czwartek, 19 czerwca 2014

OD Vigo CD Karou, Argona

Patrzyłem jak niebieskowłosa znika w oddali. W myślach nadal powtarzałem sobie jej imię. Nagle mnie olśniło. Czy przypadkiem "Karou" nie znaczy w dosłownym tłumaczeniu zrodzona z dymu i kości? Dziewczyna zaczęła mnie coraz bardziej intrygować. Postanowiłem w przyszłości ponowić próbę nawiązania znajomości. W końcu zdradziła swoje imię, które również wiele mówi o człowieku. Uderzyłem otwartą dłonią w czoło. No, tak, przecież w tej szkole prawie nikt nie jest człowiekiem... Wolnym krokiem wróciłem do Akademii. Postanowiłem zmusić się  i pójść na lekcje, z ciekawości. Czegóż to uczą w tak niezwykłej szkole wybryki natury podobne do mnie. Niestety rozczarowałem się. Lekcje prowadzono normalnie, jak w każdej szkole. Jedynie poruszane tematy odbiegały mocno od normy... Po męczących godzinach spędzonych na wysłuchiwaniu tego i owego, postanowiłem przejść się do lasu. Lekki wiatr przegonił chmury, odsłaniając błękitne niebo. Wziąłem głęboki wdech, ciesząc się słodkawym, orzeźwiającym zapachem żywicy i słuchając świergotu ptaków. Wkroczyłem w przyjemny półmrok gęstego lasu. Spacer zapowiadał się przyjemnie. Nagle gdzieś w oddali usłyszałem strzępki przyciszonej rozmowy. Od tej chwili stawiałem kroki ostrożnie i bezszelestnie. Udało mi się zakraść niepostrzeżenie i zaobserwować ciekawą sytuację. Karou siedziała okrakiem na brunetce, która przykładała nieieskowłosej katanę do brzucha. Pierwsza nie pozostając dłużna trzymała ostrze sztyletu tuż przy gardle nieznajomej.
- Jestem demonem. - poczułem dreszcz na plecach. 
Postanowiłem troszkę się zabawić. Korzystając z okazji, że obie panie były sobą zajęte, bezszelestnie pojawiłem się tuż nad głową czarnowłosej i za Karou. Obu dziewczynom przystawiłem własny sztylet z rzeźbioną runicznie rękojeścią. Kocham iluzje! Obie przypatrywały mi się zaskoczone
- Jak zamierzacie rozwiązać swój mały konflikt? - zapytałem rozbawiony.

<Karou? Argona?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz