii, a ona posłała mi spojrzenie, które znaczyło: "Nie będzie tak źle, nie przesadzaj". Pożegnali się ze mną, Shin kazał iść mi spać i obiecał, że rano przyjdzie. Może ta dziewczyna była w moim wieku, ale zachowywała się jak dziecko. Jak już się wkurzyłam, poszłam spać. Przez długi czas nie mogłam zasnąć, ale wolałam leżeć bezradnie niż rozmawiać z tą dziewczyną. Po długim czasie zasnęłam, ale pożałowałam tego. Wszędzie leżące ciała i ogień pochłaniający wszystko. Nie mogłam go powstrzymać. W pewnej chwili przeniosłam się w inne miejsc,e a u moich stup leżały martwe ciała. To były ciała moich bliskich Shina, Lenobi, cioci River i Sadiry. Płakałam klęcząc nad nimi. W pewnej chwili jakaś czarna postać chwyciła mnie za szyję, uniosła nad ziemię i przywarła mnie do ściany. Nie mogłam oddychać, dusiłam się aż ocknęłam się. Nie mogłam złapać oddechu, nadal się dusiłam, ktoś siedział koło mnie i mówił.
- Spokojnie, oddychaj powili. To tylko zły sen. Oddychaj spokojnie. - ale to nie był zwykły sen. 
Ktoś podsunął mi go do głowy. Po chwili zdążyłam się opanować, ale tylko dlatego, że ta osoba, która siedziała obok mnie, trzymała mnie w ramionach. To była ta lekarka. Odsunęłam się od niej i wbiłam pytające spojrzenie. Musiała to zauważyć, bo zaczęła mi wyjaśniać czemu tu akurat jest przy mnie.
- Miałam już wychodzić, kiedy pielęgniarka zawołała mnie mówiąc, że coś z tobą nie tak. Jak przyszłam, rzucałaś się po całym łóżku i piszczałaś. Próbowałyśmy cię obudzić, ale bezskutecznie dostałaś nawet silne leki uspokajające, ale one nie zadziałały...
- Kuła mnie pani! - wbiłam wzrok na szafeczkę stojącą obok łóżka i była tam pusta już strzykawka.
- Miałam nadzieję, że to pomoże. Ale nie pomogło.
- Już dobrze. Wiem, że nie chciała pani źle. - usiadłam już bardziej swobodnie i syknęłam z bólu. Półksiężyc na ręce strasznie mnie piekł. Przycisnęłam go drugą ręką. Był okropnie gorący, ale trochę pomogło. Kobieta z niepewnością chciała chwycić moją rękę. Pokiwałam jej głową pozwalając na ten ruch. Delikatnie odwróciła go i dokładnie mu się przyjrzała.
- Ten znak jest wypalony. Kto ci to zrobił?
- Ja. - odezwał się głos w rogu pokoju. Dziewczyna, z którą byłam w pokoju pisnęła, a lekarka od razu wstała.
- Godzina odwiedzin już dawno minęła, proszę  wyjść albo będę zmuszona wezwać ochronę. - kobieta powiedziała bardzo stanowczym tonem na co bogini tylko się zaśmiała.
- Dziecko, - zwróciła się do lekarki - mnie godzina odwiedzin nie interesuje. Wchodzę gdzie chcę i kiedy. I nie przyszłam tu do ciebie tylko do Tanatos. Więc albo usiądź albo wyjdź. - teraz patrzała tylko na mnie - Tak się stanie, jeżeli będziecie sprzeciwiać się mojej woli. Twój chłopak miał taki sam sen. Więc nie próbujcie tego robić, bo nie chcę wprawiać groźby w czyn. Mam ważniejsze sprawy. Rozumiemy się? - pokiwałam tylko potwierdzająco głową.
 
(Shin jak ci się podobał sen?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz