wtorek, 17 czerwca 2014

OD Shina CD Tanatos

Kapłanki przyglądały nam się w milczeniu. W ich oczach dostrzegłem upór i smutek. Sadira podeszła do mnie i położyła dłoń na ramieniu.
- Tak trzeba chłopcze. Jeśli...
- Nic mnie nie obchodzi co trzeba, a co nie! - odepchnąłem kobietę na bok i nim ktokolwiek zdołał zareagować, porwałem Tanatos w ramiona i wybiegłem z sali.
Po drodze roztrąciłem zaskoczonych strażników, którzy próbowali podsłuchiwać pod drzwiami.
- Zatrzymajcie ich! - w oddali usłyszałem głos wściekłej Neferet.
Zerknąłem pospiesznie przez ramię. Lenobia stała za obiema kapłankami i uśmiechała się radośnie. Dyskretnie uniosła rękę na pożegnanie. "Zabierz ją daleko stąd. Niech ma normalne życie..." - usłyszałem jej słowa w umyśle. Tylko tyle potrzebowałem - zgodę. Czym prędzej przybrałem swoją prawdziwą postać. W korytarzu rozległ się stukot kopyt. Ludzi, którzy nie zdołali uskoczyć, roztrącałem jak lalki. Wreszcie dotarłem do głównych drzwi. Mocnym uderzeniem przednich kopyt otworzyłem je na oścież.
- Co robisz, Shin? - dziewczyna przytuliła się do mnie mocniej.
- O nic się nie martw kochanie. Zabiorę cię z dala od tej chytrej zgrai.
Na dziedzińcu otoczyło nas zwartym kręgiem wielu wojowników w ludzkiej i wilczej postaci. Stawałem na tylnych nogach, kopiąc przednimi. Było tylko kwestią czasu, kiedy zdołają mnie powalić i odebrać Tanatos. Kątem oka dostrzegłem stojące w progu kapłanki. Na szczęście nie było wśród nich Lenobii. Nie musiała patrzeć na to wszystko. Przymknąłem oczy, szepcząc kilka słów. Natychmiast przemieniłem się w potężnego, czarnego smoka. Trzymałem dziewczynę w przedniej łapie, delikatnie przyciskając do piersi.
- Nie bój się skarbie.
- Nie boję się. - posłała mi słodki uśmiech.
Wzbiłem się w powietrze. Podmuch wywoływany przy starcie, rzucił na ziemię wszystkich w promieniu kilkunastu metrów.
- Dokąd lecimy?
- Do kogoś, kto nam pomoże. - powiedziałem tajemniczo.
Lecieliśmy dość długo nie nękani przez rodzinę Tanatos. Dziewczyna podziwiała jakiś czas widoki, wreszcie zmorzył ją sen. Poczułem wielką radość i ciepło w okolicach serca. Oto trzymałem istotę, którą kochałem nad życie i w dodatku nosiła nasze dziecko. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Pod nami rozciągało się błękitne morze z niewielkim punkcikiem, który rósł coraz bardziej w miarę, jak się zbliżaliśmy. Kilka minut później wylądowałem na piaszczystej plaży. Rzuciłem okiem w stronę gęstego lasu porastającego wyspę i zbocze wygasłego wulkanu. Dziewczyna nadal smacznie spała. Ułożyłem ją wygodnie na złotym piasku i zmieniłem postać na ludzką.
- Kochanie obudź się, jesteśmy na miejscu.
- Gdzie? - zapytała rozglądając się zaspanymi oczami.
- Tymczasowo w domu. - wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę ściany lasu.
- Postaw nie głuptasie, potrafię sama chodzić.
- Muszę ci przypominać jak zemdlałaś?
- Daj spokój. Czuję się dużo lepiej. - uśmiechnęła się pięknie - Gdzie dokładnie jsteśmy?
- Niestety kochanie mogę zdradzić, ci tylko że to wyspa i nikt nas tu nie znajdzie.
Kiwnęła głową.
- Ufam ci. - objąłem ją, przytulając mocno.
- Wiele to dla mnie znaczy... - wyszeptałem.
Ująłem jej dłoń i pociągnąłem w stronę niewielkiej ścieżki. Chętnie ruszyła moim śladem, nie pytając o nic więcej. Las nie był tak gęsty, jak mogłoby się zdawać na początku. Dróżka prowadziła nas pewnie przez zarośla. Wreszcie dotarliśmy do niewielkiej, drewnianej chatki. Przed budynkiem drobna kobieta krzątała się w zadbanym ogrodzie pełnym kwiatów i ziół. Na nasz widok przyłożyła rękę do czoła.
- Shin! Co tu robisz urwisie jeden?! - krzyknęła uradowana.
Kiedy tylko podeszliśmy bliżej, przyjrzała się uważniej dziewczynie.
- No ładnie, kochany. Nie widuję cię od kilku lat, a jak się wreszcie zjawiasz łaskawie to z... z... - zrobiła krok w stronę Tanatos i pogłaskała ją po policzku - Dobrze cię traktuje skarbie? Jeśli zmajstrował tego dzieciaka, a teraz chce...
- Babciu! - powiedziałem z oburzeniem.
Dziewczyna, spoglądała raz na mnie, raz na starszą kobietę, nie bardzo wiedząc jak się zachować.
- Przedstawiam ci Tanatos. Zamierzamy się pobrać - blondynka gwałtowniej wciągnęła powietrze, ale nie powiedziała ani słowa - i wychować nasze maleństwo. Niestety nie możemy liczyć na pomoc jej rodziny i chcieliśmy...
- Czy to prawda skarbie? - przerwała mi bezceremonialnie i zwróciła się do mojej towarzyszki - Dobrze cię traktuje?
- Bardzo. - dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, kładąc lewą rękę na brzuchu.
- Jeszcze nic nie widać, ale instynkt mi podpowiada, że urodzisz niezwykłe dziecko skarbie. Wejdźcie do środka. Możecie tu zostać jak długo chcecie.

<Tanatos, poznaj moją babcię ;)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz