wtorek, 6 maja 2014

Od Lirael

Miałam pecha, że natrafiłam zaraz po wyjściu z piekieł Archanioła. Piekielny pies, który miał mnie doprowadzić do Akademii uciekł zostawiając mnie samą. Spojrzałam na Archanioła, był cały ubrany na biało. Wskazał na mnie palcem i jakaś siła cisnęła mną o drzewo, a potem kazała paść na żwir. Skoro się tu zjawił, to musiał mieć powód... zapewne zemsta. On pewnie już się dowiedział, tak samo jak reszta Archaniołów co zrobiłam. Podchodził do mnie powoli, a ja próbowałam się podnieść. Poczułam jego miecz rozcinający mi policzek. Siłą woli odepchnęłam go i rzuciłam się biegiem przez las. Poczułam, że tracę grunt pod nogami i chwilę później wisiałam głową w dół. Krew pulsowała mi w głowie. Archanioł naciął mi ramię, chciał wyryć mi na skórze symbol, który by mnie zniszczył, zaczęłam się wiercić, przez co znak mu się nie udał. Spadłam na ziemię uderzając mocno w głowę. To by zabiło człowieka, ale nie mnie. Wstałam, a on celował końcem miecza w moje diaboliczne serce. Zachwiałam się na nogach i upadłam unikając jego ostrza i przeturlałam się i znów zaczęłam biec. Archanioł sprawiał, że szybciej zaczęłam się męczyć, a nogi po kwadransie miałam jak z waty. Poczułam nagle za sobą gorąc, obejrzałam się przez ramię. Archanioł płonął w smoczym ogniu Sabriel, która wzbiła się w powietrze, a ja dostałam nową energię i pognałam przed siebie. Zdołałam uciec i znalazłam się na obcym terenie. Biegnąc dałam z siebie wszystko, przez co teraz naprawdę nie miałam już sił, czułam, że zaraz zemdleję. Wszystko widziałam jak przez mgłę i wpadłam na jakąś dziewczynę i już zemdlałam.

Tanatos?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz