wtorek, 10 czerwca 2014

Od Karou


Lekcje, jak lekcje, oczywiście nudne. Było coś koło południa, gdy zerwałam się z historii magii i poszłam do lasu. Przedzierałam się akurat przez brzozowy zagajnik, gdy w mojej głowie rozległ się przenikliwy męski głos.
-Witaj, Córko Mieszańca. Dawno Cię u nas nie było, co?
-Nie mów tak.
-Córko Diabła pasuje lepiej, nieprawdaż? - zaśmiał się zgryźliwie.
-Thiago, mów, czego chcesz i wynoś się z mojej głowy. - Wrzasnęłam mu do umysłu. - Proszę. - Dodałam po chwili.
-Nie bądź niemiła, moja piękna. A poza tym dobrze wiesz, czego od Ciebie chcę.-Jego ton wyraźnie się zmienił. Tak, dobrze wiedziałam, czego chciał. Tylko zadania od Białego Wilka mi brakowało.
-A Ty dobrze wiesz, gdzie ja jestem, a TU nie ma Przejścia.
-Jesteś pewna, Córko Diabła...? - zdołałam usłyszeć, zanim ktoś powalił mnie na ziemię. Jego przewaga nade mną trwała może jakieś 2 sekundy, później wywinęłam mu się i to ja byłam na górze. Siedziałam okrakiem na torsie napastnika przykładając mu do gardła obosieczny sztylet wyjęty zza paska.
-Czego ty tu chcesz? - warknęłam. Moje oczy stały się szmaragdowo zielone, a źrenica stała się wydłużona i pionowa. No tak, nie lubię być wkurzona...

<Ktoś? Prooszę...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz