czwartek, 22 maja 2014

OD Shina Cd Tasnatos

- Proszę! - Tanatos miała nadal lekko zachrypnięty głos i przyspieszony oddech. 
Drzwi uchyliły się, a w progu stanęła Lenobia. Pospiesznie przytuliłem dziewczynę i głaszcząc po złotych włosach, powiedziałem:
- Nie bój się, już nie ma tego pająka.
Kapłanka przyjrzała nam się uważnie i uśmiechnęła tajemniczo.
- Przygotujcie się, za dziesięć minut zaczniemy obiad. - już zamierzała zamknąć drzwi, ale w ostatniej chwili zawahała się - Tym razem obecna będzie cała rodzina i musicie mi obiecać, że nie zrobicie przedstawienia jak wczoraj wieczorem.
- O nic się nie martw. Będziemy grzeczni przynajmniej, jeśli oni nas nie sprowokują. - Tanatos powiedziała poważnie, wysuwając prowokująco podbródek.
- Bądź dobra dla nich, kochanie. - kobieta uśmiechnęła się i z wyrazem miłości na twarzy spojrzała po raz ostatni na dziewczynę - Pamiętajcie, żeby się nie spóźnić. - zamknęła drzwi.
Dziewczyna westchnęła z irytacją.
- Nienawidzę zjazdów rodzinnych. - rzuciła w przestrzeń.
 Przytuliłem ją mocno.
- Cały czas będę przy tobie. - pocałowałem ją, na nowo rozpalając ogień.
Trwaliśmy trak prze chwilę, dzieląc namiętnością. 
- Na razie musi wystarczyć. - odsunąłem ją delikatnie.
Miała przymknięte oczy i delikatnie rozchylone usta.
- Szkoda. - wyszeptała cichutko.
Pozostałe pięć minut spędziliśmy w nieco chaotycznym doprowadzaniu się do porządku. Wreszcie Tanatos spojrzała na nasze odbicie w lustrze i uśmiechnęła się zadowolona. Oparła głowę o moje ramię. 
- Gotowy na podbój wilczej sfory?
- Z tobą u boku zawsze, kochanie.
Niespiesznie zeszliśmy do wielkiej sali, gdzie zebrani goście siedzieli już przy suto zastawionym stole.

<Tanatos? Wejście smoka? ;)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz