sobota, 21 czerwca 2014

Od Lirael Cd Michael

-Spotkałam dziś Archanielicę. - powiedziałam, przytulając brata - Chciała poderżnąć mi gardło, Shadow się nią zajął.
-Mir? - zapytał dla pewności, jej imię wymówił z obrzydzeniem.
-Tak. - odpowiedziałam - Uczepiła się mnie. Opuszczając Niebo, oczywiście nie z własnej woli, dałam jej szansę na zdobycie Gabriela, a ona ją zignorowała. Teraz chce się mnie pozbyć.
-Mówiłaś, że Gabriel cię nie kocha, że cię nienawidzi tak samo jak ty go. - powiedział Michael.
Westchnęłam.
-Współpracuje z demonicą, Argoną. - dodałam.
Michael rzucił kilka wyzwisk o niej.
-Nie pozwolę ci tu siedzieć, chodź. - powiedział wstając.
-Gdzie idziemy? - zapytałam.
-Słabniesz...
***
-...więc powinnaś zebrać siły. - powiedział, a raczej dokończył gdy przenieśliśmy się do szpitala.
Spojrzałam w prawo, za szkłem były niemowlęta. Michael wciągnął mnie przez drzwi. Na nocnym dyżurze chyba nikogo nie było na tym piętrze. Michael dla pewności wyłączył pstryknięciem palców prąd w pokoju, w którym byliśmy. Widzieliśmy bez światła wszystko doskonale. Małe gaworzące lub śpiące niemowlaki. Zatrzymałam się przy przypadkowej kołysce dziewczynki. Dotknęłam jej policzka, była taka delikatna. W kołysce obok leżał chłopiec. Obydwoje patrzyli na mnie swoimi dużymi oczkami. ,,Nika i Johnny - Feasey'', byli rodzeństwem. Zrobiło mi się słabo. Świat wirował wokół mnie, nogi miałam jak z waty. Potem poczułam ból w jednym boku, a chwilę potem na tej samej stronie chłód. Zapiekł mnie policzek i otworzyłam oczy.
-Dałeś mi z liścia. - mruknęłam.
-Zemdlałaś. - tłumaczył się i podał mi jakiś kieliszek.
-Nie mogę na to patrzeć. - powiedziałam.
-Kiedy ostatnio piłaś krew? - zapytał.
-Przed wyjściem z Piekła. - odparłam niechętnie - Na ziemi jadłam ludzkie jedzenie, ale mi nie smakowało.
-Pij. - nalegał.
Walcząc z wymiotami wypiłam. Słodka krew napłynęła mi do ust. Poczułam też coś demonicznego w niej. Michael wymieszał swoją krew z niemowlęciem? A może leży tu też demoniczny bachor. Poczułam się lepiej. Nawet bardzo dobrze, ale po chwili dostałam strasznego bólu głowy.
-Ktoś chce paktować. - wysyczałam.

***
Rozdroża. Głupi ludzie.
-Nie jestem demonem z rozdroży byś mnie wzywał w takim miejscu. - podeszłam do mężczyzny, który od razu się odwrócił. - Czego chcesz?
Mężczyzna ukląkł. Usłyszałam przytłumiony śmiech Michaela, niesłyszalny dla tego nędznego człowieczka.
Splotłam ręce na piersi czekając, aż skończy się kłaniać. Wstał. Był młody, dwudziestolatek.
-Moja pani - powiedział, z trudem powstrzymywałam się od śmiechu, ale dałam jakoś radę zachować kamienną twarz. - Prosiłem o to inne demony, żaden mi nie odpowiedział na wezwanie, a diabły odrzuciły oferty, które im składałem.
Jeszcze chwila, a rozśmieję się, czego on ode mnie chce?
-Nie rozumiem jaką ofertę chcesz mi zaoferować, ty mnie wezwałeś, więc ja powinnam ci składać oferty. Czego chcesz? Pieniędzy? Miłości? Sławy? Szczęścia?
-Nic z tych rzeczy. - powiedział i zaczął mówić czego chce.
Jego oferta była poważna.
-Dlaczego nie składasz tej propozycji memu ojcu? Dlaczego pytałeś słabe demony i pomniejsze diabły?
-Chciałem być inny od reszty wyznawców - powiedział. - Na początku nie znałem twego imienia.
-Niech ci będzie. - powiedziałam w końcu. - Jeśli którykolwiek członek z twojego kościoła pod moim imieniem łącznie z tobą się mnie wyprze spłonie po zachodzie słońca tego samego dnia.
-Tak jest. - powiedział.

Kiedy znów byłam sama z Michaelem powiedziałam.
-Nie sądziłam, że będę miała własny kościół.
-Powiesz Shadow'owi? - zapytał.
-Nie. - odpowiedziałam.

<Michael? Nudziło mi się i troszkę się rozpisałam>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz