poniedziałek, 30 czerwca 2014

OD Shna CD Tanatos

- Przybyliśmy po Lenobię, ale ty Sadiro, również możesz lecieć z nami. - Tanatos wydawała się mocno zmartwiona zachowaniem przestraszonej kapłanki.
- Neferet znajdzie nas i załatwi.... - wyszeptała chicho.
Zsunęła się po ścianie na podłogę  i ukryła twarz w dłoniach.
- Kiedyś też miałam dziecko... - usłyszeliśmy jej zduszony szloch - Nie wiem co Neferet z nim zrobiła. Nigdy nie miałam odwagi jej się przeciwstawić.
Lenobia podniosła się z krzesła i przykucnęła przy kapłance.
- Nie możemy jej tak zostawić. Zna naturalną magię, mogłaby się bardzo przydać. Zwłaszcza przy tak niezwykłym dziecku jak twoje córeczko.
Kobieta pod ścianą podniosła zaczerwienioną twarz i wpatrywała się w nas z nadzieją.
- Co o tym sądzisz skarbie? - Tanatos nie była zadowolona, że tak ważną decyzję składamy na jej barkach.
- Znasz je obie dobrze i wiesz czy możemy im ufać. Do narodzin dziecka tymczasowo możemy mieszkać razem, potem mam zamiar zabrać cię w moje rodzinne strony.
- Widzę, że podjąłeś już decyzję. Chcesz, żebyśmy żyli jak twoi rodzice? - kończąc wypowiadanie ostatnich słów, zasłoniła usta ręką.
Niestety zbyt późno zdała sobie sprawę, że to bolesne wspomnienia i nie powinna tego tematu porusać przy osobach trzecich.
- Shin, przepraszam. Nie powinnam...
- Wszystko w porządku kochanie. - przytuliłem ją mocno i pocałowałem w czoło - Teraz najważniejsze jest bezpieczeństwo twoje i dziecka.
- Lepiej zabierzmy je obie. Mam dziwne przeczucie, że Neferet wkrótce tu będzie. - ciche słowa dziewczyny potwierdziło zamieszanie na dziedzińcu - Szybko! - powiedziała z naciskiem.
- Podejdźcie do okna. - pospiesznie wskoczyłem na parapet i przemieniłem się w smoka.
Bijąc ogromnymi skrzydłami powietrze, zdołałem utrzymać ciało tuż przy oknie.
- Na co czekacie? - echo wielu stóp docierało aż tutaj.
Wszystkie kobiety zajęły miejsce na moim grzbiecie w kwili, gdy do pokoju wpadła wściekła Neferet. Nie wyglądała najlepiej. Wiele ran nadal krwawiło, miałem tylko nadzieję, że mojej babci nic nie jest.
- Gotowe? - nie czekając na odpowiedz wzbiłem się w powietrze.
Kapłanki z lękiem obserwowały wrzeszczącą kobietę tuż przy oknie. Na dole wojownicy w różnych postaciach biegali bez ładu w panice. Oj komuś się oberwie... - pomyślałem z satysfakcją.
- Dokąd lecimy? Do twojej babci raczej nie powinniśmy wracać...
- O nic się nie martw kotku. Lecimy w bezpieczne miejsce.

<Tanatos? Trzymaj się>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz