czwartek, 19 czerwca 2014

Od Argony do Vigo i Karou

- Kretyn - warknęłam - Chcemy pozabijać się nawzajem, a ty dokładasz swój nędzny mały sztylecik mieszańcu! Zabieraj tą zabawkę i spierda**
Nie lubiłam, gdy podczas rozprawy z jednym celem pojawiał się inny. I to jeszcze z takimi debilnymi pomysłami. Potrójny pat. Bezsensu. Na mojej szachownicy za białym i czarnym gońcem stoi damka, za damką król. Różowy król.
- Jakbyś nie widziała to ja aktualnie mogę wydawać polecenia - głos chłopaka był szyderczy i nieprzyjemny. Drażnił mnie.
Dziewczyna nade mną zaczęła się trząść ze wściekłości. Nie dziwię jej się. Uznałam, że to wyjątkowa sytuacja. Wyjątkowa i bardo nieprzyjemna. Drażnił mnie paskudny odór dwóch hybryd w jednym miejscu.
Pozwoliłam, by moje ciało przybrało niematerialną formę i rozwiało się w czarny dym. Po chwili stałam za plecami kretyńskiego chłopaka z kamienną miną przykładając katanę do jego pleców. Jeszcze przez chwilę w moich oczach lśnił czarny pentagram, ale wkrótce stały się normalne. Nienawidziłam mojej demonicznej formy. Formy, która sprawiała, że nie mogłam zginąć.
- Odsuń się od niej - powiedziałam spokojnie.

(Vigo? Karou?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz