czwartek, 5 czerwca 2014

Od Argony do Mir

- Czemu miałabym ci zaufać? - zapytałam przenosząc wzrok ze sztyletu na niebiańską istotę - Nie podałaś nawet swojego imienia.
Mój głos był spokojny. Wyjątkowo spokojny. W tym momencie byłam wściekła na dziewczynę, która przerwała mi lekturę akurat w momencie, gdy ginął mój ulubiony bohater. Ginął, bo musiał zginąć. Po to go stworzono, po to żył... A gdy nadeszła jego pora umarł. Czemu ja tak nie mogę?
- Jestem Archanioł Mir Lotos Blossom - odpowiedziała spokojnie - To jak będzie?
- Zwykle czyste istoty nie mieszają się w sprawy takich ścierw jak ja - skrzywiłam się lekko - Chyba, że mają w tym jakiś ukryty interes. Czego chce ode mnie tym razem Rada? Ta córka Lucyfera jest aż tak cenna, że jesteście gotowi ofiarować mi swoją pomoc i pobrudzić czyste rączki? A może i tym razem wystawicie mnie do wiatru jak po ostatnim "sojuszu"?
- To nie jest decyzja Rady - odparła anielica - Sama zdecydowałam ci pomóc. A jeśli chodzi o Lirael, bo takie imię nosi owa diablica, to rzeczywiście jest dość niebezpieczna i zagraża naszym planom.
Już w tym momencie wiedziałam, że kłamie. Diablica była słaba jak na istotę swojego gatunku. Tylko kolejna córa z krwią rozcieńczoną przez matkę.
- A jeśli chodzi o tamtą sprawę... - zawahała się przez chwilę - Nie słyszałam o niej...
- I niech tak zostanie - ucięłam bezwiednie przenosząc wzrok na książkę - Jakie stawiasz warunki współpracy?

(Mir?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz