sobota, 31 maja 2014

Od Alana CD Lirael

Wpatrywałem się w miejsce gdzie ostatnim razem widziałem niebiesko-włosą.
Zapamiętać! Nigdy nie ufać dziewczynom z kolorowymi włosami.
Zaczęło się już ściemniać. Powoli kierowałem się do akademii. Nie miałem ochoty mieć dziś kontaktów z żadną istotą, ale coś mi mówiło, by iść do Liarel. Ostatnim razem wygoniłem ją z pokoju pod pretekstem wypakowania się. Tym razem nie będzie odwrotu. Lira prawdopodobnie będzie chciała mej śmierci i czymś we mnie rzuci. Nie ukrywam jednak, że to by było dość zabawne.
Stanąłem przed jej pokojem. Raz kozie śmierć. Zapukałem cicho. Potem głośnie, Pukałem jeszcze chwilę, aż w końcu otworzyłem drzwi. Na łóżku leżała Lirael ze zmazanym tuszem.
- Spadaj! - krzyknęła, gdy tylko mnie zobaczyła.
- Coś i się stało? - zapytałem.
- Nadopiekuńczy się znalazł!
- Nie przyszedłem się z tobą kłócić. Chciałem normalnie porozmawiać, ale może potrzebujesz chwili spokoju. Jeśli tak to powiedz. Jeśli nie... Nic nie mów.

<Lirael?>


Od Karou CD Alana

-No, panie Elf, weź się przez chwilę nie ruszaj i wrzuć ten kamień do wody jeszcze raz.-powiedziałam poprawiając włosy i dorysowując kolejną kreskę na rysunku.
-Co?
-Wiadro - 1:0 Grasz dalej?.-warknęłam zła, że nie mogę skończyć rysować. Cóż, od czego jest pamięć... Zamknęłam szkicownik.
-Czy ty chciałaś mnie narysować?-spytał lekko oskarżycielskim tonem podnosząc się i idąc w moją stronę.
-Nie, wyrzeźbić.-żachnęłam się.-Brakuje Ci jeszcze togi i kiści winogron. O! I jeszcze dziewczyny, która by Cię nimi karmiła... Może ta.. Jak jej było... Lirael? Tak, ona!-Teraz elf stał przede mną i z mściwością patrzył mi w oczy.
-Co powiedziałaś?-wywarczał.
-Wiadro - 2:0.-dalej irytowałam stojącego przede mną elfa. Ten oskarżycielsko podniósł palec i chciał coś powiedzieć.-Nie dotkniesz mnie.-powiedziałem.
-Jesteś tego taka pewna?-spytał ze złośliwym uśmiechem.
-Aha.-potwierdziłam i uśmiechnęłam się jak pięciolatka. Chłopak chciał mnie dotknąć, a ja złapałam jego rękę i wykręciłam ją boleśnie. Po chwili rzucania się z nim zrobiłam to także z jego drugą ręką, powaliłam go na ziemię i położyłam moją stopę, obutą w czarne opinacze, między jego łopatkami.
-Aż mi się chce powiedzieć "A nie mówiłam?".-powiedziałam z szyderczym uśmiechem nadal go tak trzymając. Chłopak mruknął coś.-Hmm? Boli?
-Puść mnie.
-Boli, prawda?
-Puść mnie.-powiedział, a po chwili dodał niechętnie.-Proszę.
Powoli puściłam elfa, który wstał i rozmasował sobie barki.
-Miło mi było Cię poznać, panie Elfie.-powiedziałam, skłoniłam się dworsko i rozmyłam się w oparach mgły, które pojawiły się wokół mojej osoby.
Alan?


Od Alana CD Karou

Zastanowiłem się na chwilę.
- Cóż... Jako jakiś tam honorowy członek czegoś ma zaprzestać, bla, bla bla - westchnąłem. - Nie ważne.
- Co teraz zrobisz? - zapytała Lira z szyderczym uśmiechem. - Będziesz mi śpiewał ballady by mnie ,,odzyskać?"
- Nie. Wygonię cię - uśmiechnąłem się.
Dziewczyna spojrzała na mnie dziwacznie.
- No co? Wyjdź. Muszę się wypakować.
Lira prychnęła i wyszła zatrzaskując drzwi.
Będzie z nią trudno - pomyślałem.
W końcu udało mi się wyciągnąć wszystko i wstawić do szafek. Trwało to chyba wieczność.
I po jakimś czasie bezsensownego siedzenia wyszedłem z pokoju. Znowu przez korytarze i dziedziniec. Tylko tym razem nie poszedłem do Lirael.
Znalazłem się w ogrodzie. Nie przypominał tych co widziałem zawsze w zamku. Był... Bardziej zwyczajny. Żadnych marmurowych posągów, służby, ogrodników. Byłem tylko ja i kilka ptaków.
Usiadłem nad brzegiem. Wziąłem kamieni i wrzuciłem do wody. Następnie wypłynęła mała fala, która mi go podała. Obejrzałem go dokładnie i znowu wrzuciłem. Tak był cały czas do póki nie usłyszałem, że ktoś idzie. Odwróciłem się.
Kilka metrów za mną stała dziewczyna o niebieskich włosach. Zmarszczyłem brwi. I otworzyłem usta, ale od razu je zamknąłem gdy zauważyłem, że to ona ma coś do powiedzenia.

<Karou?>


OD Tanatos CD Shin

Pocałunek Shina pomógł mi trochę dojść do siebie. Delikatnie postawił mnie na ziemi. Myślałam, że normalnie stanę, ale się myliłam. Nogi miałam jak z waty, gdyby nie mój ukochany mnie nie złapał to bym upadła na ziemię całym swoim ciężarem. Powoli usiadłam na ziemi, przyglądając się otaczającej mnie jaskini i wodzie, która parowała?
- Jak się czujesz malutka? - głos Lenobi wydawał się taki spokojny i opanowany, aż zrobiło mi się miło w środku.
- Chyba dobrze. Co się stało? Jak ja się tu znalazłam?
- Byłaś tak wykończona, że zasnęłaś jak lecieliśmy. - ujęła moją twarz w swoje niewielkie ręce - Shin cię tu przyniósł. - ucałowała mnie w czoło i uśmiechnęła się serdecznie.
- Wybrałem to miejscem, bo są tu gorące źródła i żaden wojownik nas nie wywęszy. - wyjaśnił mi Shin, stojąc z tyłu. 
Ja dopiero po chwili zrozumiałam co on do mnie mówi. Rozejrzałam się jeszcze raz i jaskinia wydawała się jeszcze bardziej piękna.
- Jak tu pięknie!
- Specjalnie wybrałem to miejsce dla ciebie i Lenobi. Wszystko dla ciebie zrobię. - podeszłam do niego i pocałowałam go delikatnie w usta i szepnęłam mu do ucha "Dziękuje kochanie", a on tym razem pocałował mnie bardziej namiętnie niż wcześniej. Jego usta były takie miękkie i słodkie, że aż nie chciałam się od nich oderwać. Po chwili przypomniałam sobie, że za nami stoi Lenobia i patrzy się na nas. Oderwałam się od niego i spojrzałam na moją mamę - kapłankę. Nie wiem jak mam do niej mówić, przynajmniej jak na razie. Uśmiechała się do nas, a czułam jak moje policzki zaczynają szczypać, a to mogło znaczyć tylko jedno, że zaczynam się rumienić.
- Wchodzimy do wody? - spytałam Lenobię i Shina. 
Obydwoje pokiwali głową. Poczułam się trochę niezręcznie w tej ciszy. Zaczęłam ściągać koszulką i spodnie, zostałam tylko w majtkach i staniku. Po woli wchodząc do wody, była przyjemna. Po chwili położyłam się na niej. Jezioro było ogromne i głębokie, więc każdy mógł pływać swobodnie. Do wody pierwsza weszła Lenobia, a zaraz po niej Shin. Chłopak powoli podpłyną do mnie i chwycił mnie od tyłu za talię, przyciągając do siebie. Najwyraźniej nie był skrępowany tym, że Lenobia nas obserwuje i powoli zoczą mnie całować po szyi. Miałam ochotę jęknąć z przyjemności, ale zdławiłam tę zachciankę. Położyłam mu głowę na ramieniu i tak leżeliśmy na wodzie przez dłuższą chwilę. Nagle przeszła mnie dziwna myśl, że Shin nigdy nie mówi o swojej rodzinie.
- Shin czemu nigdy nie rozmawiamy o twojej rodzinie? Nigdy nawet słowa nie wspomniałeś o nich, tylko jedynie o babci?

(Shin powiesz mi ?

OD Lirael CD Shadow

Czułam mrowienie w koniuszkach palców. Jak on mógł nie pamiętać? Puściłam jego wargi, a oczy mi napuchły.
-Przykro mi - powiedział i w tedy polały się moje łzy.
Ciekawe co on sobie pomyślał? Budzi się, nie pamięta nic, całuję go, a potem ryczę.
-Ej, nie płacz. - powiedział spokojnie i dotknął mojego policzka, by otrzeć gorzką łzę.
Strząchnęłam jego rękę, a on wyglądał na zdziwionego.
-Nie dotykaj mnie. - powiedziałam wstając. - Już nie.
Spojrzał na mnie z żalem, tak jakby to nie był on i spuścił głowę.
Wyszłam trzaskając drzwiami, jeszcze przez ramie powiedziałam ,,Lirael. Jak możesz mnie nie pamiętać?''
Wróciłam do swojego pokoju, łzy, które piekły mi policzek wyschły. Usiadłam na swoim łóżku i na siedząco popadłam w trans, przez co potem będę rozmasowywała bolący kark.

<Shadow?>

piątek, 30 maja 2014

OD Shadow'a CD Lirael

Rozejrzałem się niepewnie po pomieszczeniu. Jakaś kobieta trzymała moją dłoń i głaskała ją delikatnie. Zmarszczyłem brwi. Gdzieś w umyśle zapłonęło czerwone światełko. Miałem pewne obawy co do niej, a jednocześnie zdawała się jednocześnie bliska. Dziwne.
- Czy ja cię znam? - zapytałem niepewnie.
W oczach dziewczyny dostrzegłem smutek, jakby się tego spodziewała. Usiadłem pospiesznie na łóżku.
- Jeśli czymkolwiek sprawiłem ci przykrość.... - na samą myśl, że mógłbym ją zranić...
To na prawdę dziwne, przecież nawet jej nie znałem.
- Nie pamiętasz niczego. - stwierdziła raczej, niż zapytała. 
 Wyglądała na przemęczoną. Podkrążone oczy i blada cera świadczyły, że nie spała od dłuższego czasu.
- Nie pamiętam kim jestem, ale mam nadzieję, że to minie. 
Puściła moją rękę, co przyjąłem z żalem. Podeszła do szafy na przeciwko i z szuflady wyjęła coś zawiniętego w szary materiał. Powoli odwinęła pakunek, ukazując niewielki sztylet o skomplikowanych rzeźbieniach na klindze. 
- Poznajesz to?
Gdzieś w głowie odnalazłem zamglone wspomnienie lasu i tej dziewczyny. Rysowałem coś na ziemi...
- Jak masz na imię?
 Uśmiechnęła się smutno, podchodząc do mnie blisko.
- Może pamiętasz chociaż to...
Objęła mój kark i zetknęła usta z moimi. Pocałunek wyrażał tęsknotę....

<Lirael?>

OD Shina CD Tanatos

Przekrzywiłem łeb tak, by widzieć pasażerki. Tanatos smacznie spała w ramionach... matki. Jak dziwnie to brzmi... Pociągnąłem nosem. Delikatny, słonawy zapach stawał się coraz intensywniejszy, chociaż wątpię, aby Lenobia go wyczuła.
- Już niedaleko. 
Nie wiem czy słyszała choć słowo. Tuliła dziewczynę do piersi, jak małe dziecko. W kącikach oczu dostrzegłem łzy, może spowodowane wiatrem... Widok kapłanki obejmującej troskliwie córkę rozczulił mnie. Wyobraźnia natychmiast podsunęła podobny widok, tylko z Tanatos i... gwałtownie potrząsnąłem głową. Nie czas na takie sprawy. Zniżyłem lot. Tuż pod nami rozciągało się spore jezioro. Na samym środku ciemnej wody, jak w oku, usadowiła się niewielka, skalista wysepka. To właśnie tam zamierzałem wylądować. Nawet najczulszy węch strażników nie zdoła nas wytropić. Kapłanka obserwowała krajobraz z podziwem. Wylądowałem delikatnie na piaszczystej plaży. Odczekałem, aż kobieta zsiądzie wraz ze śpiącą dziewczyną i zmieniłem postać na ludzką.
- Pomogę pani. - wziąłem śpiącą Tanatos.
- Kochasz ją, prawda? - zapytała, uśmiechając się ciepło
- Oddałbym za nią życie... - powiedziałem zawstydzony lekko. 
Nie miałem ochoty zwierzać się przed nikim z własnych odczuć.
- Chodźmy tędy. 
Idąc za węchem, poprowadziłem kobietę zarośniętą ścieżką do jaskini. W środku panowała ciemność. Lenobia rozłożyła nieznacznie palce dłoni, wyczarowując płomień. Od razu zrobiło się przyjemniej. Szybko doszliśmy do serca jaskini. W ogromnej komorze unosiła się gorąca para, a sklepienie pokrywały tysiące stalaktytów.
- Gorące źródła. - wyszeptała rozbawiona kapłanka.
- Gdzie ja jestem? - niepewnie wymamrotała dziewczyna. 
- Jestem przy tobie kochanie. Tu odpoczniemy. - pocałowałem ją czule, stawiając na ziemi.

<Tanatos?>

OD Tanatos CD Shin

Usiadłyśmy na grzbiecie Shina wojownicy chyba nie byli zadowoleni bo zrobili dziwne miny. Lenobia trochę się bała ale uspokoiłam ją poklepałam smoczka po szyi i powiedziałam żeby leciał do domu. Byłam bardzo zmęczona ten dzień chyba był najgorszym w moim życiu. Ale był też jeden pozytyw dowiedziałam się że Lenobia jest moją prawdziwą matką. Szybowaliśmy z wiatrem było to bardzo miłe. Widziałam już dach domu i zaraz Shin miał lądować ale on poleciał dalej.
- Shin dom był tam - przypomniałam mu
- Wiem - chyba się zaśmiał
-To czemu lecisz dalej ?
- Nie zabieram was do domu musicie pobyć trochę razem bez tych wszystkich tylko wy i może jeszcze ja.
-Shin co ty wyprawiasz? Jestem padnięta zaraz zasnę na tobie.
- Jeszcze trochę skarbie i niedługo pójdziesz spać razem ze mną u boku - zapewniał mnie ale ja już zaprawdę padałam z nóg -wytrzymaj jeszcze trochę.
- Nie wiem czy dam radę zmęczenie bierze górę.
- Chłopcze nie chcę cie martwić ale uwierz mi jeżeli za godzinę nie wrócimy do domu to zaczną nas szukać.Wojownicy przetrząsnę cały las żeby nas znaleźć.
- Nic się nie stanie jutro wrócimy do domu no i może jeszcze do szkoły - już nie mogłam wytrzymać ze zmęczenia powieki same mi się zamykały. Czułam tylko jak wiatr gładzi mi włosy i zapach Shina. Przy nim byłam bezpieczna przy nim nic mi się nie stanie - zapewniałam się - chyba zasnęłam bo film mi się urwał.

( Shin?)

OD Lirael CD Shadow

To było dziwne. Stałam i gapiłam się w drzwi jeszcze jakiś czas, po czym otworzyłam okno, ponieważ moje diaboliczne ciało miało zawsze wyższą temperaturę od ludzkiego i ogrzewało wszystko w okół, w pokoju zrobiło się duszno. dzień mi minął szybko, chociaż bez Shadow'a. Następnego dnia z rana poszłam do niego. Widok troszkę mnie zdziwił, ale zaraz sobie przypomniałam co mówili bracia i siostry na temat łowców, których torturowali.
- To przeze mnie, prawda? - zapytałam nie oczekując odpowiedzi.
Zamknęłam drzwi za sobą i podeszłam do jego łóżka. Magicznie zdołałam go przebrać w coś luźniejszego i nie przepoconego. Co jakiś czas temperatura jego ciała wzrastała do temperatury mojego ciała, więc ujęłam jego dłoń krótką formułką lekko schładzałam go.
***
Poczułam jak paznokcie Shadow'a wbijają mi się w skórę na dłoni, tym razem mocniej niż ostatnimi razy. Jego oddech przyspieszył i otworzył oczy.
-Spałeś sześć dni - powiedziałam sennym głosem, bo w ogóle przez ten czas nie wpadłam w trans, zapewne miałam też podkrążone oczy.

<Shadow? Wypoczęty>

OD Shadow'a CD Lirael

Parsknąłem cicho. 
- Nie dzisiaj, kotku. - odsunąłem ją delikatnie.
Przez ułamek sekundy zdawało mi się, że dostrzegam na jej twarzy rozczarowanie. Cokolwiek to był, zaraz zniknęło, więc równie dobrze mogło być tylko przewidzeniem. 
- Musimy to kiedyś powtórzyć. - uśmiechnęła się kusząco.
Poczułem dziwny zawrót głowy i ciemne plamy przed oczami. Niepewnie oparłem się o ścianę. 
- W porządku? - zapytała marszcząc brwi.
- Tak, chyba tak... - potrząsnąłem głową i objawy zniknęły - Muszę wracać do siebie. - wyszedłem bez pożegnania, zostawiając zaskoczoną dziewczynę samą. 
Niestety musiałem. Moja ostatnia decyzja nie pozostała bez konsekwencji... Jako Łowca, przeszedłem skomplikowany rytuał. Miałem na zawsze pozostać maszyną do zabijania, bez uczuć. Niestety gdzieś po drodze odnalazłem serce i zakochałem się... Proces już się rozpoczął, a mój organizm powoli powracał do pierwotnego stanu z przed szkolenia. Ledwie doszedłem do pokoju. Mokrą od potu ręką nacisnąłem dziwnie śliską klamkę. Drzwi o dziwo były otwarte. Na ślepo trafiłem do łóżka i padłem bez zmysłów. Moim ciałem wstrząsały dreszcze, zapadłem w swego rodzaju letarg, który mógł trwać nawet kilka dni. Co będzie, kiedy wreszcie otworzę oczy? To była ostatnia myśl, nim zgasłem jak wypalona świeca...

<Lirael?>

czwartek, 29 maja 2014

OD Shina CD Tanatos

Przyglądałem im się przez chwilę. Tak powinny wyglądać matka i córka. Szkoda, że niektórych rzeczy nie można zmienić, a może? Wstałem bezszelestnie i wyszedłem z jaskini niezauważony. Powinny zostać teraz same, mają sporo do nadrobienia. Przy wejściu napotkałem niechętny wzrok jednego z wojowników. Stał oparty plecami o skałę i przyglądał mi się z nieprzychylnie. Kilka metrów dalej stał drugi mężczyzna, także strażnik. Odetchnąłem z ulgą. Lenobia miała na tyle rozsądku, by domyślić się gdzie jest Tanatos, a jednocześnie nie przyprowadzać całej rodzinki. Miałem świadomość, że wkrótce się tu zjawią. Dla bezpieczeństwa przemieniłem się w smoka i położyłem wygodnie, blokując całe wejście. Strażnicy spoglądali na mnie spode łba. Żaden nie będzie miał odwagi zawiadomić pozostałych o położeniu dziewczyny i kapłanki. Nagle z pomiędzy drzew wyłonił się następny osobnik nie w humorze. Chciał coś powiedzieć pozostałym i odejść, jednak zmienił plany, kiedy ziewnąłem, ukazując przypadkiem pełną paszczę zębów. Podszedł ostrożnie do kolegów po fachu i założył ręce na piersi. Chciał udawać twardziela, tak naprawdę drżał jak liść.... Wreszcie usłyszałem dochodzące kroki z głębi jaskini. Odwróciłem łeb tak, by mieć na oku  również strażników. Tanatos szła obejmując Lnobię. Obie wyglądały na szczęśliwe, uśmiechały się, mimo mokrych policzków. Kapłanka odmłodniała znacznie przez te kilka minut. Zniknął gdzieś zatroskany wyraz twarzy. 
- Drogie panie, zajmijcie wygodne miejsca. - kapłanka wydawała się lekko poddenerwowana, jednak Tanatos szepnęła jej coś cicho na ucho, uspokajając. 
Usiadły na moim grzbiecie pospiesznie. Ze złośliwym uśmiechem, obserwując strażników, wzbiłem się w powietrze wywołując tumany kurzy przy startowaniu. 
- Lećmy do domu. - dziewczyna poklepała mnie delikatnie w szyję.
Miałem nieco odmienne plany. Teoretycznie nad ranem mieliśmy wracać do szkoły, jednak obie pasażerki potrzebowały więcej czasu dla siebie, by nacieszyć się wzajemnym towarzystwem. Zamierzałem im to ułatwić....

<Tanatos? Trzymaj się mocno ;)>

DO Annabel CD Alex

- Chętnie. -  zgodziłam się.
Alex rozejrzał się i uśmiechnął.
- Stołówka jest tam. - powiedziałam pewnie, wskazując wejście do budynku.
Poszliśmy w tamtym kierunku i rzeczywiście znaleźliśmy się w stołówce. Było tam pełno ludzi, mówiąc ludzi mam na myśli te wszystkie stworzenia skupione w jednym miejscu, jak gdyby nic. Śmieją się, rozmawiają - to wszystko wydaje się być takie normalne. Podeszliśmy do miejsca,gdzie wydawano posiłki, poprosiłam o jedyną rzecz jaka nie wydawała mi się skomplikowana, a mianowicie naleśnika. Dostałam swój talerz i za chwilę siedzieliśmy razem z Alex'em przy stoliku.
- Majstersztyk. - stwierdził.
Do rozpoczęcia zajęć było jeszcze ponad pół godziny.
- Nigdy nie widziałam kogoś kto tak chętnie chodzi do szkoły. - zauważyłam.

(Alex?)

OD Lirael CD Shadow

Nie odezwałam się, bo nie ufałam teraz własnemu głosowi. Położyłam swoje dłonie na jego karku i pocałowałam namiętnie jego usta, były słodkie. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Moje demoniczne serce biło jak oszalałe. Nigdy nie byłam tak blisko łowcy. Na chwilę oderwałam swoje usta od jego warg.
-Zamierzasz dziś mi skraść dziewictwo, czy przy innej okazji? - zapytałam z ciszonym głosem.
Pocałował mnie i...

Shadow? Mówiłeś coś?

OD Lirael CD Alan

- A jednak się stęskniłaś - powiedział.
Zaśmiałam się ponuro.
- Chciałbyś - mruknęłam.
- Oczywiście.
Prychnęłam.
- Od chwili kiedy cię ujrzałam.... mam ochotę cię zabić - powiedziałam.
- Serio? To jakiś początek - uśmiechnął się.
- Czego ty ode mnie chcesz i poco dałeś mi ten papier? - zapytałam.
- Powinnaś się domyślić - chciał już wyciągnąć swoje łapska, by złapać mnie za talię, ale tego nie zrobił, gdy powiedziałam:
- Jestem już z kimś związana.

<Alan? Szok?>

Raven Hogwes






















Imię: Raven
Nazwisko : Hogwes
Wiek : 19/nieśmiertelna
Płeć : kobieta
Rasa : hybryda (Ojciec: wampir, Matka: czarownica)
Charakter: raczej cicha i spokojna, lubi obserwować wydarzenia a nie brać w nich udział. zdecydowanie woli słychać niż mówić, i tylko ciekawych ludzi. Idioci ją strasznie denerwują. Mało kogo do siebie dopuszcza. Dla osób które jej nie znają może się wydawać, że ciągle jest smutna, jednak tak nie jest, po prostu nie ma potrzeby dzielenia się ze wszystkim swoimi emocjami więc często po prostu nie okazuje żadnych emocji. Osoby, które bliżej się z nią zapoznają potrafią często po jej zachowani, błysku w oczach rozpoznać jej emocje. Przy tym wszystkim nie jest nieśmiała. Lubi czasami jednak dobrze się zabawić np. na jakieś imprezie.
Aparycja : blondynka o niebieskoszarych oczach. Całkiem wysoka (175cm jak na dziewczynę.
Stanowisko: zajmuje się magią natury i szkoli się na zabójcę.
Moce : na 18 urodziny po raz pierwszy dały o sobie znać: Panuje nad wszelkimi roślinami, dzięki ojcu, który był wampirem potrafi się przemienić w wilka. (reszta nie odkryta)
Partner : szuka
Historia: do tej pory wychowywana byłam tylko przez matkę, Sonię Hogwes, ojca nigdy nie poznałam. Mieszkałyśmy spokojnie w małym miasteczku nikomu nie przeszkadzając. Ale wszystko zmieniło się rok temu, w dniu moich 18 urodzin. Sytuacja była nawet całkiem zabawna za pierwszym razem, za drugim czy trzecim też było okej. Ale po pewnym czasie zaczęło mi TO przeszkadzać. A chodzi o to, że gdy kichnęłam, albo się zamyśliłam, czasem nawet podczas snu, rośliny w moim pobliżu wariowały... Potrafiły rosnąć jak szalone, albo pokrywały się całe w kwiatach, a czasem nagle usychały. Jakoś sobie z tym radziłyśmy, przeszłam nawet na nauczanie indywidualne. A potem, niecały tydzień temu, wściekłam się na coś i zmieniłam się w czarnego wilka przy mojej korepetytorce. Mama musiała rzucić silne zaklęcie zapomnienia na nią i od razu wysłała mnie do Akademii...
Sterujący : Yuki Hakai
Inne zdjęcia : 
Wilk:
 

OD Kendry

Tachałam walizki po schodach, gdy ktoś od tyłu zakrył mi oczy dłońmi.
- Zgad..
- Odejdź, Seth. - powiedziałam z uśmiechem.
- No, ej! Skąd ty zawsze wiesz, że to ja?
- Bo tylko ty zawsze mi tak robisz. - odparłam i przytuliłam brata. - Jak dobrze Cię widzieć.
- No, ej... Znajdź se jakiegoś chłopaka i jego męcz, a nie mnie... - mruknął.
- Seth!
- No dobra, dobra, też Cie lubię. - zaśmiał się.-Pomóc Ci?
- Dam sobie radę, dzięki. - powiedziałam. - Czy ty czasem nie masz zajęć? - spytałam podejrzliwie.
- Jest sobota, dziewczyno. - powiedział wywracając oczami.
- Jakiś dodatkowych zajęć... - dodałam.
- Dobra, dobra, już sobie idę. - powiedział z uśmiechem. Znowu zaczęłam tachać walizkę po schodach, przystanęłam na półpiętrze, żeby zdjąć bluzę i poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.
- Pomóc Ci?
- Już Ci mówiłam, że sobie poradzę, Seth.-powiedziałam wiążąc bluzę w pasie.
- Seth? - spytał ten ktoś. Oj...
- Przepraszam, myślałam, że Ty to mój brat... - odparłam odwracając się i patrząc przybyszowi w oczy.
- Nic się nie stało. - odparł chłopak uśmiechając się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Kendra. - przedstawiłam się, podając mu dłoń.
- Lukas.-odparł ściskając ją. Chciałam złapać rączkę walizki, ale Lukas mnie uprzedził.
- Nie, nie. Pomogę Ci. Gdzie masz pokój?
- No dobra... Dzięki. Chodź za mną. - powiedziałam.

<Lukas?>

Kendra Sorenson























Imię: Kendra
Nazwisko : Sorenson
Wiek : w ludzkich latach 19, w latach czarodziejki ponad 200 <nieśmiertelna>
Płeć : kobieta
Rasa : Czarodziejka (czarownica)
Charakter : Kendra to inteligentna dziewczyna, szybko się uczy, jest charyzmatyczna, ambitna i dokładna. Jest miła dla wszystkich, chociaż potrafi ostro pojechać, zawsze wesoła i pomocna. Kendra jest bardzo wrażliwa, chętnie każdemu pomoże. Czasami jest tajemnicza, zwłaszcza jeśli chodzi o jej moce, dokładną historię. Odznacza się także hartem ducha, za bliską osobą potrafi wskoczyć w ogień.
Aparycja : Wysoka, szczupła szatynka z dużymi niebieskimi oczami. Jest szybka i silna, chociaż na taką nie wygląda.
Stanowisko: Opiekuje się zwierzętami, zajmuje się magią natury
Moce : Jest czarodziejką, więc zna magię. Jest owróżkowiona i... Nie ważne...
Partner : Szuka
Historia: Urodziła się w Stanach Zjednoczonych, w starej rodzinie czarodziei, razem z bratem, Sethem (jest starsza od niego o 3 lata) uczyli się magii. No i, potem w duużym skrócie przyjechała tu.
Sterujący : Kiciulka25
Inne zdjęcia :

















Od Alana CD Lirael

Rozmasowałem bolący policzek.
- Nie będziesz tęsknić? - zapytałem Mimo lekkiego bólu uśmiechnąłem się szyderczo.
- Nie - prychnęła Lirael.
- Dobrze - odsunąłem się od dziewczyny. - Ale jakby co... - wręczyłem jej kawałek papieru. Spojrzała na mnie.
- Co to jest?
- Dowiesz się w swoim czasie - odparłem i wyszedłem z pokoju.
***
Przeszedłem kilka krętych korytarzy, jakiś dziedziniec i w końcu trafiłem do swojego pokoju.
Otworzyłem drzwi. Pomieszczenie nie było zbyt duże. Łóżko, biurko i reszta bardzo potrzebnych rzeczy. Ja nawet się nie wypakowałem, więc za pewne pokój jest większy.
Podchodząc do torby usłyszałem pukanie do drzwi. Z uśmiechem na ustach podszedłem i otworzyłem je. Był tak ktoś kogo się spodziewałem.
Lirael.

<Lira?>


środa, 28 maja 2014

OD Shadow'a CD Lirael

Przyjrzałem się diablicy uważnie. Nie udawała. Być może dostałem od losu drugą szansę? 
- Obiecałem sobie, że nie będę wracał do tamtej rozmowy. Mogę ci jednak pokazać czego dotyczyła... - mówiąc to pochylałem się coraz bardziej w jej stronę.
Wreszcie pocałowałem ją. Mój umysł pochłonęły wspomnienia z wczesnych lat szkolenia. Główną zasadą Łowców było całkowite poświęcenie siebie i swojego życia wypełnieniu misji - uwolnienia ziemi od potworów. Nigdy nie wolno było wiązać się z kimś. Stale przemierzać świat i czas w poszukiwaniu stworzeń odmiennych od ludzi. Nieśmiertelność to dar od bogów i zarazem przekleństwo... Podczas rytuału dołączenia odbierano dusze tym, którzy jeszcze je posiadali. Niewielu przeżywało, a jeszcze mniej pozostawało przy zdrowych zmysłach. Miałem szczęście, z jakiś powodów los zapomniał obdarować mnie duszą... Dzięki temu Łowcy nie mogli być opętani przez demony i nie podpisywali paktów z diabłami. Miało to całą gamę plusów jaki i minusów. Przez wiele stuleci odkryłem, że istoty, które kazano mi zabić, potrafiły czuć, kochać, współczuć. Wiele z nich miało rodziny, czego im zazdrościłem. Teraz miałem szansę coś zmienić, zacząć od nowa. Być może z diablicą, być może nie.... Powróciłem do rzeczywistości. Trzymałem w objęciach Lirael, miała piękną twarz. 
- Teraz jesteś moja, zapamiętaj to sobie dobrze....

<Lirael? Dostanę po pysku?>

OD Tanatos CD Shin

Siedziałam tak patrząc się w mojego ukochanego Shina. Chciałam pochłonąć się w jego orzechowych oczach, ale ból narastał mi w piersi. Czemu nie mogłam się wychowywać przy mojej prawdziwej mamie tylko przy tych okropnych ludziach? To pytanie krążyło mi po głowie. Zawsze traktowałam Lenobię jako moją przybraną mamę, a tu się okazało, że jest prawdziwą! Na samą myśl łzy zaczęły jeszcze bardziej napływać mi do oczu. Znów wtuliłam się w koszulkę mojego chłopaka.
- Ci.. wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. nie zostawię cię. - pocałował mnie w czubek głowy. 
Przytulał mnie mocno, a ja w jego objęciach czułam się bezpieczna. Nie wiem ile tam siedzieliśmy, ale chyba długo. W powietrzu rozległo się wycie bardzo blisko nas, był to znak, że już nas znaleźli. Wtuliłam się jeszcze bardziej w Shina, a on mocniej mnie przytulił. Nie myliłam się, ktoś wszedł do jaskini kilka osób. Nie podnosiłam głowy, ale usłyszałam, że Shin jakby warknął. Kroki były coraz głośniejsze odbijały się echem po ścianach. Serce waliło mi jak wściekłe. Ktoś dotknął mojego ramienia, ale nie podniosłam głowy wręcz przeciwnie jeszcze bardziej wtuliłam się w pierś mojego ukochanego.
- Pozwól mi to wszystko wyjaśnić, nie stawiaj wszystkiego w ciemnym świetle. To nie jest tak jak myślisz, ja bardzo chciałam cię zatrzymać, ale nie mogłam. - to był głos Lenobi cały zalany smutkiem.
- Zostaw mnie. - wyszlochałam wtulając się jeszcze mocniej do piersi Shina, a on trzymał mnie nadal głaskając po włosach.
- Nie mogę, muszę ci to wszystko wyjaśnić. Kapłanki nie mogą mieć dzieci, to minus bycia nią. Jak zostajesz oficjalną kapłanką, przechodzisz rytuał, który powoduje, że nie będziesz miała dzieci. Ale w ciągu tych tysięcy lat zdarzało się, że jakimś cudem zachodziły w ciążę, ale nie rodziły się normalne dzieci, to były potwory, które wyglądały jak mieszanki zwierząt. Już od wczesnej ciąży było to widać, bo ciąże były całkiem inne. Ale z tobą było inaczej od początku wszystko było normalnie. Od wczesnej ciąży wszystko wyglądało, że jesteś normalnym dzieckiem, nie potworem. Neferet, ja i Sadira nie chciałyśmy żebyś umarła, dlatego nikt o tym nie wie oprócz nas tu zebranych. Ukryły mnie zdala od innych kapłanek, które przy pierwszej okazji by cię zabiły. Żadna inna kapłanka nie wie, że jesteś moją córką. Znaleźliśmy rodzinę, która by cię wychowała na normalną zmiennokształtną. Poród odebrała Sadira i nie długo po tym zostałaś oddana. Wszystko było upozorowane, nawet nikt z rodziny nie wie, że jesteś adoptowana. Na początku było wszystko normalnie pilnowano mnie, żebym cię nie zobaczyła. Ale z wiekiem czasu twoje moce zaczęły się pokazywać, a charakterem zaczęłaś przypominać mnie. Kapłanki zdecydowały się, żebyś była jedną z nich, a ja nie miałam nic do powiedzenia. Chociaż bardzo chciałam być twoją mentorką, nie mogłam bo to było zbyt duże ryzyko. Ale ty nie czułaś więzi z żadną i zawsze robiłaś im pod górkę. I na samym końcu trafiłaś do mnie i byłaś spokojna i grzeczna i już tak zostało. Bardzo cię kocham, ale nie mogłam tego ci powiedzieć i ty też nie możesz tego nikomu powiedzieć. Przepłakałam każdą noc, kiedy cię nie było albo kiedy już dorastałaś i stopniowo się ode mnie oddalałaś - teraz ona też płakała tak jak ja. 
Podniosłam głowę i teraz wtuliłam się w nią, chociaż nadal jej nie wybaczyłam. Na twarzy Shina pojawił się leciutki uśmiech.

(Shin co powiesz ?:*)

OD Shadow'a CD Lirael

Zaśmiałem się głośno.
- Na prawdę nie wiesz co to jest?
- To wcale nie jest śmieszne! - splotła ręce na piersi i wydęła wargi z niezadowolenia.
- Ludzie nazywają to zegarkiem. Widzisz? - podniosłem niewielkie urządzenie - To są godziny, a to minuty. Znasz chyba termin czasu?
- Oczywiście, że znam. - zdenerwowana wyrwała budzik z moich rąk przypadkiem naciskając na niewielki guzik.
W pokoju zabrzmiały rockowe nuty.
- Co to? - zaskoczona o mało co nie upuściła urządzenia.
- Radio. - pokręciłem głową z niedowierzaniem - Czy u was w piekle panuje średniowiecze? Mam nadzieję, że znacie wychodek? - powiedziałem z przekąsem.
- Aż tak źle nie jest. - spojrzała na mnie urażona.
- Rozchmurz się, kotku. Pokarzę ci jak to działa. - podszedłem do niej bardzo blisko, prezentując i tłumacząc co do czego służy.
Kiwała głową ze zrozumieniem, ja tymczasem wdychałem delikatny zapach jej włosów... Gdzieś w umyśle zapłonęła ostrzegawcza myśl. Zignorowałem ją. Zawsze noszę przy sobie sztylet z wygrawerowanymi runami. W razie potrzeby, zdążę go wyjąć. Tłumaczyłem sobie jak mantrę. Nie skończyłem jeszcze objaśniać działania budzika... Tak na prawdę szukałem okazji, by dotknąć jej dłoni lub spojrzeć ukradkiem w delikatną twarz. Co ja robię...? Niestety wyjaśnienie przyszło zbyt późno... Czy nadal była urażona z powodu słów wypowiedzianych w lesie?

<Lirael? Umiesz już włączać budzik?>

OD Lirael CD Shadow

Słuchałam uważnie zapamiętując to co mówi. Te maszyny na Ziemi są dziwaczne. W piekle zawsze kruki mnie budziły... z zamyśleń. Ciekawe ilu rzeczy jeszcze nie wiem... na pewno jest tego sporo. Skupiona na słuchaniu go nawet nie zauważyłam jak blisko mnie stoi. Oczywiście serce zabiło mi szybciej, kiedy to sobie uświadomiłam, a jeszcze szybciej gdy dotknął mojej ręki. Zaczęło to być troszkę nużące, ale dotrwałam o końca. Zapewne zostanę tu jeszcze bardzo długo, więc to było całkiem przydatna informacja - zegar, ale głupia nazwa.
-Chcesz wiedzieć coś jeszcze? - zapytał. - Może jak działa ją lampy? - wskazał na jedną z nich na ścianie, przy biurku.
-Już sama się domyśliłam jak to działa - zaśmiałam się.
-Masz już chyba lepszy humor niż wczoraj.
-A wczoraj miałam zły? - zapytałam. - Nie pamiętam naszej rozmowy po tym jak pokazałeś mi znak na anioły.
-Jak to? - zdziwił się.
-Wydaje mi się, że wypowiedziałam zaklęcie, przez które zapomniałam. Musiały mną w tedy kierować ogromne emocje - powiedziałam. - Mógłbyś mi powiedzieć o co poszło?

Shadow?

OD Lirael CD Alan

-Chyba żartujesz - powiedziałam znów wybuchając śmiechem. - Za kogo się uważasz?
-Jestem elfem z najwyższego rodu - powiedział.
Wyrwałam swoje dłonie z jego ujęcia.
-Najwyraźniej za bardzo cię rozpieścili w tym swoim pałacyku.
-Zawsze dostawałem to co chciałem - przyznał.
Przewróciłam oczami.
-Ale ja nie jestem rzeczą, którą dostaniesz - powiedziałam. - A twój nędzny pałacyk nie może się równać z szóstą częścią piekła, którą władam jako szósta córka Lucyfera.
-Będziesz mnie torturować w swojej części? - zapytał obojętnie.
-Nie. Trafisz do pierwszej, do mojej siostry.
-Pierwsza część?
-Ta część jeszcze nie jest zapełniona - uśmiechnęłam się na myśl o ogromie piekła i o dwóch tysiącach lat zapełniania pierwszej części, a i tak nie zapełniono nawet dwudziestu procent. - Ale jeśli dalej będziesz mnie wkurzał osobiście będę cię torturować ciesząc się z twojego cierpienia. Podzielisz losy... - chciałam powiedzieć aniołów, ale się powstrzymałam. - tych, którzy zawarli ze mną pakt - było ich ośmiu. - Rozumiesz?
-Aż za dobrze - przysunął się za blisko mnie, więc dałam mu w pysk.
-Powinieneś już iść - powiedziałam.

Alan?

Od Alana CD Lirael

- A co ty tutaj robisz?! - krzyknęła Lirael.
- Zostawiłaś mnie samego - odparłem ze smutkiem. - Więc dowiedziałem się gdzie mieszkasz i przyszedłem do ciebie.
Spojrzała na mnie spode łba.
- Nie kpij sobie ze mnie - mruknęła. - Wiem, że nie jest ci przykro.
Wstałem z jej łóżka. Nie miałem już tej ,,smutnej minki". Zamiast tego był szyderczy uśmiech.
- No jasne, że nie - powiedziałem. - Niby dlaczego miałoby mi być? Chociaż przyznam, że jesteś ładna i przyjemnie się na ciebie patrzy.
Lira zaśmiała się.
- Chyba ci odbija, elfiku - odparła cały czas się śmiejąc się.
Spojrzałem na nią z tym swoim uśmieszkiem. Podszedłem bliżej dziewczyny.
- Odczep się! - krzyknęła.
Jednak ja stałem już przy niej. Ująłem jej dłonie i wyszeptałem prosto do ucha:
- Może się w końcu ze mną umówisz?

<Lirael? Zdziwiona? XD>


OD Lirael CD Shadow

Gdy odszedł wypowiedziałam krótką formułkę, dzięki której zapomniałam, że mu to powiedziałam. Gdy skończyłam zdziwiłam się nieobecnością Shadow'a. Jeszcze chwilę temu siedział tu i rozmawiał ze mną. Pomasowałam skroń i dopiero w tedy zauważyłam trzy kreski na ziemi, co oznaczało trzy minuty.
-Wykasowałam sobie pamięć, cudownie - powiedziałam. - Co ja takiego zrobiłam? - zadałam sama sobie pytanie, ale już nie potrafiłam na nie odpowiedzieć.
Wstałam i otrzepałam się, po czym wróciłam do pokoju, który przydzieliła mi dyrektorka. Gdy już tam byłam położyłam się na łóżku. Nie potrzebowałam snu, ale zapadłam w lekki trans, dzięki któremu nie czułam już zmęczenia. W piekle nigdy nie męczyłam się, nigdy nawet nie zapadałam w trans, a wypowiedzenie zaklęcie dodawało mi sił, a nie odejmowało.
Wybudziłam się, gdy słońce było już w zenicie, następnego dnia. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to dziwne pudło przy moim łóżku, na stoliku. Było na nim coś wymalowane. Chwilę się w to wpatrywałam. Na tym czymś było wymalowane 12:07 - nie rozumiałam tego, a potem 7 zmieniło się na 8. Gdy się dłużej na to gapiłam znak 8 zmienił się na 9. Od tego chyba ogłupiałam. W piekle nie było takich... dziwnych rzeczy. Wyszłam z pokoju i.... jakie cudowne zrządzenie losu! Spotkałam tam Shadow'a.
- Dobrze, że jesteś. - powiedziałam i wciągnęłam go do pokoju - Możesz mi powiedzieć co to kur*a jest? - wskazałam na to coś, a on się roześmiał.

<Shadow? Ja pytam się serio!!!>

OD Shadow'a CD Lirael

Zaśmiałem się szczerze.
- Pożądanie? Rzeczywiście, masz kuszące kształty. - spoważniałem nagle - Niestety kotku zapominasz, że jestem Łowcą i poluję na takich jak ty. Gdybym,... gdybyśmy..... mieli spróbować, musiałbym przestać byś sobą. Tylko to potrafię, rozumiesz? Zabijać...
Odwróciła głowę, chcąc ukryć zawstydzenie i rozczarowanie. Delikatnie ująłem jej podbródek i zajrzałem w zasmucone oczy.
- Należymy do dwóch różnych światów. - pocałowałem ją po raz drugi i ostatni - Lepiej będzie jak znajdziesz kogoś lepszego dla siebie.
Milczała, wpatrując się w ziemię, kiedy ubierałem koszulkę. Czułem dziwny ból w piersi i coś, czego do tej pory nie znałem. Powoli wstałem z zamiarem odejścia.
- A więc tchórzysz? - wyszeptała cicho ze złością.
- Tak będzie lepiej dla nas obojga.... 
Odszedłem, pozostawiając ja samą z myślami. Czy stchórzyłem? Być może...

<Lirael? Co dalej?>

wtorek, 27 maja 2014

OD Shina CD Tanatos

Tanaos nie zjawiała się długo. Zacząłem z niepokojem chodzić po pokoju. Co się tam, u licha, dzieje?! Postanowiłem zejść na dół i sprawdzić. W głównym holu kierowałem się głównie słuchem, by odnaleźć odpowiednią salę. Wreszcie stanąłem w ciemnym korytarzu przed zamkniętymi drzwiami. Przez dziurkę od klucza płynął niewielki strumień światła. Nachyliłem się, z wnętrza dochodził kobiecy głos - to chyba Lenobia. Mówiła o Tanatos i o tym, że jest... prawdziwą matką dziewczyny! Byłem równie zaskoczony, jak zapłakana postać, która nagle jawiła się w ciemnym kącie pomieszczenia. Z tego powodu wniknęło niezłe zamieszanie. Drzwi otworzyły się gwałtownie, zdążyłem odskoczyć w ostatniej chwili. Tanatos wybiegła z prędkością błyskawicy z sali i zniknęła na końcu korytarza. W ślad za nią ruszyło kilka osób. Nikt nie dostrzegł mnie krytego za drzwiami. Kiedy kroki ucichły, wymknąłem się z kryjówki i pospiesznie wróciłem do pokoju dziewczyny. Balkon posłużył za lotnisko. Wzbiłem się w powietrze, nie dbając o to, czy ktoś mnie zobaczy. Teraz liczyła się Tylko Tanatos! Dostrzegłem ją w postaci wilka, biegła przed siebie, wpadając na drzewa i krzaki. Musiała czuć się strasznie. Dorastała w odwiecznym kłamstwie.... Zacisnąłem zęby z wściekłości. Całkiem niedawno dowiedziała się o zamiarze wykorzystania jej do jakiego rytuału. Miała przyjąć obcą osobowość i stać się kimś zupełnie innym, być może na zawsze... Musiałem dać upust swojej złości, rycząc w nocne niebo. Tanatos tymczasem zniknęła w jaskini w głębi lasu. Bez wahania wylądowałem na najbliższej polanie i pospiesznie odnalazłem wejście do kryjówki dziewczyny. Odnalazłem ją skuloną w zupełnej ciemności. Przyklęknąłem przy niej.
- Jestem, kochanie. - przytuliłem ją mocno.
- Jak mogli mi to zrobić...! - szlochała cicho, ukrywając mokrą twarz w mojej koszuli.
- Zapomnij o nich. Teraz już nikt cię nie skrzywdzi i nie wykorzysta do własnych celów. Zabiję każdego, kto spróbuje się do ciebie zbliżyć! - powiedziałem z naciskiem.
Dziewczyna odchyliła głowę i spojrzała na mnie uważnie zaczerwienionymi oczami.

<Tanatos? Lepiej ci już?>

OD Lirael CD Shadow

Wpatrywałam się w symbol zapamiętując go. Gdy zamknęłam oczy znak zapłonął w moim umyśle.
-Dzięki - wykrztusiłam, trudno przechodziło mi te słowo przez gardło. - Teraz jest druga kwadra księżyca, One przychodzą w pełnię. za dwadzieścia pięć dni pożyczę od ciebie sztylet i zrobię jak mówiłeś.
-Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - zapytał z nutą obojętności w głosie.
Zamyśliłam się.
-Raczej nie - odpowiedziałam. - A jeśli mnie zabijesz i tak tu wrócę, więc się nie fatyguj.
Spojrzał na mnie jakby mówił ,,czyżby?''.
-Tak przy okazji masz zarąbistą klatę - powiedziałam, a on wydał się zmieszany. - A no tak... dlaczego cały czas nazywasz mnie ,,kotku''? Wystarczy, że spotkałam nadzwyczaj upierdliwego elfa, który nazywa mnie ,,mała''. Oczywiście lubię jak mnie tak nazywasz, tylko zastanawia mnie to czy ty umiesz okazywać swoje pożądanie mną, bo chyba nie, ja jakoś daję radę ukrywać je wobec ciebie - i poczułam jak pieką mnie poliki, które najwyraźniej zaczęły nabierać czerwieni.

Shadow? XD

OD Tanatos CD Shina

Po chwili zaczęło do mnie wszystko dochodzić byłam wściekła! Wszystko się we mnie gotowało!
- One chciały mnie poświęcić bogom. Wybawca by wszedł w moje ciało! Sobie wyobrażały nawet mi o tym nie mówiąc!- czułam jakby miała zaraz wybuchnąć!
- Jak one miały zamiar to zrobić? - jego głos też był przejęty ale spokojny
- Na pewno wytoczyły by ze mnie trochę krwi żeby osłabić mojego ducha! A wtedy "Wybawca" wszedł by w moje ciało ale nie wiadomo czy nawet jeśli by zwyciężył to po opuszczaniu mojego ciała mogło by tego nie przeżyć!
- To chyb dobrze że nie jesteś już nieskalana - uśmiech pojawił się na jego słodkiej twarzyczce
- Dobrze nawet bardzo dobrze ale boję się że one jeszcze coś wymyślą żeby jednak to nadal była ja.
- Nie wymyślą ty jesteś tylko moją - pocałował mnie w czubek głowy
- Mniemy nadzieje że nie wymyślą . Idę podsłuchać o czym tam gadają - Ruszyłam w stronę drzwi a on mnie chwycił za nadgarstek.
- A jeśli cie złapią ?
- Nie złapią wczoraj odkryłam taki fajny bajer w mojej nocy. Jak się skupię na ciemności to jestem jak ona nikt mnie nie słyszy nikt mnie nie widzi.
- Uważaj na siebie - pocałował mnie delikatnie w usta i wyszłam i jak mówiłam to wtopiłam się w ciemność .Akurat pokój w którym siedzieli był otwarty bo ktoś na chwile wyszedł. Wśliznęłam się do pokoju i poszłam w ciemny kąt by być bardziej niewidoczna. Siedziało tam mało osób Lenobia, Neferet ,moi rodzice i Sadira - jedna z kapłanek- a reszty nie było.Po zamknięciu drzwi Lenobia kręciła się niespokojnie po pokoju chodząc te i wewte. Pierwsza odezwała się Neferet .
- Jesteś pewna że ona nie wie kim dla niej jesteś ?
- Na pewno nie wie nie nawet nie miała się od kogo dowiedzieć tylko zebrani w tym pokoju wiedzą prawdę - moje mentorka wyglądała na smutną - Jak się dowiedziałaś że Tanatos straciła dziewictwo ?
- Jeden wojownik powiedział że coś przy jeziorze się dzieje że słychać stęki. Poszłam do jej pokoju i ich tam nie było jak doszłam tam już ich nie było ale pojawili się w pokoju spali. A moje potwierdzenie tego był bardzo wyrazisty zapach ich feromonów no i spali w samej bieliźnie - Neferet zadrżała jak to mówiła - A ty jak się trzymasz z tą myślą wiem że odkąd przyjechała co noc płaczesz.
- Jakoś się trzymam ciężko jeszcze po wczorajszym dniu naprawdę wtedy mną smutek wzruszył że nie wie prawdy.- łzy ciekły jej po policzkach o jakiej prawdzie ona mówi?
- Co się takiego wczoraj wydarzyło że aż tak płakałaś ? - Neferet miała naprawdę zatroskaną minę i przejętą
- Najpierw usiadła obok mnie na objedzie chociaż tradycja mówi że powinna usiąść koło swojej matki. Trochę mnie to cieszyło bo przynajmniej była prawie grzeczna. Ale potem drugim spięciu z Afrodytą powiedziała że mnie kocha nie jak mentorkę tylko jak mamę - Teraz naprawdę szlochała wtulając się w Neferet .
- Nie powinnaś być jej mentorką to za duże ryzyko! - moja matka się odezwała ale Lenobia nie była w stanie odpowiedzieć za nią odpowiedziała Neferet.
- Wiemy o tym ale nie było wyjścia przecież na początku ja byłam jej mentorką i że mną nie wypaliło. Tak samo było ze wszystkimi kapłankami na końcu była Lenobia i tylko z nią poczuła wież i była w miarę grzeczna.
- A jeśli dowie się że Lenobia jest jej biologiczna matką co wtedy będzie - po moich policzkach teraz też zaczęły płynąć że smutku. Jak to Lenobia jest moją mama całe życie w kłamstwie! Jak to możliwe! Czemu nie mogłam być cały czas z nią czemu miałam mieszkać z tymi bydlakami ?!
- Nie dowie się nie chcę jej złamać serca za bardzo ją kocham żeby tak ją zranić. Jest całym moim życiem. Jakby jej powiedziała to wyszło by na to że jej nie chciałam a to nie prawda bardzo ją chciałam ale nie mogłam jej mieć i nikt nie może się dowiedzieć że jest moją córką . Dla jej dobra - teraz ryczałam czułam jak zasłona się ze mnie cofa i wiedziała że jak się tu spojrzą to mnie obaczą ale nie byłam w stanie nic zrobić. Czułam jakby ktoś wyrwał że mnie kawałek mnie jakaś pustka powstała. Już nie byłam w stanie dużej ukrywać szlochu i wyrwał się na zewnątrz mnie. Wszyscy przenieśli wzrok na mnie że zdziwieniem .
- Tanatos? - głos Lenobi nadal był smutny ale zaczęła niepewnie podchodzić w moją stronę. Poderwałam się i zaczęłam biec w stronę drzwi otworzyłam je i kierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. Słyszałam jak za mną biegną i krzyczą żeby poczekała ale ich nie słuchałam. Ale też wyczułam tam Shina chyba się zmartwił że tak długo mnie nie było.Otworzyłam je i kierując się w stronę lasu skoczyłam i zmieniłam się w wilka. Pędziłam wpadając na wszystkie krzaki nawet w wilczej postaci oczy mi łzawiły. Stanęłam na chwilę a z moje paszcze wydarło się okropni smutne wycie. Pobiegła dalej mając nadzieje że zgubiłam ich . Weszłam do jakiejś jaskini w głąb zmieniłam postać i schowałam twarz w ręce i zaczęłam potwornie płakać. Ktoś mnie dotkną w ramie aż podskoczyłam.

( Shin przytulisz mnie ?)

poniedziałek, 26 maja 2014

OD Shadow'a CD Lirael

Zmarszczyłem brwi.
- Wątpię, żebyś torturowała kogoś z przymusu. Już wcześniej chwaliłaś się, że lubisz tą robotę.
Zapatrzyłem się w dal. Lirael milczała również. W zasadzie kilku Aniołów podpadło również mi. 
- No dobrze. Tylko pamiętaj, będziesz miała tylko jedną szansę. Istoty niebieskie potrafią wytworzyć specjalną barierę, więc musisz działać z zaskoczenia. 
- Zamieniam się w słuch. - spojrzała na mnie uważnie.
Już nie próbowała tych swoich sztuczek, typu słodki uśmiech. Wyciągnąłem z pochwy przy pasie sztylet. Podsunąłem go diablicy pod nos.
- Już go widziałaś prawda? Ma na klindze wyryte runy pozwalające zabić zarówno niebiańskich, jak i piekielnych. Mój czar maskuję moc sztyletu, dlatego prawdopodobnie nic nie wyczułaś. Powinnaś wyryć ostrzem odpowiedni znak na prawym ramieniu ofiary. Zapamiętaj, to bardzo ważne. Ten symbol odeśle ich do domu i uniemożliwi powrót na ziemię przez 500 lat. Niczego więcej nie mogę ci zaoferować. Oczywiście nie zapomnij, że to moja zabawka i należy do zwrotu. - powiedziałem z naciskiem.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się przebiegle, wpatrując w nóż. 
- To jedno z dwóch ostrzy, które posiadam. Jeśli nie odzyskam tego, obiecuję, że wrócisz do piekła!
- Przecież obiecałam. - uśmiechnęła się i mrugnęła okiem.
 Nie ufałem jej za grosz i nie miałem pojęcia dlaczego pomagam akurat diablicy.
- Przy okazji. - ściągnąłem koszulkę i pokazałem dziewczynie tatuaż wijący się po moim ciele - Mnie nie tak łatwo zabić kotku. Nie tym sztyletem.

- Nie miałam takiego zamiaru...
- Jasne, jakbyś nie próba zabrania mi duszy, której w dodatku nie posiadam? - zaśmiałem się serdecznie. 
Lirael przyglądała mi się z tajemniczym uśiechem.
- A symbol? - przypomniała.
- Symbol wygląda mniej więcej tam. - czubkiem noża narysowałem w miękkiej ziem:
 - Mam TO narysować?
- Nie powiedziałem, że będzie prosto. Nazywamy to Sigil zamknięcia.

<Lirael?>

OD Shina CD Tanatos

Lekko zdezorientowany spojrzałem na wściekłą kapłankę. Założyła ręce na piersi i przyglądała nam się z mieszaniną obrzydzenia i gniewu.
- Coście zrobili najlepszego?! - powiedziała cicho, lecz stanowczo.
- O co ci chodzi Neferet?
- Myślisz, że nie wiem co miedzy wami zaszło?! - wstała wściekła i zaczęła chodzić po pokoju, tam i z powrotem - Miałaś zostać poświęcona bogom w nieskalnej postaci, inaczej... - przeczesała ręką splątane włosy - Ty, to twoja wina! - wskazała na mnie oskarżycielsko palcem - Teraz wszyscy jesteśmy zgubieni....! - jej głos zadrżał i załamał się zupełnie. 
Kapłanka ponownie usiadła na krześle i ukryła twarz w dłoniach. Jej ramionami wstrząsał bezgłośny szlich. Oboje z Tanatos patrzyliśmy zaskoczeni na kobietę, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Dziewczyna pewnie pierwszy raz widziała kapłankę w takim stanie. Pospiesznie wyskoczyła z łóżka, założyła na bieliznę długą koszulkę i podeszła do Neferet. Dotknęła delikatnie jej dłoni.
- Powiedz mi o co chodzi. - powiedziała łagodnie.
Kobieta uniosła zaczerwienioną twarz. 
- W przepowiedni wspomniano, że należy poświęcić czystą dziewczynę. Aby tajemniczy wybawca mógł pokonać zło.
- Chcieliście mnie złożyć w ofierze?! - Tanatos krzyknęła z wyrzutem.
- Niezupełnie. Chodzi o przejście, to skomplikowany rytuał. Teraz musimy szukać innego wyjścia. - otarła kolejną łzę z policzka.
- Czy przypadkiem nie uważaliście Tanatos za przepowiedzianego Wybawcę? - przypomniałem się nieśmiało - Wtedy chodziłoby o inną dziewczynę.
Kapłanka spojrzała na mnie niepewnie, zastanawiając się nad czymś.
- Dziewczyna musiałaby być kapłanką, a Tanatos do tej roli przygotowywano od dziecka. Chyba, że.... - zamarła - Musimy znaleźć kogoś na twoje miejsce, a ciebie przygotować do zbliżającej się bitwy. - spojrzała na dziewczynę z nową nadzieją - Obyście mieli rację. - pospiesznie wyszła z pokoju.
Pokręciłem głową nic nie rozumiejąc.
- Myślałem, że ona cię nienawidzi.
- Ja też. Widocznie przepowiedziane niebezpieczeństwo jest zbyt wielkie, by martwić się kto kogo lubi. - Tanatos zamyślona nadal wpatrywała się w zamknięte drzwi.


<Tanatos?>

niedziela, 25 maja 2014

OD Lirael CD Shadow

-Ponieważ cię ładnie proszę - powiedziałam z uśmiechem niewiniątka.
Spojrzał na mnie spod byka. Przewróciłam oczami i oparłam się ramieniem o drzewo.
-Mam kilka Aniołów na karku i jednego Archanioła - powiedziałam. - Ułatwisz mi ,,życie'' jeśli powiesz jak je odesłać w chmurki, tak by nie powracały.
-Archanioł powiadasz? Co zrobiłaś?
Westchnęłam.
-Słuchałam rozkazów ojca - dałam wymijającą odpowiedź.
Prychnął jakby mu to nie wystarczało.
-Mów prawdę, bez wykrętów!
-Zawsze mówię prawdę - rzuciłam ostro. - Skąd mam mieć pewność, że ty wiesz jak zabić Anioła? Mogłabym znaleźć innego łowcę....
-Więc życzę ci powodzenia.
Usiadłam obok niego.
-Proszę powiedz. Nie chcę się zatopić w nicości. Zgrzeszyłam przeciwko niebu - przysunęłam się bliżej niego. - Z rozkazu ojca uprowadziłam i torturowałam anioły - szepnęłam. - Nie chciałam tego robić, zostałam zmuszona.

Shadow?

OD Tanatos CD Shina

Staliśmy tak całując się i przytulając. Jego usta były słodkie. Po chwili wyśliznęłam się z jego objęć. Spojrzał się na mnie ze smutkiem, a ja podeszłam do drzewa niedaleko nas i wyjęłam trzy torby schowane w głębi. Były tam koce poduszki i świece. Rzuciłam mu jedną z kocami.
- Pościel je. - zrobił pytającą minę, a ja zaśmiałam się - Przecież wiesz, że często uciekałam, a to było moje ulubione miejsce, często przesypiałam tu całe noce. Musiałam sobie tu urządzić wygodny kąt. - uśmiechnął się i zaczął rozkładać koce, a ja wokół nas świeczki. Po chwili dałam mu trzecią torbę z poduszkami.
- Ale się przygotowałaś. - zaśmiał się - A masz zapałki albo zapalniczkę, żeby zapalić je?
- A po co nam one? - machnęłam ręką a wszystkie świeczki zaczęły świecić na różne kolory.
- Zapomniałem, że tak potrafisz. Pięknie teraz tu. - objął mnie w tali i przysunął do siebie, całując  delikatnie w usta.
Jak ja kocham, kiedy on tak robi. Położyliśmy się na kocach, cały czas muskał moje usta swoimi. Rękę miał na mojej tali, cały czas przysuwają mnie do siebie. Wsuwał ją pod moją bluzkę i niespodziewanie zaczął mnie gilgotać i znów kręciłam się z nim po całym kocu. Tym razem on siedział na mnie dalej się śmiejąc.
- Lubisz mnie gilgotać. - nie mogłam przestać się śmiać
- Lubie jak się śmiejesz. - zaczął mnie całować tak namiętnie, że czułam jakby usta zaczęły mi się palić.
Ale nie przerywałam mu było mi tak przyjemnie, że nie mogłam. Zamiast tego włożyłam mu ręce pod koszulkę i zaczęłam mu ją ściągać. Na początku stawiał leki opór, ale po chwili sam ją ściągnął i zaczął całować mnie po szyi i w dół rozpinając przy tym moją koszulkę. Tak przyjemnie całował mnie po brzuchu, że mało nie odpłynęłam, ale po chwili wrócił się do góry do moich ust. Rękami rozpięłam jego guzik od spodni, a ściągałam je nogami teraz jego talia była pomiędzy nimi. Na chwile przestał mnie całować i popatrzał mi się w oczy.
- Na pewno tego chcesz? - spytał łagodnym tonem - Ja nie będę nalegać, jeżeli nie jesteś gotowa.
- Bardzo tego chcę. - pocałowałam go delikatnie w usta - Chce stracić swoje dziewictwo z tobą tutaj i teraz.
- W takim razie będę delikatny. Jak będziesz chciała przestać, tylko powiedz skończę.
- Dobrze. - powiedziałam i znów zaczęliśmy się całować.
Przykryliśmy się jednym kocem pochłaniałam jego ciepło jak magnez. Czułam jak powoli rozpina mi spodnie i delikatnie je zdejmuje. Teraz tylko byłam w staniku i majtkach, a on w bokserkach. Rozpiął mi stanik i powoli zsuwał się na dół, delikatnie muskając mój brzuch swoimi ustami. Ściągnął mi majtki, a ja mu bokserki. Znów wślizgał się do góry, czułam jego ptaszek dotyka moich nóg. Podałam mu gumkę.
- Jeszcze dzieci nie chcę mieć. - zaśmiałam się.
- Ja też. - pocałował mnie w usta i posłusznie ją założył.
Znów zaczął mnie całować namiętnie. Czułam jak delikatnie wkłada we mnie go. A on chciał stłumić to namiętnym pocałunkiem, ale tego nie dalo się nie poczuć. Jęk wyrwał się z moich ust. Zaczął mnie jeszcze bardziej namiętnie całować. Czułam jak on się we mnie rusza i co chwile wyrywa się jęk rozkoszy. Było to niesamowite przeżycie. Długo trwała rozkosz jego ciała została w mojej pamięci. Później leżeliśmy całować się, rozmawialiśmy śmialiśmy się z byle czego. Było pięknie tej nocy nigdy nie zapomnę. Później Shin zmienił się i zabrał nas do mojego pokoju. Położyliśmy się, ja wtulałam się w jego pierś, a on mocno mnie przytulał. Obudziłam się w tej samej pozycji tuląc się do niego, on też właśnie otwierał swoje zaspane oczka.
- Hejka skarbie. - pocałował mnie delikatnie w usta.
- Witaj mój misiu. - odwzajemniłam się tym samym.
Powoli zaczęłam siadać i w tym samym momencie zobaczyłam Neferet siedzącą na krześle niedaleko drzwi. Była nieźle na coś wściekła. Nikogo nie było w pokoju to był zły znak.
- Yyy Shin?

( Shin mamy chyba przerąbane!)

OD Lirael CD Alan

-Nie nazywaj mnie tak - mruknęłam.
-Dlaczego nie? Mała?
Prychnęłam i poszłam w stronę gabinetu dyry, on szedł za mną. Z kręciłam w innym kierunku i znaleźliśmy się w ciemnym holu. Nie było tam okien, ani lamp, które by oświetlały korytarz. Nie było tam tez nikogo oprócz kilku pająków. Przeszliśmy jeszcze kilka metrów.
-Nie zabłądziłaś przypadkiem, mała? - zapytał obojętnie.
Odwróciłam się do niego, stał blisko mnie. Przycisnęłam go do ściany, a pazury przyłożyłam do jego gardła.
-Zamknij się - syknęłam.
-Jesteś agresywna - stwierdził i nachylił się tak jakby chciał mnie pocałować.
-Zrób to, a twoja dusza opuści ten świat.
-Kuszące - powiedział.
-Gdy tam będziesz mina ci zrzędnie. Czytałam ci w myślach, jesteś upierdliwy. Jeśli będziesz wchodził mi w drogę pożałujesz tego i będziesz błagał bym przestała cię torturować.
Pstryknęłam palcami i znaleźliśmy się przed drzwiami dyry. Zanim zdążył coś powiedzieć zniknęłam.
Wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czyścić paznokcie. Po jakimś kwadransie jakiś nieszczęśnik zapukał do drzwi.
Wstałam i podeszłam do nich. Gdy je otworzyłam nie było tam nikogo. Zamknęłam je z przekleństwem na ustach. odwróciłam się, a ten żałosny elf siedział na moim łóżku z uśmiechem na ustach.

Alan?

Lukas Black

















Imię: Lukas
Nazwisko : Black
Wiek : 19 lat (nieśmiertelny)
Płeć : Mężczyzna
Rasa : Pół bóg
Charakter : Lukas jest miłym, pewnym siebie, zabawnym, trochę szalonym chłopakiem. Jeśli mu na kimś zależy może oddać dla tej osoby wszystko. W trudnych momentach okazuje się wspaniałym kompanem ponieważ potrafi utrzymać zimną krew i z każdej sytuacji znajdzie proste rozwiązanie. Ma także po swoim ojcu gorszą stronę która ujawnia się najbardziej gdy coś idzie nie po jego myśli jest wtedy arogancki, pyszny i nie słucha nikogo nawet jeśli wie, że ten ktoś ma rację.
Aparycja : Jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma jasne włosy i urzekające brązowe oczy.
Stanowisko: zabójca
Moce : - może odrodzić zmarłych którzy będę jego sługami (na razie nie jest w stanie utrzymać tego dłużej niż 5h)
- może stać się niewidzialny
- reszty nie odkryto
Partner : szuka
Historia: Od urodzenia wychowywała go matka, mówiła mu, że ojciec zostawił ich przed jego narodzinami, lecz gdy zaczęły pojawiać się jego pierwsze moce wyznała mu, że jego ojcem jest Hades, na początku w to nie wierzył i uznał za żart do momentu aż sam Hades nie pojawił się w jego domu i opowiedział jak to było na krótko zamieszkał u ojca lecz on sobie z nim nie radził i wysłał go do Akademi.
Sterujący : Lukas xD

OD Shadow'a CD Lirael

W lesie odnalazłem spokój, jakiego było mi teraz potrzeba. Gdzieś w środku pojawiło się znajome uczucie piekielnej siły próbującej mnie zniewolić. Roześmiałem się cicho. Według ludowych legend, diabeł mógł zawładnąć czyjąś duszą przy sprzyjających okolicznościach. Niestety słodka Lirael (byłem pewien, że to ona) nie wiedziała, że stanowiłem wyjątkowe połączenie kilku gatunków. Posiadałem również sporą domieszkę krwi demonów wyższej rangi i z tego powodu nie miałem duszy... Urodziłem się już bez takiej drobnostki, jak dusza. Niech myśli, że zdołała zrobić ze mnie niewolnika. Pod wieczór postanowiłem wrócić do Akademii. Przed głównymi drzwiami spotkałem diablicę z zagadkowym uśmiechem.
- Dobrze, że cię widzę. Mam parę pytań.
Rozdrażnienie mieszało się we mnie z ciekawością, co też mogła chcieć. To drugie zwyciężyło... Splotłem ręce na piersi i czekałem cierpliwie na ciąg dalszy.
- Nie tutaj. - Złapała mnie za ramię i pociągnęła na powrót w stronę lasu.
W zaciszu drzew poczuła się dużo swobodniej. Zatrzymaliśmy się niedaleko sporej polany.
- Teraz mi powiedz, jak zabić Anioły. - wypaliła.
Spojrzałem na nią zaskoczony i lekko zmieszany.
- Nie powinnaś wiedzieć takich rzeczy. Twoje miejsce jest w piekle! - poniosła mnie złość.
- Zatem, czy Aniołowie nie powinni wrócić do nieba? - uśmiechnęła się niewinnie.
- Podaj mi chociaż jeden powód, dla którego powinienem przekazać ci tą informację! - powiedziałem z naciskiem.
Spokojnie usiadłem pod grubym pniem drzewa, czekając na odpowiedź Lirael.

<Lirael?>

OD Shina CD Tanatos

- Postaram się, żeby taka była. - wyszeptałem cicho - Wyjdźmy na balkon, tak zdołamy ominąć straże.
Tanatos otworzyła drzwi, do pokoju wdarło się ciepłe powietrze wieczoru przesycone słodkim zapachem kwiatów.
- Zaczekaj na mnie. - pocałowałem ją po raz ostatni.
Podszedłem do barierki i jednym zwinnym ruchem przeskoczyłem ją. Usłyszałem za plecami cichy okrzyk dziewczyny. Przemiana nastąpiła automatycznie, nim dotknąłem ziemi poniżej. Bezgłośnie podleciałem pod balkon.
- Jesteś gotowa? - rozdziawiłem paszczę w uśmiechu.
Roześmiana Tanatos usadowiła się na mojej szyi przed skrzydłami. Poczułem jak łapie czarne włosy grzywy. Ucieszyłem się w duchu, że natura nie obdarzyła mnie kolcami, tylko długim owłosieniem biegnącym od czubka głowy do końca ogona. Ostrożnie wzbiłem się w powietrze. Dziewczyna pisnęła radośnie. 
- Jest wspaniale! - krzyknęła, kiedy byliśmy wysoko ponad siedzibą rodziny Argent.
Pozwoliłem jej nacieszyć się wspaniałym widokiem z tej wysokości. W oddali dostrzegłem połyskującą taflę jeziora. Obniżyłem lot, obawiając się, żeby Tanatos zbytnio nie przemarzła. Wreszcie, kołując w powietrzy, wylądowałem na środku wody. Dziewczyna zanurzyła stopę.
- Jezioro jest ciepłe.... - ciąg dalszy słów zagłuszył cichy plusk, z jakim zanurkowała w ciemną toń.
Przybrałem ponownie ludzką postać i rozejrzałem się z niepokojem za Tanatos. Dostrzegłem ją przy brzegu, machała ręką. Podpłynąłem do niej czym prędzej.
- Nie rób tego więcej. - otoczyłem ją ramionami.
Przy brzegu woda sięgała zaledwie do talii dziewczyny. 
- Bałeś się o mnie? - zapytała, przyglądając mi się z czułością.
- Bardzo.... - ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem. 
Poczułem jak przytula się do mnie mocniej. Byłem szczęśliwy, mogąc trzymać Tanatos w ramionach i smakować jej słodkie usta.


<Tanatos?>

sobota, 24 maja 2014

Od Lirael CD Shadow

Patrzyłam jak znika mi z oczu. Jego dusza była już moja, nie całuje się diablic za dnia. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam w zupełnie innym kierunku. Idąc zastanawiałam się co będę robić przez resztę dnia i noc. Zmieniłam się w cień i po chwili znalazłam jakieś zaciemnione miejsce gdzie mogłam pobyć sama. Nie przejmowałam się zbytnio kto zajmuje się duszami w piekle należącymi do mnie, zapewne czuwał nad nimi mój ogar. Pobyt na Ziemi potraktuję jak wakacje, ale od czasu do czasu zawrze z kimś jakiś pakt. Myślami powróciłam do Łowcy, a jeśli on wie jak zabijać albo odsyłać z powrotem do nieba Anioły? Byłaby to bardzo przydatna informacja, zwłaszcza, że na mnie kilka poluje. Po zachodzie słońca poszłam do niego. Nie trudno było go odnaleźć. Raczej nie był zadowolony, że znów mnie zobaczył. Gdy zadałam mu te pytanie spojrzał na mnie jak na wariatkę i powiedział:

Shadow?


Od Alana CD Lirael

- Tak - przyznałem. - Tam będzie o wiele ciekawiej niż w tej zakichanej szkole.
- Nie jesteś jak inne elfy - stwierdziła dziewczyna.
Potaknąłem.
- Owszem. Inne to takie strachajły. Boją się nie wiadomo czego. Ja jestem od nich lepszy. I moja siostra.
Dziewczyna uniosła brew.
- Tak... Jak masz na imię, ślicznotko? - to ostatnie słowo było ostre jak kwas.
- Liarel, a ty?
- Jak ślicznie - powiedziałem ironicznie. - Alan.
- Nie wyciągniesz nawet ręki? - zapytała.
- A po co ci? Łaski ci to chyba nie zrobi - mruknąłem.
Lirael spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
- Widzę, że jesteś tu nowy. Może zaprowadzić cię do dyrektorki? - jej ton stał się łagodny, ale oczy mówiły ,,Zamorduję cię".
- Jeśli chcesz. Mała - uśmiechnąłem się szyderczo.

<Lirael?>


OD Shadow'a CD Lirael

Mimowolnie roześmiałem się, słysząc jej propozycję.
- Jestem łowcą i zabijam takich jak ty. Co do wrogów, mam ich wielu i o dziwo jeszcze żyję. Z pewnością znaczna ich liczba trafiła do twojego królestwa. 
- Moglibyśmy tworzyć niezły duet. Ty podsuwasz mi zbłąkane duszyczki, ja pokazuję im co to znacz trafić do piekła. - uśmiechnęła się delikatnie. 
Błyskawicznie wyjąłem sztylet z pochwy u pasa i przyłożyłem do gardła diablicy. Nie wyglądała na przestraszoną.
- Mógłbym cię usunąć z tego świata tu i teraz. - wyszeptałęm.
Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Nachyliłem się bardziej i pocałowałem pełne, kuszące usta - Lepiej mnie unikaj, kotku. - odsunąłem się od niej, schowałem broń i odszedłem w stronę lasu.

<Lirael? Uciekaj ;)>

piątek, 23 maja 2014

Od Lirael CD Alana

Podniosłam się i spojrzałam morderczo na chłopaka.
-Uważaj jak leziesz - rzuciłam ponuro.
Wyczułam, że jest elfem. Zamierzałam go już minąć, ale:
-Zawiało zgrozą - powiedział. - I siarką - dodał krzywiąc twarz jakby poczuł końskie łajno.
Prychnęłam i chciałam już iść. Podstawił mi nogę, a ja potknęłam się, ale za nie przewróciłam.
Posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Aż tak ci spieszno do piekła? - zapytałam wściekła, wystarczyło żebym pstryknęłam palcami, a jego dusza przeniesie się do piekła, gdzie bym poddała je torturom.

Alan?


Od Lirael CD Shadow

Podniosłam jedną brew do góry.
-Ja pójdę dalej zwiedzać, a ty... nie będziesz się wtrącał w to co robię - odparłam chamsko.
-Demony - prychnął. - Wszystkie takie same.
-Jestem diabłem, skarbie. Kimś potężniejszym od demona.
-I...? - wydał się obojętny.
-Mnie mogą zabić tylko Archanioły - uśmiechnęłam się.
-Możliwe, ale ja mogę cię odesłać z powrotem do piekła.
-Niewątpliwie - przyznałam. - Chciałabym wrócić do domu, ale nie mogę - powiedziałam tęsknie.
Uniósł brwi do góry z pytającym spojrzeniem.
-To przez zazdrość mojej siostry, buntuje się. Jest potężniejsza, więc nie mogłam tam zostać. Kazali mi tu zostać i czekać aż tata ją zabije - powiedziałam z obojętnością w głosie. - Nie zabijesz mnie, więc może chcesz się zaprzyjaźnić, by nie mieć wroga? - zapytałam. - Możemy gdzieś iść, jak chcesz.

Shadow?



Od Karou CD Hermidesa

Hermides przyniósł mi mój naszyjnik - rozwidloną kostkę. Ten naszyjnik jest dla mnie bardzo ważny, mam z nim związane szczególne wspomnienia.
-Co chciałaś?-spytał, gdy przyszedł.
-Przyniosłeś mi mój naszyjnik, a on jest dla mnie bardzo ważny. Chciałam Ci po prostu podziękować.-powiedziałam uśmiechając się lekko i wyciągając dużą czekoladę z orzechami.
-Czekolada? Serio?
-Tylko to mi przyszło do głowy, mam nadzieję, że lubisz orzechy.-powiedziałam drapiąc się w głowę.
-Dzięki.-mruknął biorąc czekoladę i poszedł.
**
Poprawiłam kaptur na mojej głowie i brnęłam dalej przez las trzymając w ręku metalową walizkę. W końcu znalazłam dobre miejsce do ćwiczeń. Zdjęłam bluzę, spięłam włosy w niezbyt elegancki kok zwisający luźno nad karkiem. Przyklęknęłam i otworzyłam walizkę. Wyjęłam z niej połyskującą w świetle księżyca katanę. Wyjęłam z niej także podłużną czarną chustkę, którą zakryłam sobie oczy. i tak to jest nic w porównaniu z... Mniejsza. Chwilę trzymałam miecz przed sobą, chwilę po tym zaczęłam wykonywać serię bardzo szybkich, wiele razy ćwiczonych ciosów i sparowań. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś idzie, stałam się bardziej czujna, ale nie przerwałam ćwiczeń. Ktoś się zbliżał, gdy był blisko błyskawicznie odwróciłam się z wyciągniętym mieczem.Na razie nie zamierzałam nikomu nic zrobić, więc cios nie miał dużego impetu. Czubek ostrza oparł się o tors przybysza nie wyrządzając mu szkody. Jak na razie. Zdjęłam opaskę z oczu.
-Najpierw mi dziękujesz, a później rzucasz się z mieczem.-Powiedział Hermides. No, oczywiście, to musiał być on.
-Nie wieżę, że nie przyszedłeś tu specjalnie. I nie wieżę, że mnie nie widziałeś. Mogłeś uważać.-powiedziałam odkładając miecz do walizki.


OD Tanatos CD Shina

Przy stole siedziała prawe cala rodzina, były tylko cztery miejsca wolne. Dwa obok mojej matki i dwa przy Lenobi. Chociaż kapłanki nie miały z nami więzi krwi, to zawsze były traktowane jakby były z rodziny. Podeszliśmy trochę do stołu i uroczyście ukłoniliśmy się mojej babci. Chociaż miała ponad sto lat, nadal wyglądała na max dwadzieścia. Odwzajemniła nasz ukłon i wskazała miejsce obok mojej matki - te tradycje doprowadzają mnie do szału - nie poszłam na wskazane miejsce, poszłam do mojej mentorki i usiadłam po między Shinem a nią. Wywołałam przy tym parsknięcie złością matki.
- Pilnujcie mnie, żebym nie wybuchła znowu i nie próbowała ich zabić. - choć szeptałam głos miałam poważny Shin i Lenobia przytaknęli ruchem głowy z uśmieszkami.
- O, mała Tanatos znalazła sobie chłopaka. - zaśmiała się Afrodyta, moja kuzynka o pięć lat starsza.
- Tak. A co nie pasuje ci, że ja mam chłopaka, a ty nie? - zaśmiałam się i pocałowałam chłopaka w policzek, co miało znaczyć, żeby nie brał sobie tego do serca. 
Złość można było wyczuć w powietrzu, często przy takich spotkaniach popisują się magią, co było normalne. Afrodyta patrzała na mnie nienawistnie, chyba coś chciała zrobić, ale jej się to nie udało. Przeniosła wzrok na Shina i szczęka jej opadła. Chyba próbowała użyć swoich umiejętności zadawania bólu.
- Jaaaak to dobra, ty masz tą swoją ochronę, ale zawsze się przez nią przebijałam, a teraz nie. - po chwili odwróciła wzrok do Shina - Ale on nie ma jej. Czemu nie mogę sprawić mu bólu?! - wrzasnęła, a na mojej tworzy pojawił się szyderczy uśmiech.
- On ma moją część tarczy, a moja się wzmocniła. - dumnie podniosłam podbródek, a głos przeszył echem całą salę, aż dało się poczuć moją moc.
- To nie możliwe, nie można tak! - warknęła.
- Afrodyto, uspokój się! - babcia warknęła, a ona potulnie wykonała polecenie. 
Szybko zleciało to wszystko, rozmowy były na rożne tematy i dowiedziałam się, że jutro wieczorem wracamy do szkoły. Shin poszedł przodem, a ja jeszcze musiałam iść do łazienki na dole. Nie śpiesząc się, szlam powoli, aż ktoś nagle chwycił mnie za nadgarstek i wciągnął w cień. Ta osoba trzymałam mnie za gardło, przyciskając do ściany. Zamrugałam kilka razy, by moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i ujrzałam Afrodytę.
- Zniszczyłaś mi wszystko od kiedy się urodziłaś. To ja powinnam być kapłanką, to ja powinnam mieć chłopaka, to ja powinnam mieć taką moce! - szał w jej oczach śmieszył mnie. 
Nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać, a ona przyciskała mnie coraz mocniej.
- Z czego się śmiejesz, to ja cię trzymam i ja cię zabije! - wyciągała sztylet z tylnej kieszeni, a ja dalej się śmiałam.
- Jak masz zamiar na kogoś napaść, najpierw upewnij się że dasz mu radę! - i nagle Afrodyta zgięła się w pół i zaczęła lecieć w powietrzu do światła - Ja nic ci nie odebrałam. Nie moja wina, że nie nadawałaś się na kapłankę, a ja tak! Nigdy tego nie chciałam, a jednak tak się stało, więc nie możesz mnie o to winić!
Jej żyły zaczęły robić się czarne od mojej mocy, a ona nadal była przypięta do ściany. Choć próbowała się ruszyć i wić z bólu, nie pozwoliłam jej na to.
- Twoje oczy są czarne, całe czarne - w jej oczach było widać strach - Jaaak u demona!
- Są czarne, ale to czerń nieba w nocy, nie zła- uśmiechałam się.
- Więc mnie zabijesz, tak jak ja próbowałam ciebie. - stwierdziła obojętnym głosem. ale łzy zaczęły jej płynąć po policzkach.
Puściłam ją na ziemię. Była skulona, zmusiłam ją, żeby spojrzała mi w oczy i patrzała jak wracają do normalnego koloru.
- Nie zabiję cię, śmierć jeszcze nie wyznaczyła dla ciebie karty. Chociaż bym mogła szybciej skrócić twoje życie, będę posłuszna jej decyzji. Ale dla twojej wiadomości, kiedy już zapadnie decyzja, ja się dowiem o tym pierwsza i postaram się, bym to ja skończyła twoje życie. - odwróciłam się, by wyjść i ujrzałam, że w drzwiach stoi Lenobia z uśmiechem? 
Zdziwiłam się, bo na prawdę się uśmiechała. Podeszła do mnie i położyła swoją rękę na mój policzek, delikatnie gładząc go.
- Stajesz się prawdziwą kapłanką, w innym razie już dawno ona by nie żyła. Panujesz nad mocami. Dorastasz moja córeczko. - jej uśmiech był szczery i przepełniony miłością. 
Dodawał mi otuchy, jak zawsze. Przytuliła mnie do siebie a ja nie miałam zamiaru stawiać oporu.
- Kocham cię Lenobia jak mamę, nie mentorkę - szepnęłam jej do ucha, a łzy zaczęły mi napływać do oczu, ale powstrzymałam je.
- Też cię kocham skarbie. A teraz idź do góry, bo twój chłopak odchodzi od zmysłów. - zaśmiała się i pożegnałam się. 
Szybko wbiegłam do góry i wpadłam do pokoju. Shin od razu wstał, a ja skoczyłam mu na szyję i zaczęliśmy się kręcić, aż wreszcie upadliśmy na łóżko.
- Idziemy nad jezioro? To nasza ostatnia noc tutaj, przynajmniej jak na razie i chcę, żeby była niezapomniana. I możemy dokończyć to co nam przerwano. - pocałowałam go namiętnie w usta i nie puszczałam z moich objęć.

( Więc jak Shin idziemy? Może popływamy? XD)

Od Hermidesa CD Karou

- No bo u mnie Zostawiłaś, ten naszyjnik. - mruknąłem i podałem jej po czym odwróciłem się na pięcie i poszedłem na dwór..zapalić.
W akademii jest coraz więcej ludzi, to trzeba przyznać. Niby będzie nas więcej do walki no ale błagam..Za tłoczno jak w Japonii tez nie może być, mimo to musze się stąd wyrwać. Ale jak?
- Znowu palisz? - To była Vilen.
- No.
- Ta Karou cie wolała.
- Czego ona chce..
- Jesteś milutki jak zawsze.- uśmiechnęła się wrednie.
- Tak, cały ja.
Skończyłem i wróciłem do Akademii. Wpadłem przy tym na parę osób, przeklęte ciemne okulary które uwielbiam. Zapukałem do pokoju dziewczyny, otworzył mi jakiś chłopak. Cholera. Zrobiłem minę typu "Sorry" i poszedłem dalej..gdzie ona mieszkała?! Otworzyłem kolejne drzwi... dzięki Bogu.
- Co chciałaś?

< Karou >

Od Alexa CD Annabel

- Co tak nagle zmieniłaś zdanie? - Zaśmiałem się. - Tak poza tym cześć...
- Cześć. - Usiadła na swoim łóżku - Zmieniłam... - Uśmiechnęła się.
- Fajnie. To poszukamy czegoś po zajęciach. Co ty na to?
- Zajęciach? - W jednym momencie uśmiech zniknął z jej twarzy.
- No, bo idziemy przecież na zajęcia. - Powiedziałem entuzjastycznie. - Prawda?
- Taak...
- No to chodź. - Stanąłem przed nią wyciągając rękę.
- Dzięki. - Chwyciła dłoń i pomogłem jej wstać.
Wyszliśmy oboje na korytarz i zaczęliśmy schodzić na parter. Wszyscy nam się przyglądali badawczo, ponieważ nas nie znali. W końcu jesteśmy tu od wczoraj...
- Jak się spało? - Zapytałem z uśmiechem.
- Masakra... - Mruknęła pod nosem. - Pół nocy miałam koszmary, a potem jeszcze ten budzik...
- Mhm, to mi chyba lepiej minęła noc. Spałem jak zabity. Też cię obudził budzik powiadasz... A był nastawiony?
- Nie, właśnie... Nie pamiętam tego momentu...
- Też nie nastawiałem. Jestem tego pewny, a dzwonił.
- Widocznie tak tu jest wszystko zaprogramowane, że nie unikniesz pójścia na zajęcia.
Szliśmy długim korytarzem, aż doszliśmy do holu głównego. Można było stamtąd wyjść na dziedziniec. Wyszliśmy więc i zauważając tablicę informacyjną stojącą na środku placu podeszliśmy do niej.
- Patrz... - Wskazałem kartkę Annabel. - Mamy tylko trzy godziny dziennie tych zajęć.
- Dobre i to. Ale z drugiej strony nie chciałabym siedzieć na lekcjach pół dnia więc...
- Pierwsze się zaczynają za godzinę. Idziemy w takim razie coś zjeść?

(Annabel? Tak, idziemy do szkoły... Idziemy :) )


czwartek, 22 maja 2014

OD Shina Cd Tasnatos

- Proszę! - Tanatos miała nadal lekko zachrypnięty głos i przyspieszony oddech. 
Drzwi uchyliły się, a w progu stanęła Lenobia. Pospiesznie przytuliłem dziewczynę i głaszcząc po złotych włosach, powiedziałem:
- Nie bój się, już nie ma tego pająka.
Kapłanka przyjrzała nam się uważnie i uśmiechnęła tajemniczo.
- Przygotujcie się, za dziesięć minut zaczniemy obiad. - już zamierzała zamknąć drzwi, ale w ostatniej chwili zawahała się - Tym razem obecna będzie cała rodzina i musicie mi obiecać, że nie zrobicie przedstawienia jak wczoraj wieczorem.
- O nic się nie martw. Będziemy grzeczni przynajmniej, jeśli oni nas nie sprowokują. - Tanatos powiedziała poważnie, wysuwając prowokująco podbródek.
- Bądź dobra dla nich, kochanie. - kobieta uśmiechnęła się i z wyrazem miłości na twarzy spojrzała po raz ostatni na dziewczynę - Pamiętajcie, żeby się nie spóźnić. - zamknęła drzwi.
Dziewczyna westchnęła z irytacją.
- Nienawidzę zjazdów rodzinnych. - rzuciła w przestrzeń.
 Przytuliłem ją mocno.
- Cały czas będę przy tobie. - pocałowałem ją, na nowo rozpalając ogień.
Trwaliśmy trak prze chwilę, dzieląc namiętnością. 
- Na razie musi wystarczyć. - odsunąłem ją delikatnie.
Miała przymknięte oczy i delikatnie rozchylone usta.
- Szkoda. - wyszeptała cichutko.
Pozostałe pięć minut spędziliśmy w nieco chaotycznym doprowadzaniu się do porządku. Wreszcie Tanatos spojrzała na nasze odbicie w lustrze i uśmiechnęła się zadowolona. Oparła głowę o moje ramię. 
- Gotowy na podbój wilczej sfory?
- Z tobą u boku zawsze, kochanie.
Niespiesznie zeszliśmy do wielkiej sali, gdzie zebrani goście siedzieli już przy suto zastawionym stole.

<Tanatos? Wejście smoka? ;)>

OD Tanatos CD Shina

- To dobrze - pocałowałam go w policzek - Teraz ja idę pod prysznic.
Weszłam no łazienki z czystym ręcznikiem i luźnymi ciuchami, które najczęściej noszę po prysznicu. Reszta niezbędnych rzeczy była w środku. Powoli rozebrałam się i wśliznęłam do kabiny. Kocham cieplutką wodę, która po mnie spływa. Wymyłam dokładnie włosy, spłukałam pianę i wyszłam. Powycierałam się dokładnie, ubrałam i wyszłam z łazienki. Shin siedział na progu łóżka, wpatrując się we mnie. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach tak, że byliśmy twarzą w twarz. Pocałowałam go namiętnie w usta i położyłam głowę na jego klatce. Serce biło spokojnie, niczym się nie denerwował - to dobrze. Powoli objął mnie, a jego ręce zaczęły schodzić w dół po mojej tali. Gdy doszedł do brzucha gwałtownie się ruszyłam, co go chyba zaskoczyło.
- Co się stało - jego głos był smutny, ale jednocześnie miły.
- Nic się nie stało. Po prostu mam gilgotki. - zaśmiałam się, całując go jeszcze bardziej namiętnie, co chyba mu się spodobało.
- Ach tak. - uśmiech na jego słodkiej twarzyczce był szyderczy. 
Po tych słowach zaczął mnie gilgotać. Turlaliśmy się po łóżko, śmiejąc się aż do płaczu. W pewnym momencie zatrzymał się, a ja leżałam pod nim twarzą w twarz. Podparł się lekko na rękach, ale nie zszedł ze mnie. Patrzył w moje oczy, czekając na moją reakcję. Podciągnęłam się do góry i całowałam go co chwile, ale to było jakieś inne, jakieś bardziej namiętne. Nie przestawaliśmy się całować. Powoli wkładałam mu ręce pod koszulkę dotykając jego silnej klatki. On zrobił podobnie tylko, że jego ręce nie powędrowały do piersi - tak jak każdy inny facet by to zrobił - on jakby masował mi plecy. Powoli ściągnęłam z niego koszulkę. Widać było, że on nie chce się narzucać, czekał za każdym razem na mój pierwszy ruch. Jego usta zaczęły wędrować w dół ku szyi, a gdy już tam dotarły, z moich ust wydarł się niespodziewany jęk. Pierwszy raz coś takiego przeżywałam, chociaż mam dziewiętnaście lat, nikomu nie chciałam się oddać. Miałam sporo chłopaków - większość ludzkich - ale oni byli tylko moimi marionetkami, by zdenerwować kapłanki. Byłam zauroczona, ale nigdy ich nie kochałam, nigdy do nikogo nie czułam tego co do Shina. Po chwili ściągnęłam z siebie koszulkę i zostałam w staniku. Moja talia przywarła do jego. Było nieziemsko, ale jak zwykle co dobre szybko się kończy - ktoś zapukał do drzwi. Prędko obydwoje założyliśmy koszulki i ogarnęliśmy się w miarę jak to było możliwe.
- Proszę - krzyknęłam kiedy byliśmy już gotowi.
( Shin kto to?)

Nowe Bannery !

PIERWSZY :
 
<a href="http://academiadziecinocy.blogspot.se">
< img src="http://oi61.tinypic.com/25a22jp.jpg" border="0"></a>
DRUGI :
 
<a href="http://academiadziecinocy.blogspot.se">
< img src="http://oi62.tinypic.com/2ltngo0.jpg" border="0"></a>

OD Annabel CD Alex

- Nie jestem pewna, ale pomyślę nad tym.- uśmiechnęłam się. - Dobranoc.
- Dobranoc. - uśmiechnął się i zamknął drzwi
Przez chwilę patrzyłam na ciemny korytarz i także weszłam do pokoju. Wyjęłam piżamę z torby, założyłam ją i poszłam spać.
Niestety co chwilę się budziłam, a kiedy już zasnęłam śnił mi się koszmar. Pożar, moja matka i jej twarz którą ledwie pamiętam.

*****

Budzik zadzwonił tak gwałtownie, że aż spadłam z łóżka i uderzyłam głową o szafkę nocną. Kiedy nastawiłam budzik? - myślałam śpiąca, masując tył głowy i z trudem wyłączając urządzenie. Wstałam i wyjęłam telefon, przejrzałam się w jego ekranie. Miałam sińce pod oczami. Zignorowałam to. Poszłam do łazienki i ubrałam się. Kiedy zawiązałam ostatnią sznurówkę, rozległo się pukanie.
- Proszę. - powiedziałam podniesionym głosem.
W drzwiach pojawił się Alex.
- W sprawie mieszkania, to nie zostanę tu ani chwili dłużej. - powiedziałam stanowczo.

<Alex, idziemy do szkoły? :) >

środa, 21 maja 2014

OD Shina CD Tanatos

Drzwi otworzyły się cicho, a w nich stanęła Tanatos.
- Nie mogłaś spać? Martwiłem się o ciebie. - w moim głosie wyraźnie pobrzmiewała troska.
- Wszystko w porządku. Musiałam pozbierać myśli. - z delikatnym uśmiechem na twarzy podbiegła do łóżka i cmoknęła mnie w policzek - Cieszę się, że już wstałeś śpiący królewiczu.
- Czy coś mnie ominęło? Jesteś bardzo radosna.
- Czy to cię martwi? - przysiadła na pościeli tuż koło mnie.
- Wczoraj nie wyglądałaś najlepiej
- Jesteś przy mnie i to się liczy. - jej oczy zalśniły nowym blaskiem - Teraz powinniśmy się przygotować. Rodzice zaplanowali obiad powitalny, na którym zostaniesz oficjalnie przedstawiony wszystkim członkom rodziny. - westchnęła znudzona.
- Wszystkim...? - powtórzyłem niepewnie.
- Nie martw się, na ogół nie gryzą. - wstała z łóżka z szerokim uśmiechem - Połykają w całości. - puściła do mnie oko i wyjęła ręcznik z szafki - Możesz skorzystać z mojej łazienki.
Niewiele myśląc, wstałem z łóżka, wziąłem torbę podróżną, ręcznik i pomaszerowałem do wspomnianego pomieszczenia. Już za drzwiami doznałem lekkiego szoku. Łazienka była ogromna z mnóstwem przyrządów sanitarnych, szafek, dywaników i Bóg wie czego jeszcze. Postanowiłem skorzystać z prysznica, a to dlatego, że wydawał się najmniej skomplikowany... Otworzyłem torbę w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy. Rozłożywszy drobiazgi na szafce, stanąłem przed kabiną, jak mnie natura stworzyła. Prysznic miał być prosty w obsłudze. Słuchawka, wąż i parę kurków. Niestety rzeczywistość okazała się znacznie brutalniejsza dla mnie, zwykłego centaura. Przekręciłem pierwszy kurek. Kierując się niewielkimi obrazkami, doszedłem do wniosku, że to ustawienie strumienia wody. Następny kurek służył do ustawienia siły natrysku i temperatury. Eureka, zadziałało! Tyle, że silny strumień lodowatej wody trysnął z kilku dysz ustawionych na różnej wysokości... Wściekły i zmarznięty wyłączyłem wszystko w diabły. Wyszedłem z kabiny. Te ludzkie urządzenia nie nadawały się do niczego! Postanowiłem skorzystać ze zwykłej, prostej umywalki i jakoś się umyć... Pół godziny później byłem gotowy, a podłoga zalana. Pospiesznie wytarłem ją do sucha znalezioną w jakimś kącie ścierką i wyszedłem z tego piekielnego pomieszczenia, trzymając kurczowo torbę w zaciśniętej ręce.
- Co się stało? - widocznie prezentowałem się nie najlepiej, czym wzbudziłem niepokój mojej gospodyni. 
- Ee... wszystko w porządku. - wybełkotałem, patrząc gdzieś w bok...

<Tanatos?>

OD Alana

Kucałem przyczajony w lesie za krzakami. Słyszałem szelest z lewej strony, jednak cały czas patrzyłem przed siebie. W pewnym momencie zamknąłem oczy i spowolniłem oddech. Gdy je otwarłem, zrobiłem szybki unik i stanąłem z naprężonym łukiem.
- Nie udało ci się, Kelly - uśmiechnąłem się szyderczo do siostry.
- To nic. Następnym razem się uda - zapewniła z triumfalnym wyrazem twarzy.
- No nie wiem, nie wiem, czy kiedyś dorównasz tak wspaniałej osobie jaką jestem ja.
Siostra przewróciła oczami.
- Zawsze lubiłeś się wymądrzać, Alan - mruknęła. 
Westchnąłem.
- A cóż ja na to poradzę? Przecież jestem lepszy od ciebie. - na mej twarzy znów zagościł uśmiech.
- Wracajmy do zamku. Rodzice nie wiedzą, ze tu jesteśmy, prawda? - zapytała Kelly patrząc na mnie z ukosa.
- Jasne, że nie wiedzą - rzuciłem łuk na trawę - Nie pozwoliliby. Mi, ani tobie. Za bardzo się o nas...
- Przestań gadać i chodź.
Popatrzyłem na nią. Szybkim ruchem chwyciłem łuk i popędziłem do zamku. Kelly była tuż za mną.
***
Byliśmy przed bramą zamkową. Na nasze nieszczęście stali tam rodzicie i nasza najmłodsza siostra Sofia. Denerwujące stworzenie.
- Musimy pogadać - powiedziała matka.
- O czym znowu? - zapytałem niecierpliwym tonem.
- Alanie, wyjeżdżasz do Akademii - oznajmił mój ojciec spokojnie.
- Yyy... Gdzie?
- Akademii Dzieci Nocy - oburzyła się mama moją niewiedzą i smagnęła mnie czymś w ramię. - Nawet nie próbuj protestować.
- Dobra. Idę do pokoju... - nie dokończyłem.
- Bagaże są tu - ojciec pokazał ręką na strażnika trzymającego walizkę. - Będziesz wyglądał jak śmiertelnik. by być bezpiecznym.
- Mhh...
Rodzice porobili jakieś czary-mary, ja wyglądałem jak człowiek i zostałem przeniesiony na dziedziniec Akademii. Sprawnie przecisnąłem się przez wszystkich uczniów i z walizką poszedłem do... Poszukać pokoju dyrektorki.
Oczywiście, wpadła na mnie dziewczyna. Upadła. Cofnąłem się kilka kroków i patrzyłem z uniesionymi brwiami jak dziewczyna wstaje z podłogi.

<Lirael?>