wtorek, 13 maja 2014

OD Tanatos CD Shin

Zasnęłam w ramionach Shina, wtulając się w niego. Moc jaką od niego odczuwałam, uspokajała mnie. Leżeliśmy na łące śmiejąc się i rozmawiając. Było wspaniale, ale nagle wszystko się zmieniło. Zza krzaków wyszło co najmniej piętnastu łowców. Zaczęli do nas strzelać jak do zwierząt, chłopak pociągnął mnie w las, żebyśmy uciekali. Gonili nas długo jakby się nie męczyli, strzelali z łuku i broni palnej. Jedna strzała wbiła się w Shina, który od razu upadł z bólu. Krzyczałam, żeby przestali, ale na próżno. Chłopak dostał jeszcze dwie strzały w plecy, nie ruszał się, a oni zaczęli podchodzić. Chwycili mnie za ręce i odciągali od ciała. Wyrywałam się, krzyczałam, ale byli zbyt silni. Czego ode mnie chcieli, co im zrobiliśmy? Upadłam na kolana, nie chciałam wstać. Jeden z nich podszedł do mnie i uklęknął zmuszając mnie, żeby spojrzała na niego zapłakanymi oczami. Z gardła wyrwało mu się "Nic ci nie zrobimy, mamy inne plany wobec ciebie". Złość zaczęła całą mnie wypełniać, płomień w moim ciele chciał wyrwać się na wolność. W odbiciu w kałuży zobaczyłam, że mam całe czarne oczu. Nie wiem dlaczego, ale na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wstałam i popatrzałam na niego, a on otworzył ze zdumnienia usta. Z moich rąk zaczęły kapać krople ognia, które ich otoczyły. Raptownie puścili mnie, a płomień wszystkich pochłonął. Szybko pobiegłam do Shina. Trzymając go w rękach, płakałam. Nagle usłyszałam dwa głosy, które mówiły "zbudź się". Pojawiłam się w swoim pokoju i łapałam łapczywie powietrze. W swoich ramionach trzymał mnie Shin żywy, a obok mnie siedziała Lenobia, oboje mieli zmartwione twarze. Wtuliłam się w koszulkę chłopaka zadowolona, że nadal jest przy mnie. Otarłam łzy i po chwili wzięłam się z trudem w garść i przemówiłam do Shina:
- Ty byłeś mar....- nie mogłam dalej mówić, bo znów zaczęłam płakać
- Ci... to tylko zły sen, ja tu jestem przy tobie. - przyciągnął mnie do siebie, a ja znowu wtuliłam się w niego. 
Siedzieliśmy tak jakiś czas, czekając aż się uspokoję. Uspokoiłam się trochę i spojrzałam na mentorkę.
- Zejdziesz ze mną na dól? - zapytała ze spokojem i miłością w głosie, ujęła moją rękę w swoje. Kiwnęłam głową zgadzając się i wstałam. Tuż za mną podniósł się mój ukochany.
- Sama. - głos Lenobi był stanowczy.
- Poczekaj na mnie, niedługo wrócę. - ucałowałam go delikatnie w usta i ruszyłam w stronę drzwi. Zeszłyśmy po schodach do salonu i nie mogłam uwierzyć kogo widzę, to była ciocia River. Pobiegłam do niej przytulając ją. Tak bardzo się cieszyłam z jej widoku.
- Tak się cieszę że cię widzę ciociu. Muszę ci kogoś przedstawić. - radość przepełniała mnie całą, a zły sen odpłynął.
- Niestety moja kochana, nie jestem sama. - wyszeptała mi do ucha ze smutną miną. 
Odwróciłam się i złość zajęła miejsce radości. Stali tam moi rodzice.
- Co wy tu u diabła robicie?! - warknęłam.
 - Stęskniliśmy się za tobą i doszły nas słuchy, że masz nowe moce. - powiedziała mama, a w mojej pięści zaczął się tworzyć czarny płomień.
- Nie tylko to. Mam nowe życie też i akurat was nie chce w nich, ciocie tak, was nie! - wydarłam się, a płomień się zwiększył. 
W odbiciu lustra zobaczyłam, że mam czarne oczy. Może ten sen nie był tylko złym snem, może ma ziarenko prawdy. Rodzice zrobili wielkie oczy, a siostra mało nie zemdlała. Poczułam uścisk Lenobi na ramieniu znaczący, że mam się uspokoić i opanować. Zgasiłam płomień i oczy doszły do normalnego stanu.
- Nie unoś się tak moja droga, jesteśmy twoimi rodzicami. Zawsze będziemy przy tobie. - głos taty wzbudzał ogień we mnie.
- Ale ja was nie chcę w nim! Tylko niszczycie mi życie! - mój głos był potężny i donośny, na pewno Shin też to usłyszał. 
Nie myliłam się, po chwili zbiegł po schodach i złapał mnie za rękę. I znów te wielkie oczy, aż chciało mi się śmiać.

( Shin i jak może być XP)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz