piątek, 9 maja 2014

Od Jacquline

Piękna, gwieździsta noc. Sunęłam cicho po chodniku. Moje kasztanowe włosy upięte w długi warkocz, kołysały się na wieczornym wietrze na moim ramieniu. Moja skóra odbijała światła dwóch lamp na ulicy. Mój krok był bezszelestny, a oddech prawie nie wyczuwalny. Poruszałam się z gracją, wypatrując dzisiejszej ofiary. Wreszcie wyczułam zapach młodej krwi. Zatrzymałam się, a moje buty na koturnie uderzyły o siebie. Przede mną stała mała dziewczynka. Miała maximum 6 lat. Ubrana była w sukienkę w stokrotki, a włosy miała spięte w zgrabny kucyk. W rękach trzymała małego, pluszowego miśka. ,,Cóż za słodki widok.." Pomyślałam i uśmiechnęłam się. Moje czarne oczy wpatrywały się w odwrócone dziecko, powoli zmieniając kolor na kriwsto-czerwony. Dziewczynka wyglądała na przerażoną, dlatego, gdy jej dotknęłam, podskoczyła i wyjąkała:
- Kim jesteś?
- Ja? Ja jestem siedemnastolatką która zastanawia się, co taka mała dziewczynka jak ty robi tu sama, i to do tego o najciemniejszej z godzin?
Czułam, jak moje kły się wydłużają. Z wielkim trudem powstrzymałam się przed natychmiastowym zabiciem ofiary. Ale musiałam tak zrobić. Jeszcze nie czas.
- Uciekłam z domu. - wyznała dziewczynka - chciałam wrócić po pięciu minutach, ale gdy byłam pod drzwiami, znów usłyszałam kłótnię rodziców. Odbiegłam i znalazłam się tu. - zalała się łzami. - Nie dość, że moi rodzice się kłócą, to jeszcze nie znam drogi do domu. Gorzej być nie może. - łzy ciekły jej ciurkiem po polikach.
,,To jest ta chwila.. Ostatnia w jej życiu." Pomyślałam. Znów się uśmiechnęłam jak przebiegła lisica. Podniosłam głowę dziewczynki.
- Mylisz się. - powiedziałam łagodnym głosem i ukazałam długie kły. - może być o wiele gorzej.
Dziewczynka spojrzała w moją twarz z przerażeniem. Jej wzrok wbił się w moje kły. Zaczęła się szarpać i rzucać, krzycząc przy tym. Mój uścisk był jednak zbyt silny. Po chwili krzyki skończyły się równie nagle jak się zaczęły.
***
Obudziłam się w swoim mieszkaniu. Pełna nowej energii ziewnęłam przekornie i rozciągnęłam się. W pewnym momencie ktoś zaczął do mnie pukać. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. Ujrzałam... nic. Zapomniałam! Zakleiłam wizjer. Ech.. Ta skleroza. Otworzyłam drzwi. Do domu wparował młody chłopak, na oko miał 20 lat. Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem i powiedział:
- Spóźnisz się.
- Co?
- Do szkoły!
No tak! Dziś mój pierwszy dzień w szkole. Pobiegłam do łazienki i szybko ubrałam się w ciemne rurki, luźny T-Shirt z czarno-białymi wzorami oraz czarne airmaxy. Upięłam włosy jak zawsze w warkocz i znów wróciłam do przedpokoju.
- Zaprowadzić cię czy sama trafisz? - spytał ten sam chłopak.
- Jak chcesz to chodź ze mną. I tak też tam idziesz.
- Jak masz na imię? - spytał, gdy byliśmy już na ulicy.
- Jacquline. A ty?
-....

<Chłopaku/? >


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz