czwartek, 15 maja 2014

Od Karou

Taa. szkoła. Super. To odcinek z serii wstajemy rano i ciągniemy na lekcje. No więc ubrałam bojówki w woodland, glany, czarną bluzkę i niebieską bluzę z kapturem. Wzięłam książki do torby, włożyłam przybory do pisania, szkicownik i ołówek. Naciągnęłam kaptur na głowę i wyszłam z pokoju. Idąc korytarzem wpadłam na kogoś, warknęłam słowo przeprosin i ruszyłam dalej poprawiając pasek od torby na ramieniu. Gdy dotarłam do klasy eliksiry właśnie się właśnie się zaczynała. Weszłam, usiadłam w wolnej ławce i zdjęłam kaptur z głowy. No więc czas na wykład, o przydatności śluzu ślimaków. Wyciągnęłam szkicownik i zaczęłam rysować. Kończyłam rysować skrzydło Zumy, gdy dosiadł się do mojej ławki jakiś ktoś. Pospiesznie przeprosił nauczyciela za spóźnienie i usiadł na krzesełku. Zamknęłam szkicownik, spojrzałam na niego.
-Czemu tu usiadłeś?-spytałam.
-Bo nigdzie indziej nie ma miejsca, powiedział nie patrząc na mnie. Rozejrzałam się po klasie.
-Aha, nie zauważyłam.-powiedziałam i wróciłam, do rysowania pegaza.

Hermides?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz